To była niezwykła niedziela w Australii - przyniosła dwa spektakularne mecze finałowe w turniejach z udziałem najlepszych tenisistek świata. Najpierw Jelena Rybakina rozbiła Arynę Sabalenkę, oddała jej zaledwie trzy gemy, wygrała pierwszą partię do zera. A to się Białorusince zdarza wyjątkowo rzadko - po raz ostatni w sierpniu 2022 roku w San Jose, gdy przegrała tak trzeciego seta z Darią Kasatkiną. W Brisbane radziła sobie aż do finału znakomicie, oddała w czterech meczach rywalkom zaledwie 15 gemów, a jednak w pojedynku z Kazaszką nie miała nic do powiedzenia. Tym samym chwilę później odpowiedziała Iga Świątek, która do stanu 4:3 w pierwszym secie toczyła zacięty bój z Angelique Kerber, mieszkająca w Puszczykowie pod Poznaniem Niemka miała nawet pięć szans na przełamanie serwisu Polki. "Angie" nie dała jednak rady tego uczynić, a później Iga rozpoczęła szturm, który zakończył się dziewięcioma kolejnymi wygranymi gemami i triumfem 6:3, 6:0. Czyli niemal dokładnie tak, jak w przypadku Rybakiny - odwrotna była tylko kolejność. Jaki koniec roku, taki i początek kolejnego. Iga Świątek nadal błyszczy na korcie Sam triumf w Sydney oznacza, że Polka dostanie za swoją grę w United Cup aż 500 punktów, czyli maksymalną liczbę możliwą do zdobycia. Powiększy więc przewagę w łącznym rankingu nad Sabalenką o kolejnych 175 oczek. Ale nie tylko - będzie miała przewagę nad najgroźniejszą rywalkę w jeszcze jednym prestiżowym rankingu, w którym przez cały poprzedni rok musiała gonić tenisistkę z Białorusi. Chodzi oczywiście o ranking Race, który decyduje o tym, które zawodniczki zagrają na końcu sezonu w turniejach WTA Finals (osiem najlepszych) oraz WTA Elite Trophy (dwanaście kolejnych). To tam często rozstrzyga się walka o miano tej najlepszej w całym roku, tak było choćby na początku listopada w Cancun. W Meksyku Iga odniosła spektakularny sukces, "zrzuciła" Sabalenkę z pozycji liderki rankingu - i to prawdopodobnie na długie tygodnie. Jest już pewne, że do zmiany nie dojdzie także po najbliższym Australian Open. "Nowy" ranking WTA Race. Tak świetnego początku Iga jeszcze nigdy nie miała W tym roku punkty do WTA Race naliczane będą nieco inaczej - ma to też związek z powiększeniem liczby zaliczanych do punktacji turniejów do 18 i zrównaniem znaczenia wszystkich imprez WTA 1000. Liczą się więc tutaj: obowiązkowo cztery Wielkie Szlemy, wszystkie 10 turniejów WTA 1000 i tylko cztery dowolne inne. Iga Świątek jeszcze nigdy nie prowadziła w tej klasyfikacji w styczniu, na samym początku sezonu. Nie wygrała bowiem żadnego turnieju w pierwszym tygodniu, nie była też w stanie - na razie - wygrać Australian Open. Teraz zaś dostanie 500 punktów za wygranie wszystkich spotkań w Perth i Sydney - wynika to z nowych regulacji, bo w poprzednim sezonie było jeszcze niemożliwe. Wtedy istniał tylko jeden wariant punktacji: przyznawano je za kolejne zwycięstwa, ale według pozycji rywalek w rankingu. Gdyby tak było i teraz, Polka dostałaby mniej niż 300 punktów. Rybakina może zagrać w Adelajdzie i uciec Polce. Kluczowy będzie pierwszy szlem Iga Świątek odpowiedziała więc Rybakinie, która także 500 punktów dostała za wygraną w Brisbane nad ranem polskiego czasu. Kazaszka też zresztą skorzystała z regulaminowych nowości, bo w poprzednim sezonie za wygranie turnieju tej rangi była nagroda w postaci 470 oczek. Jak długo potrwa taka sytuacja na szczycie WTA Race? Możliwe, że... zaledwie tydzień. Polka przed Australian Open będzie bowiem odpoczywać, Kazaszka zaś już wcześniej zgłosiła się do rywalizacji w WTA 500 w Adelajdzie. Tam za samą grę może dostać jeden punkt, nawet jeśli przegra pierwsze spotkanie. Nie można jednak wykluczyć, że ostatecznie zrezygnuje z występu, bo swoją formę już sprawdziła, a rozgrywanie dwóch wyczerpujących turniejów przed Wielkim Szlemem nie wydaje się być dobrym pomysłem. A później liderką w takiej klasyfikacji i tak będzie zapewne ta, która podniesie puchar za triumf w Australian Open.