Dariusz Wołowski, Interia: 23-letnia Jule Niemeier jest na 108. pozycji w rankingu WTA. Gdyby w ostatnim Wimbledonie przyznawano punkty, byłaby jednak znacznie wyżej. Adam Romer (naczelny "Tenisklubu"): Koło 60. pozycji, tak oceniam. W ćwierćfinale Wimbledonu przegrała trzysetowy, zacięty pojedynek z inną Niemką Tatjaną Marią. Jest bardzo solidną zawodniczką: silną, zagrywającą piłki bardzo mocne, ofensywną. Miała kiedyś polskiego trenera. Gra trochę podobnie do Igi Świątek, tylko znacznie gorzej porusza się po korcie. W tym elemencie Polka będzie miała przewagę i musi ją wykorzystać. Iga jest faworytką i jestem przekonany, że powinna ten mecz wygrać. Czyli pierwszy raz w karierze znaleźć się w ćwierćfinale US Open. Niemiecki tenis kobiecy nie przeżywa teraz okresu wzlotu. - Tenisowi dziennikarze z Niemiec twierdzą, że ich rodakom nie chce się grać w tenisa. To trudny, wymagający sport. Dzieci nie garną się do niego. Jule Niemeier jest więc, w jakimś stopniu, wyjątkiem. Potrafi być groźna, jest od Igi starsza, ale mniej doświadczona. Na takim poziomie jak Polka jeszcze nigdy nie grała. Dla niej dotrzymanie kroku Idze, będzie czymś nowym. Czy Iga Świątek przyzwyczaiła się już do piłek na US Open? - Z całą pewnością było na to dość czasu. Piłki to temat, który wraca, gdy zawodniczka gra słabiej. Nie sądzę, żeby Iga jeszcze wciąż rozpamiętywała tę sprawę. Zresztą te specyficzne piłki będą przeszkadzały w takim samym stopniu obydwu dzisiejszym rywalkom, bo, jak mówiłem, Jule Niemeier gra w podobnym stylu do Polki. Czy Świątek jest już bliska powrotu do poziomu, który osiągnęła wiosną tego roku? - Wydaje mi się, że jeszcze nie. To było coś niesamowitego wygrać 37 kolejnych meczów. Żadna zawodniczka nie dokonała tego w XXI wieku. Forma Igi z wiosny tego roku była kosmiczna. I naprawdę wyjątkowo trudno będzie wejść ponownie na ten sam poziom. Kobiecy tenis uchodzi za dyscyplinę, w której wyniki trudno przewidzieć, ale Iga Świątek jest faworytką US Open. - Przeglądałem zestawienia. Widziałem, że jest w nich na pierwszym miejscu. Ale przewaga jest minimalna. Turniej w Nowym Jorku nie jest typowy dla kobiecego tenisa oskarżanego o nieprzewidywalność. W walce o zwycięstwo pozostały już same bardzo mocne zawodniczki: utytułowane, grające równo, solidnie. Wysoko rozstawione. Niemeier nie powinna dać rady Świątek, ale od ćwierćfinału skala wyzwania znacznie wzrośnie. Iga, jeśli pokona Niemkę, trafi na triumfatorkę spotkania Petra Kvitova - Jessica Pegula. Obie są w bardzo wysokiej formie. Czyli trudno wskazać w US Open zdecydowaną faworytkę? - Tak. Zrobił nam się bardzo ciekawy turniej. Żadna z renomowanych tenisistek nie chce oddać rywalkom nic za darmo. Kvitowej nie zadrżała ręka w pojedynku z Garbine Muguruzą, kiedy doszło do super tie-breaka. Grała bezbłędnie. I tak grają dziewczyny, które zostały w US Open. Poziom turnieju jest wysoki. Jeśli marsz Igi po triumf w Nowym Jorku wyobrazimy sobie jak wchodzenie po schodach, to najbardziej stroma ich część wciąż przed Polką. W śród mężczyzn Nick Kyrgios wyrzucił z turnieju rozstawionego z numerem 1 obrońcę tytułu Daniiła Miedwiediewa. - Kyrgios rywalizuje o miano największego błazna w historii tenisa. Ale jest genialnym zawodnikiem i wnosi do rywalizacji bardzo dużo kolorytu. W meczu z Rosjaninem miał niesamowitą wymianę, którą przegrał. I skomentował, że znów wyjdzie na największego idiotę. Trudno przewidzieć, czy wygra turniej, ale każdy jego mecz to przedstawienie: w złym i dobrym sensie. Ja zapemiętuję mu głownie to, co dobre. Rozmawiał Dariusz Wołowski ZOBACZ TEŻ: Świątek - Niemeier. Kiedy mecz Polki w IV rundzie US Open? Iga Świątek walczy o najlepszy wynik w US Open Świątek dostaje po głowie. "Kolejna liderka rankingu bez klasy"