Dzisiejszy mecz Świątek z Potapową na korcie centralnym był jak zderzenie sportowców z dwóch lig i z przeciwległych biegunów, które dzieli przepaść. Pierwszy tego dnia pojedynek na korcie Philippe'a Chatriera jeszcze dobrze się nie zaczął, a już mieliśmy jego koniec. Iga Świątek za porażkę w jedynym dotychczasowym ich wspólnym starciu w czasach juniorskich zrewanżowała się absolutną deklasacją. Potapowa tłumaczy się po meczu ze Świątek. "Emocje we mnie wybuchły" Obrończyni tytułu potrzebowała ledwie 40 minut, by wprost upokorzyć swoją przeciwniczkę. Trudno o bardziej dobitny dowód dominacji, niż dwa sety rozstrzygnięte w rozmiarach 6:0, 6:0. Potapowa została zapytana, jak to wyjaśnić, że dostała tak szybką lekcję tenisa od Polki. I zaczęła się gęsto tłumaczyć okolicznościami. - Niestety to co się stało, wynikło z tego, że nie byłam w swojej najlepszej dyspozycji i wszystko nie grało. Z tyłu tego wszystkiego było wiele stresu, ponieważ przez tydzień byłam w kompletnej "bańce", nie wiedziałam kiedy i czy będę rozgrywała swoje mecze. Było to oczywiście związane z deszczem. To zabrało mojemu ciału wiele energii i w rezultacie w ciągu ostatnich kilku dni niestety zaczęłam się czuć nie za dobrze. Ani dobrze nie spałam, ani odpowiednio się nie odżywiałam. To nie jest proste w takich okolicznościach trzymać się w jednym kawałku, aby próbować grać na swoim możliwie najwyższym poziomie - mówiła oryginalnie ubrana Potapowa, przybyła na spotkanie z głęboko wciśniętą na głowę bejsbolową czapeczką. - Dzień wcześniej, w związku z deblem, byłam na kortach od 9 do 19 bez ani jednego odbicia piłki. To nie są przygotowania, jakie powinny poprzedzić mecz czwartej rundy Wielkiego Szlema przeciwko numerowi jeden. Ta lekcja jest dla mnie nauką, z której muszę jak najwięcej wyciągnąć i liczę, że następnym razem będzie lepiej - próbowała się rozchmurzyć Rosjanka, dodając ze zrozumieniem pod adresem organizatorów French Open: - Wiem, że dyrektorzy turnieju i sędziowie robili, co mogli, wykonywali świetną pracę, ale nie da się mieć pogody pod kontrolą, więc to nie jest ich wina. Następnie tłumaczyła się, że największe problemy pojawiły się poprzedniej nocy, a wybiły dzisiaj, w starciu z rywalką najtrudniejszą z możliwych. - Ubiegłej nocy nie przespałam nawet jednej godziny. Nie wiem dlaczego, ale sądzę, że to przez całą tę sytuację, która utrzymywała się od tygodnia. To bardzo ciężka sytuacja, kiedy chcesz pokazać się z dobrej strony, ale masz wewnętrzny stres, który jeszcze narasta. A dzisiaj nadszedł dzień, kiedy te emocje we mnie eksplodowały. To było ciężkie. Za mną trudny turniej, bardzo trudny - zaakcentowała tenisistka. Potapowa, choć trudno poczytywać to negatywnie, sama z siebie nie wypowiedziała imienia i nazwiska "Iga Świątek", ale gdy z ust wysłannika Interii padło pytanie, jakie są jej relacje z Polką i jak ją ocenia, odparła bardzo zdecydowanie. Artur Gac, Paryż