Sprawa Igi Świątek postawiła wczoraj na równe nogi całą sportową Polskę. Szybko okazało się, że oczywiście zyskała globalny rozgłos, wszak dotyczyła jednej z najlepszych tenisistek świata, ale największy "wybuch termojądrowy" nastąpił w naszym kraju. Sprawa Igi Świątek "uruchomiła" drugi temat. Znany dziennikarz wszedł do gry Najważniejsze jednak jest to, że Iga Świątek wraz ze swoim sztabem była w stanie udowodnić, iż absolutnie śladowa obecność zakazanej substancji o nazwie trimetazydyna (TMZ), dostała się do jej organizmu w zupełnie niekontrolowany sposób. A innymi słowy, sięgając po lek, a nie suplement, nie mogła rozpoznać, że doszło do zanieczyszczenia medykamentu. Polka przedstawiała kolejne dowody na swoją nieintencjonalność, a w toku śledztwa Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) ustaliła, iż faktycznie źródłem był zanieczyszczony lek. Z drugiej strony, co zawsze i na każdym kroku, również w najtrudniejszych sprawach, podkreślają fachowcy od dopingu, na końcu to zawsze sportowiec jest odpowiedzialny za to, co znalazło się w jego organizmie. Biorąc jednak pod uwagę wszystkie okoliczności w toku sprawy, na naszą gwiazdę tenisa nałożono jedynie symboliczną sankcję, równą miesięcznemu zawieszeniu. Tę, notabene, w lwiej części już odbyła. W świetle prawa Polka jest zatem oczyszczona z zarzutu o stosowanie dopingu, za nią koszmarny okres ("pod znakiem zapytania stanęło wszystko, na co pracowałam przez całe życie" - powiedziała), ale przed nią być może równie ciężkie dni, tygodnie i miesiące. Z wielu stron 23-latka musi mierzyć się ze szpilami, mniej lub bardziej bolesnymi, z których niektóre mają podkopać jej nieposzlakowaną opinię i wizerunek, na który pracowała całe lata. Pojawiają się jednak również takie reakcje, które docierają głębiej i, przy okazji sprawy Świątek, zwracają uwagę na więcej detali. Dwunastostronicowy dokument, opracowany przez ITIA, który od A do Z przedstawia przebieg całej sprawy, od wydarzeń z 12 sierpnia, czyli tuż po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Paryżu, gdy pobrano próbkę od 23-letniej tenisistki, prześledził Simon Cambers. To bardzo znany dziennikarz tenisowy oraz prezenter, a także współautor książki "The Roger Federer Effect" i współprzewodniczący International Tennis Writers Association, czyli Międzynarodowego Stowarzyszenia Pisarzy Tenisowych. Słynny Rosjanin uderza w sprawę Świątek i dopingu. "Mogła to zrobić umyślnie" Następnie, by nie być posądzonym, że imputuje coś zdrożnego samej Świątek, nadmienił: - Nie rzucam podejrzeń na samą Świątek, ale chętnie dowiedziałbym się, ile suplementów średnio spożywają inni gracze i jak bardzo jest to zdrowe - pozostawił pytanie w zawieszeniu. Świątek nie ma po swojej stronie kibica w osobie Liama Broady'ego, brytyjskiego tenisisty, którego rozliczne reakcje z ostatnich kilkunastu godzin są tego dobitnym przykładem. Natomiast na wpis Cambersa, dotycząca tak wielu suplementów, zareagował krótko: - To jest szaleństwo.