Świątek kończy zawieszenie, plan ma gotowy. Inna gwiazda tak szybko nie wróci
O pechowym spożyciu zanieczyszczonej melatoniny Iga Świątek pewnie chce jak najszybciej zapomnieć - formalnie będzie mogła już po północy, gdy zakończy się druga część jej 30-dniowego zawieszenia. Dalsze plany raszynianki są doskonale znane - treningi pod okiem Wima Fissette'a, tuż przed Świętami zawody World Tennis League, a od 30 grudnia - start w United Cup. W pierwszym tygodniu nowego sezonu zagra aż 9 z 10 zawodniczek z TOP 10 rankingu. Pojawiła się bowiem lista startowa turnieju WTA 500 - zastanawia tam brak jednego znanego nazwiska.
Tuż przed startem sierpniowego turnieju w Cincinnati Iga Świątek poddała się standardowemu badaniu antydopingowemu, którego wynik był tym razem inny od wszystkich pozostałych w jej karierze. Wynik, który otrzymała miesiąc później, wykazał bowiem nieznaczną ilość zabronionej substancji - trimetazydyny (TMZ). Polka została profilaktycznie zawieszona, kosztowało ją tu udział w turniejach WTA 500 w Seulu, a później WTA 100 w Pekinie i Wuhanie. A w konsekwencji - pozycję liderki światowego rankingu, którą po ponad roku odbiła Aryna Sabalenka.
Formalne zawieszenie Świątek nie trwało wtedy nawet miesiąca - zawodniczce udało się udowodnić, że spożyła dozwolony i legalny lek melatoninę, której jedna partia została zanieczyszczona przez producenta. Została przywrócona w prawach zawodniczki, ale postępowanie trwało nadal. Ostatecznie ukarano ją 30-dniowym zawieszeniem, przyjęła ten werdykt. Reszta tej pauzy kończy się dziś o północy.
Pięć z TOP 10 w United Cup, cztery kolejne w Brisbane. Światowa czołówka sprawdzi się przed Australian Open
Formalnie Iga od poniedziałku mogłaby więc grać w turniejach, ale akurat ten okres zawieszenia przypada na "martwą" część sezonu. Co prawda w Limoges będzie odbywał się turniej rangi WTA 125, m.in. z udziałem Jekateriny Aleksandrowej czy Dajany Jastremskiej, ale zawodniczki ze ścisłej czołówki grać w takich imprezach po prostu nie mogą.
Iga swój kalendarz na początek nowego sezonu przekazała już kilka dni temu - najpierw towarzyskie zmagania w Abu Zabi w ramach World Tennis League (19 -22 grudnia), później zaś start w United Cup (od 27 grudnia, Polska pierwszy mecz ma 30 grudnia, Iga zmierzy się wtedy z Norweżką Malene Helgo). To łączony turniej męsko-kobiecy, ma rangę WTA 500 i ATP 500. Wystąpią w nim jeszcze cztery inne zawodniczki z TOP 10 kobiecego rankingu: Coco Gauff, Jasmine Paolini, Qinwen Zheng i Jelena Rybakina.
W tej sytuacji wydawało się, że pozostała piątka przystąpi do zmagań w Brisbane - tamtejszy turniej też ma rangę WTA 500. Rok temu w finale Rybakina rozbiła Arynę Sabalenkę, Białorusinka będzie więc bronić 325 punktów. Świątek w United Cup - kompletu, 500.
Fręch i Linette w Brisbane, tam też Sabalenka. Brakuje jedynie Barbory Krejcikovej
Tyle że na właśnie ujawnionej liście startowej Brisbane International są tylko cztery nazwiska z tych pięciu, jednego dość niespodziewanie brakuje. Główną faworytką pozostaje Aryna Sabalenka, liderka światowego rankingu. Z TOP 10 mamy tam też jeszcze Jessicę Pegulę (nr 7), Emmę Navarro (nr 8) i Darię Kasatkinę (nr 9). A następnie: Paulę Badosę (nr 12), Dianą Sznajder (nr 13), Annę Kalinską (nr 15) oraz Jeleną Ostapenko (nr 15). Są też Magdalena Fręch (nr 25) i Magda Linette (nr 38). Ponieważ to duży turniej z powiększoną drabinką, tzw. cut nastąpił na pozycji nr 80, zajmowanej przez Holenderkę Arnatxę Rus.
Dużym zaskoczeniem jest więc tutaj brak Barbory Krejcikovej, która nie zgłosiła się przecież do United Cup (zagra tam Karolina Muchova, rywalka Świątek 1 stycznia). Jeśli więc 28-letnia Czeszka, która niedawno awansowała kosztem Świątek do półfinału WTA Finals, będzie chciała sprawdzić formę przed Australian Open, może to jedynie zrobić tydzień później w Adelajdzie. Można się spodziewać, że wtedy Swiątek czy Sabalenka będą szykowały się do rywalizacji w Melbourne.