Starcie z Madison Keys było dwudziestym Polki w historii jej występów na obiektach Foro Italico. Bilans Iga ma znakomity - 18 zwycięstw, dwa porażki. Pierwsza, w debiucie w 2020 roku, z Arantxą Rus, była raczej dziełem przypadku. Ledwie dwa tygodnie później Polka kapitalnie spisała się we French Open, zdobyła swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł. Druga zaś, przed rokiem, to bardziej efekt kontuzji i ciężkich warunków w nocnym starciu z Jeleną Rybakiną. A później Iga znów poleciała do Paryża i zgarnęła pełną pulę. Iga Świątek - druga tenisistka w historii, która zdobyła ponad 11 tysięcy punktów. I to po kilkunastomiesięcznej przerwie! Wcześniej raszynianka dwukrotnie jednak ten turniej wygrała - w 2021 i 2022 roku. W tym drugim przypadku już jako liderka rankingu WTA, było w trakcie swojej rekordowej serii 37 zwycięstw. To wtedy całkowicie zdominowała kobiecy tour, po zakończeniu kariery przez Ashleigh Barty, nie znalazła godnej rywalki. Może i na końcu sezonu nie wygrała w Teksasie WTA Final, ale rok zakończyła z gigantyczną przewagą w rankingu - miała w dorobku 11085 punktów. Więcej w historii wywalczyła tylko jedna tenisistka - Serena Williams. Amerykanka, jedna z największych legend tej dyscypliny, tak zdecydowanie panowała w latach 2013-2016. W lutym 2013 roku zdystansowała Wiktorię Azarenkę, po raz szósty wskoczyła na fotel liderki światowej listy, pozostała na nim przez... 186 kolejnych tygodni. W tym względzie wyrównała historyczny rekord Steffi Graf. Ona też była absolutną dominatorką, w czerwcu 2013 roku, gdy wygrała French Open, dobiła do granicy 13615 punktów - to rekord, odkąd w taki sposób oceniane są turnieje. Ponad 13 tys. punktów miała też w kolejnych dwóch sezonach. Iga w pogoni za punktowym rekordem Sereny Williams. Łatwo jednak nie będzie Iga Świątek miała swój najwyższy dorobek punktowy w rankingu przez kilka tygodni - przypadł akurat na koniec sezonu, spadł dopiero na początku 2023 roku. Najpierw do 11025 punktów, po Australian Open - do 10485. Na poziom ponad 11 tys. wbiła się ponownie dopiero teraz. Na razie wirtualnie, awansując do półfinału w Rzymie. Trzeba też zaznaczyć, że od tego sezonu do łącznego dorobku zaliczane są o dwa turnieje więcej - Polce jest więc teoretycznie łatwiej pobić swój rekord. Jeśli wygra półfinał w Rzymie - z Coco Gauff lub Qinwen Zheng - będzie miała 11345 punktów. Jeśli wygra też finał - 11695. Czy i kiedy może ewentualnie myśleć o pobiciu rekordu Sereny? Najwcześniej późnym latem. Warunkiem jest jednak ponowne wygranie Rolanda Garrosa i utrzymanie 2 tysięcy punktów za triumf w Paryżu. Później zapewne Polka straci 110 punktów za ubiegłoroczny półfinał z Bad Homburg, podczas Wimbledonu będzie bronić 430 punktów. Czy przed londyńskim turniejem zdecyduje się na grę w którymś z turniejów WTA 500, choćby w Berlinie? Niewykluczone, że nie. Nawet więc triumf w Londynie nie da w takiej sytuacji możliwości pobicia wyniku słynnej Amerykanki. Na to trzeba będzie czekać znacznie dłużej - i to przy założeniu, że Iga zagra najlepszy sezon na trawie. Do sierpniowych zmagań w USA, już po igrzyskach.