Tego mało kto się spodziewał. Iga Świątek nie zdołała się zakwalifikować do półfinału turnieju WTA w Warszawie. Numer jeden rankingu przegrała z zajmująca 45. lokatę w zestawieniu Francuzką Caroline Garcią 1-2. Spotkanie z trybun oglądał m. in były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Michał Listkiewicz. WTA Warszawa. Iga Świątek odpadła w ćwierćfinale "Walczyła bardzo dzielnie" - Oglądałem mecz Igi Świątek na żywo dopiero pierwszy raz. Jestem z pokolenia ludzi, którzy oglądali na żywo w akcji Wojciecha Fibaka, trochę Agnieszkę Radwańską. Szkoda porażki, ale to jest sport. Trzeba przyznać, że Iga walczyła bardzo dzielnie. Francuzce należy jednak oddać, że zagrała świetny mecz. Była bardzo równa w swoich zagraniach i regularna. Jestem pełen uznania dla Igi, dała z siebie maksa. Próbowała, goniła wynik, ale trafiła na rywalkę troszeczkę dziś lepszą. To jednak nie zmienia opinii, że Iga to jest fantastyczna dziewczyna - mówi nam Michał Listkiewicz. - Jestem w ogóle pod wrażeniem oglądania tenisa na żywo. To jedna z tych dyscyplin sportu, którą powinno się oglądać właśnie z trybun. Wtedy dokładnie widać jak duży to jest wysiłek dla zawodniczek, jaka duża jest dynamika akcji i jak trudna jest gra w tenisa. W telewizji wydaje się, że to tylko takie przebijanie piłki przez siatkę, ale gdy się siedzi blisko kortu, można dostrzec, że to jest potworny wysiłek. Myślę, że nawet większy niż w grach zespołowych za którymi bardzo przepadam - dodaje były międzynarodowy arbiter piłkarski. Michał Listkiewicz, podobnie jak wielu kibiców, którzy wykupili bilety na półfinały i finał turnieju w Warszawie musi obejść się smakiem. Piątkowe popołudnie, to była ostatnia okazja w tym roku, żeby zobaczyć 21-letnią tenisistkę w Polsce. Iga Świątek nie poradziła sobie przed warszawską publicznością z niżej notowaną rywalką. W poczynaniach numeru jeden rankingu WTA widać było nerwowość. W pewnym momencie, po jednym z nieudanych zagrań, Polka wykrzyczała nawet "Jezu, jestem głupia". WTA Warszawa. Iga Świątek pożegnała się z turniejem. Michał Listkiewicz: Martwiłem się na zapas - Bardzo żałuję, bo na jutro i niedzielę miałem już zarezerwowany czas, żeby przyjść na korty Legii. Martwiłem się na zapas, co będzie jak deszcz spadnie, czy trzeba będzie długo czekać na rozpoczęcie meczu, a tymczasem mamy to już z głowy. Przed nami jednak kolejne turnieje z udziałem Igi i myślę, że przysporzy nam jeszcze w tym roku wiele radości. - Podoba się mi atmosfera i organizacja turnieju w Warszawie. W ubiegłym roku widziałem na żywo turniej w Gdyni. Tam jest bardzo klimatycznie, bo nad morzem, ale korty Legii, to jest jednak legenda. Tutaj grali najsłynniejsi polscy tenisiści. Także publiczność jest zupełnie inna niż ta piłkarska, bardzo wyrobiona, kulturalna i doceniająca także klasę rywalki - zakończył były szef PZPN. Rozmawiał w Warszawie Zbigniew Czyż