Iga Świątek poczynała sobie w tegorocznym Australian Open znakomicie. W drodze do półfinału nie przegrała seta i wydawało się, że jej awans do decydującej rozgrywki jest niezagrożony. Stało się jedna inaczej, Polki nie ma już w turnieju. W czwartkowe popołudnie druga rakieta świata musiała uznać wyższość Madison Keys (14. WTA). Amerykanka zaprezentowała tenis godny wielkoszlemowego finału i wygrała 5:7, 6:1, 7:6(8). Zdaniem ekspertów nie stoi również na straconej pozycji w konfrontacji z Aryną Sabalenką. No i wszystko jasne ws. rywalizacji Świątek i Sabalenki. Być może na długie miesiące Iga Świątek za burtą Australian Open. Czy Wim Fissette mógł zrobić więcej? Polscy kibice koncentrują się jednak na przyczynach porażki raszynianki. Dlaczego? Jak to się mogło stać? Co lub kto zawinił? Część internautów w nieprzyjaznym tonie odpowiedzialnością obarcza trenera Wima Fissette'a. - Powtarzam jak mantrę: w tenisie kobiet trener nie ma aż takiego znaczenia - ripostuje Wojciech Fibak w rozmowie z "Super Expressem". - Ważna jest ta ich relacja, a ona jest, z tego co widzimy, znakomita. Iga się dobrze z nim czuje. Mają dobrą chemię, nie ma żadnych konfliktów. - Szczególnie w kobiecym tenisie nie może być tak, że wszystko się nagle zmienia, bo przychodzi nowy szkoleniowiec. Ogólnie dziewczyny mocno biją z głębi kortu i wygrywa ta, która jest regularniejsza, popełnia mniej błędów, szybciej się porusza po korcie. Nie ma aż takiego pola do popisu dla trenera - dodaje. Fissette został przedstawiony jako nowy szkoleniowiec Świątek w październiku ubiegłego roku. Przejął obowiązki Tomasza Wiktorowskiego. Miał przede wszystkim urozmaicić tenis Igi. W skrócie - mniej siły, więcej finezji i taktycznej różnorodności. Czy to się udało? Zdania w tym względzie są mocno podzielone. Nie brak głosów, że Polka przegrała jednak w sferze mentalnej, bo fizycznie do turnieju przygotowana była doskonale. A formą sportową imponowała od pierwszej rundy i jeśli coś się zmieniało w kolejnych potyczkach, to tylko na plus. Fibak stawia klarowną tezę: Gdyby tam był Tomek Wiktorowski, byłoby podobnie. - Ważna jest motywacja, ale z drugiej strony Iga ma panią psycholog, więc rola trenera jako motywatora jest tu zmniejszona. Ważne jest porozumienie, ponadto Iga jest już doświadczona na tym poziomie, wie jak grają inne zawodniczki. Nie jest tak, że któraś ma na przykład zdecydowanie słabszy bekhend. Te czasy się skończyły - zauważa Fibak. - Wiem, że wszyscy poszukują tego, co wniósł nowy trener. Ale gdyby tam był Tomek Wiktorowski, to byłoby podobnie. Tyle że pewne relacje się po prostu wypalają. Ważne, że Fissette niczego nie burzy i nie psuje, że następuje kontynuacja - podkreśla triumfator AO w grze podwójnej z 1978 roku. Świątek nie zrealizowała zatem planu, jakim był powrót na szczyt światowego rankingu już po imprezie w Melbourne. Numerem jeden pozostanie Sabalenka, bez względu na rezultat sobotniego finału. Miano pierwszej rakiety świata dzierży od 21 października ubiegłego roku.