Niestety złoto olimpijskie w Paryżu nie trafi do Igi Świątek. Polka dość niespodziewanie przegrała w półfinale igrzysk z Qinwen Zheng i to Chinka powalczy o najpoważniejszy laur w finale z Donną Vekić. Wcale nie oznaczało to jednak, że liderka rankingu WTA nie ma już o co w stolicy Francji walczyć. Iga wciąż zachowywała szansę na pierwszy, historyczny medal dla Polski, tyle że z innego kruszcu. Raszynianka po porażce w półfinale długo nie mogła opanować emocji. W rozmowie z reporterem "Eurosportu" trudno było jej powstrzymać łzy, a widok zapłakanej Polki w mixed zonie rozdzierał serce. Tenisistki to jednak nie maszyny i każdemu może zdarzyć się słabszy mecz, o czym na szczęście pamiętała spora część kibiców. Historyczna chwila, Włoszka z polskimi korzeniami w olimpijskim finale. Niewiarygodne Kapitalne otwarcie Świątek. Schmiedlowa bez szans w meczu o brąz Piątkowe zestawienie w walce o brąz było wyjątkowo nieoczekiwane. Naprzeciwko Świątek na korcie zjawiła się Anna Karolina Schmiedlova. Słowaczka nie była przed rozpoczęciem igrzysk postrzegana za jedną z poważniejszych kandydatek do walki o medale. A jednak przed takową stanęła. Świątek błyskawicznie osiągnęła przewagę nad 67. zawodniczką rankingu WTA, choć w trzecim gemie dała się przełamać. Od stanu 1:2 wygrała jednak cztery kolejne i stanęła przed szansą na zakończenie seta przy serwisie Słowaczki. I tak też się stało. W oczach Polki widać było sportową złość po niepowodzeniu w spotkaniu z Qinwen Zheng. W piątek przekuła ją w wiele udanych zagrań. Słowaczka wyraźnie odstawała w piątek poziomem od tegorocznej triumfatorki Rolanda Garrosa. Popełniała dużo więcej błędów od Igi, a jej mowa ciała mówiła, że niewiele jest w niej wiary w zwycięstwo. Po pięciu gemach Świątek wyszła na prowadzenie 4:1 i czuć było, że nie wypuści już go z rąk. Dwa kolejne gemy także trafiły na konto 23-latki i to ona, a nie Słowaczka zasłużyła na brąz. I uwnięła się równo w godzinę. Świątek ledwo wygrała, a tu już taka deklaracja. Powiedziała wprost o kolejnych igrzyskach Po Świątek nie było widać zbytniej radości z triumfu. Dopiero gdy usiadła w swoim sektorze, pękła, a na jej policzkach pojawiły się łzy. Choć liczyła na złoto, doceniła medal olimpijski z innego kruszcu. Iga Świątek zalała się łzami. Emocjonalna reakcja Polki na brązowy medal - Jestem przeszczęśliwa, że ogarnęłam się po wczorajszym meczu, bo nie było łatwo. Ale wyszłam dzisiaj i czerpałam po prostu radość z tej gry. W tenisie praktycznie rzadko mamy taką sytuację, że wychodzimy znowu na kort po przegranym meczu. Cieszę się, że mogłam zakończyć go pozytywnym wynikiem. Jakikolwiek medal to jest ogromne wyróźnienie i jestem przeszczęśliwa, że przez całą karierę zapracowałam na to, żeby załapać się do strefy medalowej i móc wygrywać mecze w taki sposób - zaczęła Świątek. Jak zdradziła w rozmowie z "Eurosportem", nigdy nie snuła marzeń o sukcesie na igrzyskach. - Szczerze mówiąc nie było takich myśli, tak jak tego, że mogę być kiedyś numerem jeden, albo wygrywać szlemy. To dla mnie była jakaś totalna abstrakcja. Wydawało mi się, że to jest tylko dla nadludzi [...]. Widać, że ciężka praca popłaca. Przyznam, że niezależnie od tego, czy to walka o medal, czy nie, dzisiaj było super. Wczoraj czułam się jakbym co najmniej miała jakąś żałobę. Cieszy mnie to, że dzisiaj byłam profesjonalna - dodała. - Dałam radę wczoraj na dwa pytania odpowiedzieć. Chciałam wszystkim podziękować, bo mimo że nie korzystam z internetu, a czułam się, jakbym skończyła turniej, weszłam na chwilę i otrzymałam tyle miłych słów i tyle wsparcia, że to naprawdę było dla mnie coś zaskakującego. Dostałam ich więcej, niż po jakimkolwiek wygranym meczu tutaj. Tak więc postaram się zagrać kolejne igrzyska ciesząc się z tego, że w ogóle mam taką okazję. Cieszę się, że mam to wsparcie najbliższych i fanów, mimo że większość pewnie oczekiwała więcej - zakończyła brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.