W październiku 2016 roku Iga Świątek wybrała się do Szwecji wspólnie ze swoją przyjaciółką i koleżanką z reprezentacji Polski Mają Chwalińską. W maleńkim turnieju w Djursholm pod Sztokholmem 15-letnia raszynianka musiała zagrać dwa mecze w eliminacjach, a później pięć w głównej drabince, by sięgnąć po główną nagrodę. A tą było nieco ponad 1,5 tys. dolarów. Jeśli w sobotę Iga pokona w finale w Madrycie Arynę Sabalenkę, zarobi za sześć wygranych spotkań w Hiszpanii nieco ponad milion dolarów, a suma jej zarobków na korcie w karierze przekroczy 28 milionów. Ale i bez tego, już tylko awansując do finału, dokonała właśnie rzeczy historycznej. Nieco ponad siedem lat gry w tenisa wystarczyło. Iga Świątek wskoczył do dziesiątki najlepiej zarabiających zawodniczek na liście wszech czasów Jesienią 2016 roku w Szwecji miejscowy dziennikarz Jonas Arnesen zapytał Chwalińską i Świątek, kto w przyszłości będzie jedynką na świecie, a kto dwójką? - Będziemy się zmieniać - odpowiedziała Iga - Mamy plan. Ja wygram Australian Open, ona French Open, ja Wimbledon, a ona później US Open - dodała jeszcze Maja. Ta część dotycząca Świątek już się zrealizowała - wygrała oba te wielkoszlemowe turnieje, jest jedynką. Chwalińska zaś ma sporo problemów zdrowotnych, choć ze swoją przyjaciółką spotkały się kilka tygodni temu przy okazji meczu Polska - Szwajcaria w Billie Jean King Cup. Przez te 7,5 roku Świątek podbiła tenisowy świat, niemal rzuciła go na kolana. W Madrycie ma szansę na 20. singlowy tytuł, już ponad sto tygodni przewodziła rankingowi WTA. Te kosmiczne osiągnięcia widać też na liście płac, którą światowa organizacja publikuje zwykle z dwutygodniowym opóźnieniem, a czasami i lekko przekłamuje. Jak choćby w przypadku Polki, której wciąż "brakuje" w podsumowaniu 250 tys. dolarów, zarobionych za grę w tegorocznym United Cup. Świątek uzyskała tam bowiem 775 tys. dolarów, WTA zalicza jej tylko 524 tys. Świątek już przed Radwańską. Stało się to w Madrycie Przed startem rywalizacji w Madrycie najlepsza obecnie tenisistka świata w rankingu płac zajmowała dziesiąte miejsce na liście wszech czasów. Jej cały zarobek z kortów wynosił ponad 27 milionów dolarów (dokładnie 27 mln 213 tys. 597). Dziewiąta Agnieszka Radwańska zarobiła zaś 27 mln 683 tys. 807 dolarów. Było jasne, że prędzej czy później Świątek ją wyprzedzi, stanie się "najbogatszą" Polką w tej dyscyplinie sportu. I, patrząc na dyspozycję raszynianki, stanie się to raczej szybko. To właśnie nastąpiło, z chwilą awansu Świątek do finału rywalizacji w Madrycie. Nagroda w tej sytuacji to 545 tys. 189 dolarów amerykańskich - wystarczy, by wyprzedzić Radwańską. Jeśli w finale Polka ogra też Arynę Sabalenkę, dołoży znów blisko pół miliona. Główna nagroda to bowiem 1 mln 25 tys. 144 dolarów, czyli 963 tys. euro. Wówczas Świątek przekroczy barierę 28 milionów dolarów i rozpocznie pościg za ósmą na liście Angelique Kerber (ponad 32 miliony). Akurat teraz goni cztery tenisistki, które karier jeszcze nie zakończyły: także Caroline Wozniacki, Petrę Kvitovą i Wiktorię Azarenkę.