Awansując do ćwierćfinału Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, Iga Świątek napisała już historię polskiego sportu. Nigdy wcześniej żadna tenisistka, ani tenisista z Polski nie dotarli na najważniejszej imprezie sportowej 4-lecia tak daleko. Raszynianka pobiła tym samym osiągnięcia Agnieszki Radwańskiej, której nigdy na igrzyskach szczególnie się nie wiodło. Pojedynek z Danielle Collins wzbudził gigantyczne emocje, chociaż więcej niż o starciu na korcie, mówiło się o tym "poza nim". Amerykanka miała do Polki wiele pretensji i zarzuciła jej fałszywość. Atrakcyjne widowisko przedwcześnie przerwał krecz doświadczonej tenisistki. Nie ustalono, co konkretnie było jego przyczyną. Nie była to raczej kontuzja, bo niedługo później 30-latka przystąpiła do rywalizacji w deblu. Fatalny pierwszy set, a potem krótkie przebudzenie. Zheng lepsza od Igi Świątek W czwartek należało szybko zapomnieć o kontrowersyjnych słowach rozżalonej Amerykanki i skupić się w pełni na półfinałowym starciu z Qinwen Zheng. Zwycięstwo nad Chinką dałoby już pewność, że liderka rankingu WTA wyjedzie z Paryża z medalem. A z 21-latką do tej pory Iga wygrała wszystkie sześć starć. Znany polski muzyk przyłapany na meczu Igi Świątek w Paryżu. Już wcześniej przyniósł jej szczęście W pierwszym secie oglądaliśmy Igę Świątek w szerzej nieznanym kibicom wydaniu - mocno zestresowaną. Mnożyły się błędy 23-latki, co było wodą na młyn dla Qinwen Zheng. Chinka aż trzykrotnie przełamała pierwszą rakietę świata i dość szybko triumfowała 6:2. Momentami Iga wyglądała na całkowicie bezradną - zawodził serwis, a mylić potrafiła się nawet w prostych sytuacjach. Na całe szczęście z zupełnie innym nastawieniem przystąpiła do drugiej partii. Skrajnie inną postawę raszynianka zaprezentowała na starcie drugiego seta. Role się odwróciły i to Polka wygrywała kolejne piłki, a Qinwen Zheng zaczyna się gubić. W efekcie Światek wyszła na prowadzenie 4:0. I w niedługim czasie całkowicie je roztrwoniła. Chinka doszła ją na 4:4, a chwilę później wyszła na prowadzenie 6:5. I znów raziła liczba niewymuszonych błędów Igi. Polka rozbita po porażce w półfinale. Ledwo powstrzymywała łzy Zheng była w czwartek lepsza niemal w każdym aspekcie i ostatecznie to ona triumfowała 6:2, 7:5. A Idze Świątek pozostała walka o brąz igrzysk w Paryżu. Do mixed zony Polka wyszła dość późno po zakończeniu spotkania, z mocno przeszklonym wzrokiem. Widać było, jak odbiła się na niej bolesna porażka. Jak zareagowała na to, czy Qinwen Zheng była tego dnia zwyczajnie lepsza? - Bez dwóch zdań, miałam dziurę na bekhendzie i rzadko mi się to zdarza, bo to moje najlepsze zagranie. Technicznie nie byłam dobrze ustawiona. Pewnie też ze względu na napięcie i to, że mecze grałam dzień po dniu, więc nie mieliśmy kiedy doszlifować tego, choc to nie jest żadne usprawiedliwienie. Starałam się to korygować w trakcie meczu, ale totalnie mi to nie wychodziło, a ona to wykorzystała - stwierdziła Iga Świątek w rozmowie z "Eurosportem". To było do Świątek niepodobne. Wystarczy spojrzeć, przez to przegrała? Na więcej pytań raszynianka nie zdołała już odpowiedzieć - głos uwiązł jej w gardle. Kamery uchwyciły, jak chwilę później 23-latka odwróciła się w stronę ściany i rozpłakała. Były to niezwykle bolesne obrazki. Porażka w półfinale nie oznacza dla najlepszej tenisistki świata końca rywalizacji w Paryżu. Iga wciąż ma szansę na sięgnięcie po brąz igrzysk. Swoją rywalkę pozna jeszcze w czwartek, po zakończeniu spotkania Anny Karoliny Schmiedlovej z Donną Vekić.