- Mam do was ogromny szacunek i wiem, że gramy dla was, ale czasami będąc pod dużą presją, kiedy coś krzyczycie podczas wymiany, naprawdę trudno jest się skoncentrować. Zwykle o tym nie wspominam, bo chcę być zawodniczką, która pozostaje skupiona, ale to jest dla nas poważna sprawa. Całe życie walczymy o to, żeby być coraz lepszymi. Czasami trudno to zaakceptować. Stawka jest duża, a do wygrania jest wiele pieniędzy. Utrata kilku punktów może sporo zmienić. Proszę, jeśli możecie nas wspierać pomiędzy wymianami, ale nie w ich trakcie, tak byłoby wspaniale. Mam nadzieję, że nadal będziecie mnie lubić, choć wiem, że francuska publiczność może mieć takich tenisistów, których nie lubi i ich wygwizduje. Ale kocham was i zawsze uwielbiam tu grać, więc kontynuujmy to - w ten sposób Iga Świątek wypowiedziała się po wczorajszym meczu z Naomi Osaką. Paula Badosa bagatelizuje problem (o)krzyków. "Iga Świątek ma szczeście" Polka w trakcie spotkania dobitnie przekonała się, ile złego potrafią wywołać pojedyncze, nieprzemyślane reakcje niektórych widzów, którym się wydaje, że w każdym momencie mogą wyrażać swoje emocje. No nie, tenis jest takim sportem, gdy powinna zapadać całkowita cisza od momentu, gdy jeden z graczy zaczyna przygotowywać się do swojego serwisu. Być może nie każdy taki wybryk ma z premedytacją przeszkodzić konkretnemu graczowi, ale efekt jest taki, że zawodnicy w tego typu sytuacjach tracą punkty, nieraz będące na wagę złota. Trudno było się dziwić Idze Świątek, gdy po jednej z akcji, gdzie popełniła błąd, reklamowała pani sędzi, że przeszkodziło jej zachowanie jednego z kibiców. Co ją spotkało w odpowiedzi? Buczenie części trybun. Nic dziwnego, że Polka do końca kalkulowała, czy warto w tych okolicznościach - przy skrajnym zmęczeniu, gdy czasami dobór jednego słowa może być niefortunny - ryzykować zadarcia z co bardziej krewkimi osobami. Polka jednak to zrobiła, także w interesie choćby Davida Goffina, a dzisiejsze zdecydowane stanowisko dyrektorki tego wielkoszlemowego turnieju pozwalało sądzić, że warto było wyjść ze strefy komfortu. Aryna Sabalenka zapytana o mecz Igi Świątek z Naomi Osaką. Co za dobitny komentarz Białorusinki Okazuje się jednak, że w tourze na takie sprawy nie ma identycznego spojrzenia. Poświadczyła to dzisiaj na konferencji prasowej Paula Badosa, która w meczu drugiej rundy pokonała rywalkę z Kazachstanu, Julię Putincewą. Hiszpanka, która utrzymuje zażyłą przyjaźń z Aryną Sabalenką, o czym obie panie mówią na każdym kroku, odniosła się krytycznie do tego przemówienia, a zaczęła odpowiadać, gdy pytanie jeszcze nie do końca wybrzmiało. - Mnie to nie przeszkadza. Jak powiedziałam, grałam ostatnio na małych kortach i słyszałam mnóstwo hałasu. W tym momencie jestem tak skupiona na sobie i swoim meczu, że tak naprawdę mi to nie przeszkadza. Szczerze mówiąc, lubię, gdy fani kibicują i to wszystko. Myślę, że się tym nakręcam. Słuchajcie, mieliśmy bardzo trudną sytuację, kiedy graliśmy bez kibiców ze względu na pandemię koronawirusa, więc teraz jestem bardzo szczęśliwa, że fani wrócili i myślę, że są bardzo ważni dla naszego sportu - wygłosiła swoje stanowisko Badosa. Hiszpanka szybko jednak zorientowała się, że jedno z wypowiedzianych przez nią zdań zaczęło obracać się przeciwko niej. Chodzi o ten fragment, gdy rzekła - cytujemy - "Iga ma szczęście, że może grać cały czas na korcie Philippe'a Chatriera". - Niech ktoś powie Pauli Badosie, że Iga nie ma szczęścia, ona rok w rok ciężko pracuje, żeby móc grać na tym korcie - napisał jeden z użytkowników na portalu X. Oznaczenie zawodniczki przyniosło zamierzony efekt, bo do tej wiadomości odniosła się sama Hiszpanka. I próbowała wyjść z twarzą z tego, co być może tylko jej się wymskneło. - Hej, uspokójcie się! Wszyscy wiemy, że jest najlepszą zawodniczką na świecie i zawsze musi grać na największym korcie, ponieważ najbardziej na to zasługuje. Powiedziałam tylko, że na zewnątrz jest dużo więcej hałasu. Uspokójcie się - w koncyliacyjnym tonie zaapelowała Badosa. Artur Gac, Paryż