Świątek i Sabalenka w samym centrum awantury. Wszystko przed WTA Finals
Iga Świątek wspólnie z siedmioma innymi tenisistkami szykuje się do rozpoczęcia WTA Finals. Polka ma już za sobą część oficjalną w postaci gali, obiadu z rywalkami, czy sesji fotograficznej. Ta ostatnia kwestia zupełnie niespodziewanie rozgrzała tenisową społeczność, bo według wielu kibiców WTA zaliczyło potężną wpadkę, w której centrum znalazły się właśnie Świątek oraz Aryna Sabalenka.
Iga Świątek nieco niespodziewanie przedefiniowała niedawno swój zespół. Polka po nieudanym dla siebie US Open zdecydowała się bowiem na zmianę trenera głównego i po blisko trzech latach współpracy zakończyła pracę u boku Tomasza Wiktorowskiego.
Nowym szkoleniowcem naszej gwiazdy kilkanaście dni później ogłoszono doświadczonego Belga Wima Fissette'a. To nazwisko, które w świecie tenisa żeńskiego znaczy już naprawdę bardzo wiele, choć to wciąż dość młody szkoleniowiec, bo w marcu skończy dopiero 45 lat.
Świątek i Sabalenka obok siebie. Nie spodobało się kibicom
W swoim trenerskim CV zdążył już wpisać imponujące nazwiska i sukcesy, kolejnym niewątpliwie jest Świątek, z którą Belg celuje w kolejne puchary. Ich pierwszym wspólnym celem jest oczywiście obrona tytułu mistrzyni WTA Finals, które wygrała Polka rok temu w Cancun.
W tym roku tenisistki zmierzą się ze sobą w Arabii Saudyjskiej. Mają już za sobą część oficjalną, w postaci obiadu, gali oraz konferencji prasowych i sesji zdjęciowych. Jak się okazuje, niespodziewanie WTA dopuściło się sporej wpadki właśnie podczas sesji, co zauważyli kibice.
W centrum obok pucharu stoi oczywiście Świątek, ale z drugiej strony niespodziewanie nie znalazła się Aryna Sabalenka, a Qinwen Zheng. Białorusinka stoi obok Polki, co zaskoczyło, albo wręcz oburzyło fanów. "Dlaczego Zheng stoi obok pucharu? Aryna powinna być na jej miejscu" - zastanawia się jeden z kibiców. "Dlaczego numer 1 nie znajduje się w centrum?" - dodaje kolejny. "Świetne zdjęcie, ale wydaje mi się, że Sabalenka i Iga powinny być po dwóch stronach trofeum. Bo są na czele rankingu" - grzmi następny. Takich komentarzy jest więcej i trudno się dziwić, bo wydawałoby się logiczne, że numer jeden rankingu musi być blisko pucharu.