Trwa odliczanie ostatnich godzin, bo takiego meczu życzyli sobie kibice kobiecego tenisa na całym świecie. Może mniej ci najbardziej zagorzali sympatycy obu tenisistek, którzy woleliby, aby ścieżka do wielkiego finału była jak najłatwiejsza, ale umówmy się - na tej fazie turnieju wielkoszlemowego to dość pobożne życzenie. W najlepszej czwórce mamy prawdziwą konstelację gwiazd, bo poza Igą Świątek i Aryną Sabalenką, które utworzyły jedną parę półfinałową, będziemy mieli jeszcze drugi spektakl, którego obsada zostanie dopiero wyłoniona. Świątek i Sabalenka na przylegających kortach. Zaskakujący ostatni szlif formy Świątek i Sabalenka mają już za sobą dwanaście rozegranych meczów. Statystyka zdecydowanie przemawia na korzyść Polki (8:4), ale trzeba pamiętać, że to już historia. Od kilku miesięcy nastał czas Białorusinki, która przejęła od Polki pozycję liderki rankingu WTA, a podczas gdy umacniała się na prowadzeniu, Polka notowała kolejny spadek, aż wylądowała na 5. miejscu. - Aryna Sabalenka tutaj takiego sukcesu dotąd nie miała, lecz ma swój czas i widać po niej, że triumf w Paryżu jest tym czymś, czego naprawdę chce zasmakować. Ale oczywiście nie jest tutaj dominatorką, mączka to nie jest to środowisko, gdzie wychodzi na swoją ulubioną powierzchnię - powiedziała w rozmowie z Interią 38-letnia Czeszka Lucie Safarova, była wielka gwiazda tenisa, wielkoszlemowa mistrzyni w grze podwójnej, singlowa finalistka French Open z 2015 roku i medalistka olimpijska. Obie tenisistki znają się doskonale, a od końcówki ubiegłego roku ich relacje uległy znaczącej poprawie. Iga Świątek po meczu z Eliną Switoliną doprecyzowała, że wcześniej nie miały nic do siebie i nic obu nie poróżniło, ale dopiero w Dubaju coś "kliknęło" od momentu, gdy wspólnie nagrały filmik na media społecznościowe. I zaczęły czuć do sobie znacznie więcej sympatii niż wcześniej. Temat rozpoczęła zapytana o tę kwestię liderka rankingu, a Świątek w tym samym tonie potwierdziła, że dzięki ekspresyjnej Arynie znalazły do siebie klucz. Już wtedy, 22 grudnia, obie gwiazdy odbyły wspólny trening i, jak pokazał czas, nie był to jedynie jednorazowy epizod. Dziś, w przededniu wspólnego pojedynku, dojdzie jednak do ciekawej sytuacji. W kompleksie kortów klubu Paris Jean-Bouin, który znajduje się przecznicę obok miasteczka Rolanda Garrosa, czyli w maksymalnie bliskim sąsiedztwie, obie zawodniczki będą miały się na oku podczas treningu. Z oficjalnego harmonogramu wynika, że od godziny 12:30 do godz. 14 kort numer 29 zajmie Iga Świątek wraz ze swoim teamem. Z kolei ledwie pół godziny później (13 - 14:30) ruszą zajęcia Sabalenki. Białorusinka swój szlif formy będzie wykonywała na korcie numer... 28. Ni mniej ni więcej, obie gwiazdy będą dopieszczały dyspozycję najbliżej siebie, jak tylko się da. Nie tak miał wyglądać koniec treningu Igi Świątek. Polka od razu zareagowała Podobna sytuacja miała miejsce dwa dni temu, jednak wtedy różnica była diametralna. Oczywiście Polka i Białorusinka wiedziały, że są na swojej ścieżce, ale wówczas skupiały się na czekających je meczach ćwierćfinałowych. Czy takie rozwiązanie nieco utrudni szlifowanie tego, co w meczu mogłoby zaskoczyć rywalkę? Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że zawodniczki będą pracowały ze swoimi zespołami, więc teoretycznie ktoś może mieć za zadanie, by jego oczy krążyły dookoła głowy. Zasadnicze pytanie jednak brzmi: czy znające się jak łyse konie tenisistki są w stanie czymś jeszcze siebie zaskoczyć? Zła wiadomość dla kibiców jest tak, że obowiązuje całkowity zakaz wejścia na teren ośrodka treningowego. Chcący podejrzeć coś kibice zapewne będą znów okupowali ogrodzenie, zwłaszcza że kort z Igą Świątek znajduje się właśnie jako jeden z pierwszych w ciągu przy Avenue de la Porte-Molitor. Dziennikarze są tutaj wpuszczani, ale także podlegają ścisłej restrykcji. Zostawiamy w depozycie swoją akredytację, a więc największy skarb, a w zamian otrzymujemy opaskę naramienną. Poprzednio usłyszałem komendę: "proszę być 15, góra 20 minut". Obowiązuje także całkowity zakaz wykonywania zdjęć i nagrywania materiałów wideo. Artur Gac, Paryż