Iga Świątek zakończyła już koszmar, jaki spotkał ją w ostatniej części tego sezonu. Wszystko zaczęło się niedługo po rozczarowujących dla niej igrzyskach olimpijskich w Paryżu, a konkretnie w Cincinnati. To tam właśnie nasza gwiazda walczyła o kolejne 1000 punktów w swojej karierze, a jednocześnie testowała swoją formę przed rywalizacją w US Open. W obu tych imprezach nie udało się wypełnić celu, którym było zwyczajnie końcowe zwycięstwo i zdobycie pucharu. Iga Świątek już odwieszona, ale koszmar się nie kończy. "Sprawa nie jest zamknięta" Jak się jednak okazało kilka miesięcy później Polkę spotkała jeszcze większa nieprzyjemność w postaci pozytywnego wyniku testu na doping, który przeprowadzono u niej właśnie, gdy była w Cincinnati. O swojej dopingowej wpadce raszynianka dowiedziała się podczas jednej z sesji zdjęciowych, w których brała udział. O całych kulisach tego, w jakich okolicznościach spotkała ją ta wiadomość opowiedziała w "Faktach po faktach" w rozmowie z Anitą Werner z TVN-u. Świątek usłyszała zarzuty i pytanie o Rosjanina. Nagle parsknęła śmiechem Dziennikarka nie omieszkała zadać także pytania o wniosek, który publicznie złożył Jewgienij Kafelnikow. Ten zażądał... dożywotniej dyskwalifikacji dla każdego "dopingowicza". - To wstyd, co dzieje się teraz w tenisie. Powinien być dożywotni zakaz dla każdego, kto zostanie przyłapany na stosowaniu zakazanych substancji! - oburzał się były rosyjski tenisista, który w końcówce XX wieku dwukrotnie wygrał turniej rangi Wielkiego Szlema [WIĘCEJ TUTAJ]. Sensacja w Brazylii, Polka zatrzymała faworytkę. 19 punktów z rzędu, rekordowa lokata - Jak reagujesz, kiedy słyszysz, że były tenisista Jewgienij Kafelnikow domaga się dożywotniej dyskwalifikacji dla wszystkich zawodników, u których wykryto zakazane substancje, czyli także dla Ciebie? - zapytała Werner. Świątek błyskawicznie parsknęła śmiechem, czując się zszokowana taką opinią. - Szczerze mówiąc, pierwszy raz o tym słyszę. Myślę, że od czasów, kiedy on był na korcie dużo się zmieniło i sama medycyna oraz wykrywalność... myślę, że nie przeczytał dokumentacji każdego z nas i nie przyjrzał się tym sprawą. Po prostu to zignoruję - powiedziała nasza mistrzyni. W dalszej części rozmowy opowiedziała także, ile pieniędzy musiała wydać na proces obrony swojego dobrego imienia [WIĘCEJ TUTAJ] oraz sytuację z Międzynarodową Agencją Antydopingową, która wciąż może się odwołać od werdyktu, ale zdaniem raszynianki, nie ma ku temu żadnych podstaw [WIĘCEJ TUTAJ].