Iga Świątek przyjechała do Paryża jako wielka faworytka tenisowych zmagań na igrzyskach olimpijskich wśród kobiet. Takim samym statusem cieszyła się w przewidywaniach przez meczem z Qinwen Zheng, którą pokonała w karierze już sześciokrotnie, nie zaznając porażki. Niestety, ta pierwsza nastąpiła w niezwykle bolesnym dla Polce momencie. Liderka rankingu WTA źle weszła w czwartkowe spotkanie. Była bardzo nerwowa, popełniając przy tym sporo błędów. Qinwen Zheng pewnie to wykorzystała i już w trzecim gemie przełamała Igę Świątek, robiąc to potem jeszcze dwukrotnie. W efekcie wygrała pierwszego seta 6:2. Przed drugą partią nasza tenisistka udała się na przerwę toaletową. I na kort wyszła odmieniona. Wróciła jej pewność siebie, dzięki czemu wygrała cztery pierwsze gemy. Ale potem nastąpił zwrot akcji i Chinka doprowadziła do wyrównania, zwyciężając 7:5, a tym samym pieczętując swój awans do wielkiego finału igrzysk olimpijskich w Paryżu. Tenis: IO Paryż 2024. Iga Świątek pokonana. Tak zareagowała po porażce z Qinwen Zheng Mecz zamknął niecelny return Igi Świątek. Serwis rywalki nieco ją odrzucił, przez co 23-latce zabrakło dosłownie centymetrów, by piłka wylądowała w polu gry. Niestety, odbiła się od paryskiej mączki już za linią końcową. Widząc to Qinwen Zheng w przypływie euforii momentalnie padła na kort. Wstawała jednak z ziemi mając nietęgą minę. Iga Świątek oprotestowała jeszcze bowiem jej serwis zgłaszając, że był on autowy. Do liderki rankingu WTA podeszła pani arbiter Miriam Bley, patrząc na ślad piłki na mączce. Niestety, jej decyzja była bezwzględna dla Polki. Był to koniec marzeń Igi Świątek o olimpijskim finale. Rywalka zaatakowała Igę Świątek. Padła riposta. "Można by ją skompromitować" Reprezentantka Polski mimo zapewne wielkiego rozgoryczenia do końca zachowała klasę - podeszła do siatki i pogratulowała przeciwniczce zwycięstwa, po czym szybko spakowała swój sprzęt i po cichu opuściła kort, nie rzucając się w oczy. Qinwen Zheng w tym czasie celebrowała natomiast swój wielki sukces.