Sceny z Igą Świątek za kulisami, ekspertka od razu wyłapała. "Po prostu ją objął". Padają zachwyty
Za Igą Świątek bardzo udany start w pierwszym tegorocznym Wielkim Szlemie, okraszony szalenie zaciętym występem w półfinale Australian Open. Emocje Polki zostały wystawione na próbę, wszak była już o włos, aby radować się z awansu do upragnionego finału. Jednak nie wykorzystała meczbola i w rezultacie przegrała 7:5, 1:6, 6:7(8) z Madison Keys. Niecodzienne sceny rozegrały się za zamkniętymi drzwiami, do których teraz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wróciła Joanna Sakowicz-Kostecka.
![Iga Świątek i jej trener, Wim Fissette, w krótkim czasie zbudowali bardzo ciepłą relację, co za duży walor uważa Joanna Sakowicz-Kostecka](https://i.iplsc.com/-/000KINFHGJECHI2S-C461-F4.webp)
Iga Świątek po zmianie trenera już udowadnia, że pozostała na poziomie, który utrzymuje od kilku lat. A jeśli doszukiwać by się na siłę zmiany w krótkim czasie na plus, to zakończony w miniony weekend turniej Australian Open może być taką jaskółką. Rewolucji w tenisie jednej z najlepszych tenisistek świata być nie może, toteż Wim Fissette rozpoczynając współpracę z Polką doskonale wiedział, że nie może popełnić zasadniczego błędu. A tym byłaby chęć na siłę poprawiania elementów, które już znakomicie funkcjonują. Belg słusznie uznał, że świetnie funkcjonująca maszyneria wymaga ingerencji tylko tam, gdzie widać rezerwy.
Sakowicz-Kostecka o Świątek i trenerze. "To jest dla mnie kluczowy obrazek"
I między innymi poszedł w kierunku forhendu, a znawcy tenisa w ciągu ostatnich paru tygodni już wyłapali progres Polki w tym elemencie. "Technikalia" to jedno, nie mniej ważna - stąd tak istotna od lat rola w teamie Igi Świątek Darii Abramowicz - jest strona, nazwijmy to, ludzka, czyli cała psychologia relacji.
Przyzwyczajona do wygrywania Iga Świątek nie przechodzi, ot tak, nad porażkami do porządku dziennego. Co prawda prędko jest w stanie "przerobić temat", ale na gorąco widać, jak boli ją moment, gdy schodzi z kortu pokonana. Dokładnie tak samo było w starciu z Madison Keys, która na Rod Laver Arena odniosła życiowy sukces. Zanim wygrała finał z Aryną Sabalenką, po kapitalnej bitwie pokonała naszą gwiazdę. Wyszła nawet z takiej opresji, jak piłka meczowa dla Polki, by w wielkim stylu wejść do pierwszego w życiu wielkoszlemowego finału.
Idze Świątek nigdy nie brakuje klasy, mimo emocji pogratulowała świetnej walki 30-letniej Amerykance, ale w środku przeżywała swoje emocje. Raszynianka znów nie wstydziła się łez, a gdy zniknęła już za zamkniętymi drzwiami, dalszy obraz zarejestrowały kamery Eurosportu.
W tak zwanym player concierge, czyli miejscu, w którym sportowcy czekają na transport do swoich miejsc zakwaterowania, doszło do spotkania Świątek ze sztabem. Na dzień dobry, naprzeciw swojej zawodniczce, wyszedł trener Fissette, a sposób, w jaki zachował się względem 23-latki, wzbudził powszechny aplauz. Między innymi ze strony byłej tenisistki, a obecnie ekspertki i komentatorki tego sportu Joanny Sakowicz-Kosteckiej. Swoimi wrażeniami podzieliła się w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
- To wciąż początek współpracy, więc nie spodziewałam się rewolucji. Sama Iga mówiła, że zmiany takie nie będą. W kontekście pracy z Belgiem bardziej zwracam uwagę na wymiar ludzki. Bardzo ujęła mnie scena za kulisami, gdy po meczu z Keys Iga spotkała się z trenerem, a on ją po prostu objął i wspierał. To jest dla mnie kluczowy obrazek - trener dumny ze swojej zawodniczki, nawet w trudnym momencie.
~ Joanna Sakowicz-Kostecka
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje