Iga Świątek ma już za sobą mecz pierwszej rundy podczas tegorocznego US Open. Polka po ciężkim boju pokonała Kamillę Rachimową i zagra teraz o awans do trzeciej rundy nowojorskich zmagań z Eną Shibaharą. Podczas wywiadu po meczu z Rosjanką nasza reprezentantka nawiązała do wydarzeń sprzed dwóch lat, kiedy to zdobyła swoje jedyne wielkoszlemowe trofeum w amerykańskim Szlemie. "Te turnieje nigdy nie były dla mnie łatwe. Ten wynik z 2022 roku też był po niezłych przebojach" - przyznała przed kamerą 23-latka. I rzeczywiście - gdy sięgniemy pamięcią do tamtego turnieju, liderka rankingu WTA również nie miała łatwo. Już przed startem turnieju zaliczyła trudny okres. Po serii 37 zwycięstw z rzędu przyszła obniżka formy i słabsze występy m.in. w Toronto czy Cincinnati. W dodatku było sporo narzekania na piłki, które nie pasowały Polce. Przylot do Nowego Jorku wiązał się z niewiadomą. Pierwsze dwie fazy Iga przeszła bez większych problemów. Poważniejsze kłopoty pojawiły się w starciu z Lauren Davis, gdy trzeba było odrabiać straty ze stanu 1:4 w drugim secie. Świątek zrobiła to jednak skutecznie, wygrywając pięć gemów z rzędu. Jeszcze mniej przyjemnie układał się pojedynek z nieobliczalną Jule Niemeier. Niemka wygrała pierwszego seta 6:2, w drugim prowadziła z przełamaniem. Raszynianka zdołała jednak wygrać drugą odsłonę, a w trzeciej nie dała już rywalce szans, triumfując 6:0. Później przyszło zwycięstwo bez straty partii z Jessiką Pegulą, aż doszliśmy do półfinałowego pojedynku z Aryną Sabalenką. Mecz Świątek z Sabalenką na US Open przeszedł do historii. Polka dokonała niebywałej sztuki Batalia Polki z Białorusinką rozpoczęła się korzystniej dla tenisistki urodzonej w Mińsku. W trzecim gemie wywalczyła przełamanie i wyszła na prowadzenie 2:1. Chociaż po chwili liderka rankingu odrobiła stratę breaka, to w następnym gemie Sabalenka powróciła na czoło w pierwszym secie. Tym razem nie oddała już przewagi, co więcej - w dziewiątym gemie jeszcze raz dobrała się do serwisu naszej reprezentantki i wygrała partię 6:3. W drugiej odsłonie meczu zobaczyliśmy Świątek w zupełnie innym wydaniu. Bardzo ważny okazał się początek, gdy Iga zgarnęła w sumie osiem akcji z rzędu. W trzecim gemie Aryna utrzymała swoje podanie, ale później nastał znakomity fragment dla Polki. Cztery wygrane gemy z rzędu, w tym kolejne dwa breaki. To spowodowało rezultat 6:1 i dzięki temu otrzymaliśmy trzeciego seta w elektryzującym pojedynku o finał nowojorskiego Szlema. Decydująca partia okazała się nerwowa dla obu stron. Początkowo lepiej radziła sobie Białorusinka, która na starcie wyszła na prowadzenie 2:0. W następnych minutach Iga odrobiła straty, ale potem ponownie nastała seria dwóch gemów z rzędu dla rywalki. Ten ostatni okazał się tym cenniejszy, bowiem Sabalenka musiała bronić break pointa. Mimo niekorzystnego rezultatu Świątek nie załamała się i dokonała jednego ze słynniejszych powrotów w swojej dotychczasowej karierze, który otworzył jej drogę do sukcesu na US Open. Od stanu 2:4 z własnej perspektywy oddała przeciwniczce zaledwie 4 punkty, podczas gdy sama zgarnęła 16. Raszynianka zwyciężyła w całym meczu 3:6, 6:1, 6:4 i zameldowała się w wielkim finale imprezy. W nim zmierzyła się z Ons Jabeur. Przez długi czas Polka dominowała rywalkę na korcie, w pewnym momencie było już 6:2 i 3:0. Wtedy Iga wpuściła Tunezyjkę do gry i dostaliśmy zaciętą końcówkę drugiego seta. Przeciwniczka naszej reprezentantki prowadziła już 5-4 w tie-breaku, ale ostatnie słowo należało do Świątek. Trzy wygrane akcje z rzędu pozwoliły na zwycięstwo 6:2, 7:6(5) i pierwszy wielkoszlemowy skalp w Nowym Jorku, a trzeci ogółem. Teraz raszynianka ma już pięć takich sukcesów na swoim koncie i zrobi wszystko, co w swojej mocy, by powiększyć ten dorobek w ciągu najbliższych dni. Zmagania podczas US Open potrwają do 8 września. Najważniejsze informacje dotyczące turnieju można znaleźć w specjalnej zakładce na stronie Interii.