Zanim wczoraj Iga Świątek wyszła na kort, by "pożreć" Marketę Vondrousovą i w spektakularnym stylu zameldować się w półfinale French Open, kort centralny należał do Coco Gauff i Ons Jabeur. Przeciwko sobie stanęły zatem trzecia tenisistka świata i notowana na dziewiątym miejscu Tunezyjka. Coco Gauff: Dorastam i uczę się trochę lepiej radzić sobie z presją Mecz był zacięty, pierwszy set padł łupem Amerykanki, w drugiej partii jeszcze efektowniej zwyciężyła Jabeur. I o wszystkim rozstrzygała trzecia partia, w której decydujące okazało się jedno przełamanie. Ons zapłaciła wysoką cenę za wydarzenia z trzeciego gema, w nim straciła podanie i tych strat już nie zdołała odrobić do końca spotkania. Już wtedy wiedzieliśmy, że to Gauff czeka w półfinale na lepszą ze starcia Świątek - Vondrousova. Iga po raz kolejny, w korespondencyjnym pojedynku, uwinęła się dużo szybciej od swojej najbliższej rywalki. Do polsko-amerykańskiego starcia dojdzie w czwartek 6 czerwca, a dokładną porę batalii o finał na korcie Philippe'a Chatriera poznamy dzisiaj. Gdy mistrzyni US Open z 2023 i finalistka French Open z 2022 w grze pojedynczej dotarła na konferencję prasową, 62-minutowy mecz Igi Świątek był już dawno rozstrzygnięty. Wynikało to z tego, że Amerykanka "po drodze" wystąpiła jeszcze w deblu, więc dopiero po grze podwójnej była w stanie oddać się medialnym obowiązkom. Pierwsze pytanie skierowane do niej w kontekście Igi Świątek, po tym co wydarzyło się później, było tylko niewinną rozgrzewką. A wręcz momentem bardzo przyjemnym, bo przywołano opinię Polki, która doceniła progres 20-latki w sferze mentalnej na przestrzeni rozegranych przeciwko sobie jedenastu spotkań. - Nie wiem, czy jest to coś, nad czym aktywnie pracowałam, czy to po prostu kwestia dojrzałości na przestrzeni lat. Myślę, że po prostu dorastam i uczę się trochę lepiej radzić sobie z presją. Nie mam trenera mentalnego ani nikogo podobnego, związanego ze sportem, ale wiedziałam, że muszę się poprawić i być po prostu bardziej pewna. Myślę, że to po prostu przyszło z dojrzałością i świadomością - odparła tenisistka urodzona w Atlancie. W dalszej kolejności Gauff została podpytana o to, naturalnie bez wchodzenia w szczegóły na temat taktyki, czy ma jakiś jasny pomysł, w jaki sposób może skutecznie przeciwstawić się Świątek na jej ulubionej, paryskiej mączce. "Nie jestem Potapową, ani Vondrousovą. Cała presja spoczywa na Idze Świątek" Najlepsze zostało na koniec, a to za sprawą dziennikarza radiowego z naszego kraju. Zapytał Gauff, co sądzi o grze Igi Świątek w obecnej edycji Rolanda Garrosa, a następnie zwrócił jej uwagę, z jak zabójczą skutecznością odprawiała kolejne rywalki. Wymienił wyjście z beznadziejnej sytuacji z Naomi Osaką, sportowe zniszczenie Anastazji Potapowej w 40 minut, a w ćwierćfinale zabawienie się z wciąż aktualną mistrzynią Wimbledonu Vondrousovą. "Czy robi to na tobie wrażenie i sprawia, że perspektywa meczu z Igą jest dla ciebie bardziej stresująca? A także jak radzisz sobie ze świadomością, że zagrasz z przeciwniczką, z którą przegrywałaś dziesięć razy?". I zwłaszcza to ostatnie pytanie mocno dotarło do świadomości Amerykanki. Najpierw się uśmiechnęła, a gdy odparła: "ładnie to ująłeś", roześmiała się, a razem z nią kilkunastu dziennikarzy. Dalej było już jednak poważnie z ust młodej gwiazdy tenisa. - Słuchaj, ona jest oczywiście numerem 1 na świecie i wygrała ten turniej już trzy razy, ale myślę, że po prostu podchodzę do tego wyzwania z pewnością siebie. Kiedy grałam z nią w Cincinnati (jedyny triumf Coco nad Igą - przyp. AG), to nie weszłam na kort z myślą: "Och, nigdy wcześniej jej nie pokonałam, nigdy nie odebrałam jej nawet seta". Nie mogę więc i tym razem myśleć o byłych pojedynkach. Ja nie jestem Potapową, ani Vondrousovą. Może i mogłabym przegrać z nią takim samym wynikiem, może nie, ale po prostu wyjdę do meczu i spróbuję wygrać. Nie mam nic do stracenia, a cała presja spoczywa na niej - odparła Gauff, z psychologicznego punktu widzenia świetnie pozbywając się nadmiarowego ciężaru. Artur Gac, Paryż