Iga Świątek z paryskim Wielkim Szlemem na kortach imienia Rolanda Garrosa ma praktycznie same dobre wspomnienia. Polka tę imprezę wygrywała bowiem aż cztery razy, w tym trzy razy z rzędu, rozpoczynając od 2022 roku. Nie może więc dziwić, że nawet wobec słabszej dyspozycji przed turniejem, nikt Świątek w tym roku nie skreślał. Świątek odrobiła stratę w meczu z Sabalenką, potem nastał pogrom. 139 minut emocji w Paryżu Droga Polki do półfinału tegorocznego turnieju prosta nie była. Z pewnością wspominany będzie przez lata mecz Świątek z Jeleną Rybakiną w czwartej rundzie imprezy, gdzie wydawało się, że obrończyni tytułu jest już jedną nogą poza turniejem. Ostatecznie straty odrobiła i awansowała do ćwierćfinału, w którym bez większych kłopotów rozprawiła się z Eliną Switoliną. Sabalenka w finale Roland Garros. Słowa uznania dla Świątek W półfinale na Świątek czekało największe z możliwych wyzwań, a więc rywalizacja z Aryną Sabalenką, która do tego momentu turnieju dobrnęła właściwie bez żadnych kłopotów. Obie panie stworzyły wielkie widowisko i zdecydowanie nie zawiodły oczekiwań kibiców. Panie zagrały trzy sety, dwa z nich były bardzo zacięte, ale w trzecim niestety to Sabalenka zdominowała kompletnie Świątek i zapewniła sobie awans do sobotniego wielkiego finału. Chwile grozy w meczu Świątek z Sabalenką, trybuny zamarły. Sceny w Paryżu Po spotkaniu widać było, że targają nią naprawdę mocne emocje. - Szczerze, to był niesamowity mecz, ale dla mnie to nie jest skończona praca. Jestem zachwycona tym, co dzisiaj się działo, tą atmosferą na trybunach - powiedziała na gorąco Białorusinka. - Iga jest najtrudniejszą przeciwniczką, w szczególności na mączce i na kortach Roland Garros, to był bardzo trudny mecz. Cieszę się, że byłam w stanie to wszystko dobrze poprowadzić i w odpowiednim momencie odnaleźć swój serwis, co sprawiło, że było trochę łatwiej w końcówce - dodała, komplementując Igę i wskazując klucz do sukcesu.