Gdy Iga Świątek całkowicie zdominowała tenisową rywalizację w pierwszej połowie 2022 roku i odniosła 37 zwycięstw z rzędu, rywalki były bezradne. Rzadko której udawało się wygrać choćby jednego seta, o wygraniu całego spotkania nie było mowy. Polka rządziła i dzieliła, ale sytuacji, by wygrać mecz 6-0, 6-0 praktycznie nie miała. Wyjątek zdarzył się tylko raz, w kwietniowym spotkaniu play-off Billie Jean King Cup, w którym Polska mierzyła się z pozbawioną Simony Halep Rumunią. W pierwszym starciu z Mihaelą Buzarnescu Polka przegrała tylko jednego gema, następnego dnia zmierzyła się w notowaną w czwartej setce rankingu Andreeą Prisacariu. Tu była bezwzględna - Rumunka wyjechała z kortu z... "rowerkiem", nie ugrała ani gema. Tłumy kibiców w hali w Radomiu miały wielkie powody do radości. Foro Italico - miejsce stworzone specjalnie dla Igi Świątek. Rywalki mogą tylko drżeć Był to jedyny przypadek w 2022 roku, gdy raszynianka wygrała mecz tak wysoko - minął więc już ponad rok. Co innego jednak wygrać spotkanie z nisko notowaną rywalką, gdy losy rywalizacji między krajami są już praktycznie rozstrzygnięte, a co innego - dokonać tego na głównej arenie podczas wielkiego turnieju. Pierwszy przypadek "rowerka" w zawodowej karierze (trzy miała jeszcze jako juniorka w kwalifikacjach do turniejów ITF) Świątek zanotowała bowiem dokładnie dwa lata temu, w tym samym miejscu, w którym była dzisiaj. W finale turnieju WTA 1000 w Rzymie rozgromiła bowiem byłą triumfatorkę ze stolicy Włoch, Czeszkę Karolinę Plíškovą. W pandemicznym turnieju, w którym niewielu widzów w maseczkach mogło być na trybunach, na dodatek siedzieli w sporych odległościach od siebie, emocji nie było za wiele. Świątek zakończyła sprawę w 45 minut - rozgromiła dziewiątą rakietę świata 6-0, 6-0. Dziś zdarzyło się to po raz trzeci - ofiarą stała się Pawliuczenkowa, niegdyś 11. zawodniczka w tourze. Dla niej musiało to być szczególnie bolesne - nigdy w karierze nie przegrała meczu w taki sposób, a w profesjonalnym tenisie debiutowała ponad 17 lat temu. Dwa razy za to wygrała 6-0, 6-0: z Serbką Ivaną Jorović oraz Niemką Tatjaną Marią. Czternaście wysokich zwycięstw Igi Świątek, oddała przeciwniczkom tylko gema. Raz znalazła się w roli ofiary Wiele razy za to Świątek wygrywała swoje mecz bardzo wysoko, ale "pozwalała" rywalkom na wygranie choćby honorowego gema. Siedem razy triumfowała 6-1, 6-0, pokonała tak m.in. Madison Keys, Weronikę Kudiermietową czy niedawno w Dubaju Ludmiłę Samsonową. Siedem razy wygrała też 6-0, 6-1 - tu na liście pokonanych są m.in. druga z sióstr-bliźniaczek Plíškovych Kristýna, ale także ponownie Kudiermietowa czy Danielle Collins. Te dwa ostanie starcia miały zresztą miejsce w tym roku, w Dausze. No i trzeba też przypomnieć, że raz to Świątek kończyła mecz z honorowym gemem, ale było to jeszcze w czasach, gdy dopiero przebijała się na wyżyny tenisowego świata. Za to na jej ukochanej paryskiej mączce - w czwartej rundzie French Open w 2019 roku. Simona Halep rozbiła wtedy Polkę 6-1, 6-0, ale Świątek nie musiała wówczas długo czekać na efektowny rewanż. Niespełna półtora roku później, w tym samym miejscu, pokonała Halep 6-1, 6-2 także w czwartej rundzie, a później sięgnęła po swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł.