Od tygodni mają narastać napięcia na linii zawodniczki - WTA, a teraz, w Cancun, relacje uległy pogorszeniu. Według informacji "The Athletic" 21 zawodniczek (wśród nich m.in. Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina) wystosowało do WTA list, w którym domaga się m.in. podwyższenia wynagrodzeń, poprawy warunków na turniejach, bardziej elastycznych oraz zrównoważonych harmonogramów imprez i zagwarantowania przedstawicielce z grupy miejsca w Radzie WTA. Na odpowiedź czekano do 13 października, ale ta nie nadeszła. Osobny list do WTA miała wysłać ostatnio Iga Świątek. Paula Wolecka, rzeczniczka prasowa Polki, potwierdza, że do takiego ruchu doszło i że druga rakieta świata dołączyła do "zjednoczonego frontu w walce o realne zmiany". "Nie ma już takich gwiazd". Szpilka wbita w Świątek i Sabalenkę Ruch zawodniczek wywołał spore poruszenie w środowisku. Większość byłych zawodniczek, kibiców i komentatorów, szczególnie po tym, co dzieje się w turnieju WTA Finals w Cancun, gdzie korty przygotowano dosłownie na godziny przed imprezą, zgadza się, że WTA ma spore problemy i nie jest organizacją, którą można byłoby stawiać za wzór. Nie wszyscy jednak uważają, że postawa zawodniczek jest słuszna. Była radziecka gwiazda tenisa Anna Dimitriewa, która w karierze wygrała 13 turniejów ITF, była w finale juniorskiego Wimbledonu i w półfinale deblowego French Open jest zdania, że niższe płace wynikają po części z tego, że... w kobiecym tenisie nie ma wielkich gwiazd. A przynajmniej nie tak wielkich, jak kiedyś. Trudno nie dostrzec w tym szpilki wbitej w Igę Świątek czy Arynę Sabalenkę, a więc dwie najjaśniejsze postacie w kobiecym tenisie. Co prawda wspomniane Szarapowa i Williams budziły ogromne zainteresowanie, ale Polka i Białorusinka oraz ich rywalizacja również nakręcają zainteresowanie i dyskredytowanie ich jest co najmniej nietaktem, żeby nie szukać innych słów. Olbrzymi skandal. Rywal Hurkacza skazany za przemoc Problem jest poważny Abstrahując od głosu Rosjanki, której najwyraźniej tenisowy świat nieco odjechał, warto skupić się na problemie, który jest poważny i coraz bardziej narasta. Fakt, że niemal każda zawodniczka startująca w Cancun na oficjalnej konferencji prasowej uderza w organizatorów, a liderka rankingu WTA wprost mówi o braku szacunku, nie można tego zlekceważyć. Jeżeli WTA się nie zmieni, może dojść do buntu zawodniczek, które niemal cały rok poświęcają na ciężką pracę, której efekt jest marnowany przez nieudolnych działaczy. "To jest śmieszne. Kortu cały czas nie ma. Zawodniczki trenują w jakimś hotelu, a do tego podobno na miejscu jest tylko jeden stringer [osoba od naciągania rakiet, red.]. To jest jakaś kompletna paranoja, a WTA to trzeba rozwiązać i założyć na nowo, bo to jest banda nieudaczników" - mówił przed startem turnieju w Cancun Lech Sidor, znany tenisowy ekspert. I trudno nie przyznać mu racji.