Świątek - Sabalenka. Relacja z meczu na żywo - kliknij TUTAJ! Jeszcze zanim rozpoczęło się to spotkanie, w gronie polskich dziennikarzy zastanawialiśmy się nad niespotykanym widokiem po przeciwnej stronie względem naszych miejsc na obiekcie Philippe'a Chatriera. Tym razem zespół Igi Świątek nie usiadł, jak to ma w zwyczaju, w boksie z lewej strony, patrząc z perspektywy trybuny prasowej, tylko po drugiej. Kiedy po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce i czy może mieć ona jakieś znaczenie w meczu, w którym będą decydować detale, na automatyzm w kontrakcie wzrokowym i komfort w komunikacji? Świątek - Sabalenka. Półfinał na miarę Wielkiego Szlema Swoją uwagę szybko przenieśliśmy na kort, bo od pierwszych minut mnóstwo się działo. Aryna Sabalenka weszła w półfinał kapitalnie, imponując w dwóch elementach, które dają jej największą przewagę, czyli serwisie i returnie. Podawała takie "bomby", że Świątek bez przerwy była w niedoczasie, a na serwis Polki pierwszym "strzałem" odpowiadała w takim stylu, że obrończyni tytułu niewiele była w stanie z tak wracających piłek zrobić. Niepokój ws. Igi Świątek godziny przed hitem z Aryną Sabalenką. "Alarm" i reakcje Sabalenka dwa razy przełamała Świątek i wyszła na prowadzenie 3:1, a z jej mowy ciała biła ogromna pewność siebie. Iga jednak nie zwykła zwieszać głowy, przecież potrafi wracać do meczów z wydawać by się mogło beznadziejnych sytuacji. I dokładnie to, metodycznie, zaczęła robić od tego stanu. Aryna wyraźnie straciła impet na polu zagrywki, bo zaczęła też trochę więcej "mieszać", widząc że Polka lepiej radzi sobie z jej serwisem. A to była woda na młyn dla naszej gwiazdy, która w końcu rozpoczęła wywierać presją na pracę nóg przeciwniczki. Podopieczna Wima Fissette'a poczuła wiatr w żagle i coraz bardziej szukała zagrań do boku kortu, do których Białorusinka nawet nie ruszała. I tak rozpoczęła się seria dwóch powrotnych przełamań Świątek, a Sabalenka przestawała trzymać ciśnienie. Liderka WTA z bezradności unosiła ręce, podnosiła wzrok ku górze i dyskutowała ze swoim sztabem, nie mogąc pogodzić się z tym, że zbudowana przewaga topnieje w oczach. Nerwy wyraźnie zaczęły jej puszczać, a nieco uspokoiła je w wyniku losowej sytuacji, gdy po kapitalnym crossie Igi została złapana na wykroku i, chcąc zareagować, upadła na kort. W reakcji na tę sytuację poszła po ręcznik, by nieco podczyścić swoją sukienkę wraz ze spodenkami, które całe były w mączce. To był moment, gdy polscy kibice zaczęli dominować na trybunach, chóralnie wznosząc okrzyki, a także zawołania typu: To był dokładnie taki set, jakiego pragnęli fani, w którym szala zwycięstwa przechylała się na obie stron. Sympatycy Aryny w momentach dla niej istotnych również tworzyli kapitalną atmosferę. Pierwszy set został doprawiony najlepszym dodatkiem, czyli tie-breakiem, w którym już pełną dominację zaprezentowała Sabalenka. Warto dodać, że już na wstępie do półfinału liderka WTA otrzymała niemały atut, ponieważ nad kortem został zaciągnięty dach, a "halowe" warunki sprzyjają jej siłowemu tenisowi. Artur Gac, Paryż