Konfrontacja z Białorusinką zaczęła się dla Igi Świątek fatalnie. W pierwszym secie przegrywała już 1:4. Mimo to zdołała doprowadzić do tie-breaka. Ale poległa w nim z kretesem 1-7. Druga odsłona zakończyła się wygraną Polki 6:4. Wydawało się, że wszystko wraca na właściwe tory. Było to jednak tylko złudzenie. W decydującej partii raszynianka nie ugrała nawet gema. Świątek odrobiła stratę w meczu z Sabalenką, potem nastał pogrom. 139 minut emocji w Paryżu Świątek poległa w Paryżu. Fibak zdruzgotany: "Nie wiem w ogóle, jak to nazwać" - Pod koniec meczu wszyscy mieliśmy łzy w oczach. Cała nasza grupa. Bo stało się coś niewyobrażalnego - mówi w rozmowie ze Sport.pl Wojciech Fibak, który oglądał mecz z trybun. Jako jedna z osób zaproszonych przez menadżerkę Świątek siedział tuż za boksem zajmowanym przez członków sztabu szkoleniowego Igi - Wima Fissette'a i Darię Abramowicz. - Tak jakby ktoś wyłączył prąd - kontynuuje Fibak. - Siedzę ponad 50 lat w tenisie i nie widziałem czegoś takiego. By dwie zawodniczki czy zawodnicy przez dwie godziny rywalizowali równo na najwyższym poziomie i nagle najważniejszy, decydujący set, a jedna strona nagle... zgasła. To nie jest nawet kryzys, to był jakiś... Nie wiem, jak to w ogóle nazwać Passę zwycięstw na Roland Garros polska tenisistka zakończyła na 26. Była to dopiero jej trzecia porażka na paryskich kortach. I zarazem pierwsza od 9 czerwca 2021 roku. - Walczyła dwie godziny równo, by na koniec... No rozsypała się, posypała, pogubiła nagle. Jakby pierwszy raz znalazła się na tym wielkim korcie - nie dowierza Fibak. Świątek powalczy teraz o rankingowe punkty na trawie. Jest zgłoszona do turnieju WTA 500 w niemieckim Bad Homburg. Impreza odbędzie się w dniach 23-29 czerwca. Później rywalizacja przeniesie się na korty Wimbledonu.