Początek starcia Świątek z Putincewą był zacięty, to znaczy zawodniczki wygrywały gemy przy swoim podaniu, ale i tak można było zauważyć sporą różnicę na korzyść Polki. Gdy Iga była na polu zagrywki, szybko wykorzystywała atut coraz bardziej poprawionego serwisu na trawie. Julia Putincewa szybko zaczęła. Kazaszka dała próbkę możliwości Iga Świątek kontra Julia Putincewa w trzeciej rundzie Wimbledonu. Śledź przebieg spotkania w Interii Z kolei jej rywalka męczyła się od drugiego gema, ale wyszarpała w nim wygraną, za co została nagrodzona gromkimi brawami. To zapewne był dowód na to, że zebrana publiczność woli oglądać emocjonujące starcia, które trzymają w napięciu, niż prędkie zwycięstwa, które rozstrzygają się w około godzinę. Dopóki wynikowo wszystko szło po myśli Putincewej, oglądaliśmy ją w opanowanej wersji. Ale wystarczyła chwila, by słowa samej zawodniczki "na korcie jestem jak gangster, a poza nim jak anioł" zaczęły się powoli urzeczywistniać. A mówiąc konkretnie Putincewa zaserwowała nam namiastkę swojego okołotenisowego "repertuaru" zachowań. Przy stanie 3:2 dla Świątek, Putincewa miała swoją zagrywkę, ale traciła punkt za punktem. Gdy na tablicy zrobił się wynik 40:0 dla naszej gwiazdy, zaczęła się pieklić. A konkretnie intensywnie gestykulować. Lecz nie w kierunku kortu, tylko w stronę trybun, jakby złości adresowała do swojego sztabu. Zupełnie sobie jednak nie pomogła, bo tego gema przegrała "na sucho" i było 4:2 dla najlepszej tenisistki świata. W kolejnym gemie mieliśmy niemalże powtórkę. Podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego prowadziła 30:0. Putincewa najpierw poprosiła o czelendż, a gdy nic nim nie wskórała, znów się ożywiła. Podobnie jak poprzednio, wpierw w stronę swojego sztabu na trybunach, a później zaczęła coś mówić zmierzając w stronę linii końcowej kortu. W tej drugiej sytuacji być może dodała sobie trochę animuszu, bo gdy set zaczął jej mocno uciekać, zdołała mocniej postawić się naszej gwieździe. Niemniej porażka w pierwszej partii 3:6 idealnie ilustrowała to, czego byliśmy świadkami na korcie. W drugim secie byliśmy świadkami potężnego zwrotu akcji. Putincewa zaczęła grać świetnie, a Polka jakby nieco za dużo kombinować. Kolejne akcje napędzały 35. zawodniczkę świata, o czym świadczy jej niesamowita statystyka niewymuszonych błędów. Okazuje się, że w całej drugiej partii tylko raz taka sytuacja odebrała jej punkt. Efekt? 6:1 dla skazywanej na porażkę przeciwniczki. Artur Gac, Wimbledon