Świątek podjęła decyzję. Przeciek z ostatniej chwili. Dwa i pół miesiąca oczekiwania
Iga Świątek rozegrała w Azji trzy turnieje - triumfowała w Seulu, dotarłą do czwartej rundy w Pekinie i ćwierćfinale w Wuhanie. Odrobiła część różnicy punktowej, jaką dzieliła ją od Aryny Sabalenki, ale nie na tyle, by zachować szansę na wygranie rankingu WTA na koniec 2025 roku. Momentalnie pojawiły się pytania, czy w tej sytuacji Polka nie zdecyduje się jeszcze na grę w Tokio. Iga podjęła pozytywną decyzję ws. swojego startu, ale w zupełnie innym miejscu.

Iga Świątek po Wimbledonie ruszyła w pogoń w rankingu za Aryną Sabalenką, choć Białorusinka miała wcześniej gigantyczną przewagę. Polka wygrała turniej rangi 1000 w Cincinnati, ale w Nowym Jorku liderka rankingu znów sporo zyskała. Idze zostały więc jeszcze turnieje azjatyckie - by doprowadzić do sytuacji, w której będzie traciła do swojej głównej rywalki mniej niż 1500 punktów. Wtedy sytuacja wciąż byłaby otwarta, wszystko rozstrzygnęłoby się w WTA Finals w Rijadzie.
Przegrana Polki w piątek z Jasmine Paolini sprawiła jednak, że Sabalenka, która awansowała do półfinału, zapewniła sobie "jedynkę" w światowym rankingu. Bez względu na wyniki finału sezonu.
Chyba że... Iga dorzuciłaby do swojego planu gier jeszcze jedną rywalizację. W grę, tylko do piątku, wchodziła jeszcze dzika karta do WTA 500 w Ningbo - w sobotę rozlosowano tam już jednak drabinkę.
A później w Tokio, bo w tym czasie w zawodach rangi 250 występować zgodnie z przepisami nie może. PR Menedżerka Polki Daria Sulgostowska potwierdziła, że Iga nie planuje już żadnych występów, skupia się na WTA Finals.
Aż w niedzielę potwierdzona została gra Polki w innej części świata.
Iga Świątek podjęła istotną decyzję. Nie zagra w jednym miejscu z Aryną Sabalenką
Od trzech sezonów Świątek zaczynała sezon w United Cup - turnieju mieszanym, który jest de facto rywalizacją reprezentacyjną. W pierwszej edycji Biało-Czerwoni doszli do półfinału, w dwóch ostatnich - przegrali finały. Najpierw z Niemcami, później z USA.
Zawsze też polską rakietą numer 1 wśród pań była Iga Świątek, a u panów: Hubert Hurkacz. Teraz pojawiły się wątpliwości, co zrobi raszynianka. Hurkacz pauzuje od początku czerwca, nie wrócił do gry w Szanghaju, choć taki był plan. Zapowiedział, że zrobi to w nowym roku.
Polka mogła więc wybierać - czy postawi na indywidualny występ w WTA 500 w Brisbane, tam tytułu bronić będzie zapewne Aryna Sabalenka, czy też na łączony w United Cup, rozgrywany w Perth i Sydney. Tu też ranga turnieju została ustalona na WTA 500 - jeśli zawodniczka wygra pięć spotkań, dostanie tyle właśnie punktów.

W niedzielę wieczorem polskiego czasu portal "The Sydney Morning Herald" podał, że decyzja już zapadła. Iga znów zagra w United Cup, wspólnie z Hurkaczem. To pierwsza oficjalnie ogłoszona reprezentacja, nie licząc oczywiście Australii. Ekipa gospodarzy ma ten przywilej odgórnie, choć teraz będzie miała najsilniejszą kadrę w swojej historii: do Alexa De Minaura dołączy bowiem Daria Kasatkina (WTA 19) lub Maya Joint (WTA 35).
- United Cup zawsze jest niesamowity. To zaszczyt móc reprezentować swój kraj, zwłaszcza u boku tak niesamowitych zawodników - mówiła Iga, cytowana przez portal z Sydney. - Uwielbiam być częścią drużyny i mam wspaniałe wspomnienia z gry w tym turnieju. On jest inny. Dostarcza więcej emocji niż normalne turnieje, w których gramy w ciągu roku - dodała.
United Cup rozpocznie się kolejnym sezonie tydzień później - potrwa od 2 do 11 stycznia. Wystąpi w nim 18 reprezentacji, pula nagród zostanie zwiększona do 17 milionów dolarów australijskich.















