Niemałym szokiem było wyznanie Igi Świątek sprzed kilkunastu dni. Pod koniec listopada druga rakieta świata przyznała, że jeden z jej testów antydopingowych wyszedł pozytywnie i w jej organizmie wykryto trimetazydynę, ale w bardzo niewielkich ilościach. Reprezentantka Polski od razu zaczęła batalię o udowodnienie niewinności i zebrała sztab ludzi, który jej w tym pomógł. Okazało się, że za ogromne problemy odpowiedzialna jest zanieczyszczona melatonina. Świątek ostatecznie udowodniła, że cała sytuacja była nieszczęśliwym wypadkiem i dzięki temu uniknęła surowej kary. Zawieszona była "tylko" na miesiąc i teraz może myśleć o występach w następnym sezonie. Sprawa jednak będzie jeszcze długo żyła własnym życiem. Jan Zieliński wprost o sytuacji Świątek. Nie miał złudzeń Zwłaszcza dlatego, że wykształciły się dwa obozy. Jeden domaga się surowych kar dla zawodników, którzy "wpadli" na teście antydopingowym, a drugi zauważa, że rozwój badań pozwala na coraz dokładniejszą analizę testowanego materiału i takich przypadków jak Świątek może być więcej, choć tak niskie stężenia nie zmieniają w organizmach sportowców w zasadzie nic. Bolesne wspomnienia Świątek, wszystko jej "wyciągnięto". Tu nie chciała być pierwsza Również Jan Zieliński, mistrz Australian Open i Wimbledonu w grze mieszanej uważa, że przypadek Świątek to nieszczęśliwy przypadek. "To bardzo niefortunny zbieg okoliczności, który niestety zdarzył się niewinnej osobie. Gdy Iga przedstawiła wszystkie fakty i okoliczności tego zdarzenia, nie miałem co do tego wątpliwości. Takie historie niestety się zdarzają, spotkało to również mojego bliskiego przyjaciela Kamila Majchrzaka. Czasami nie wiadomo skąd tego zagrożenia się spodziewać, więc na pewno bardzo współczuję jej tego, przez co musiała przechodzić w ostatnich miesiącach" - powiedział Zieliński w rozmowie z "Faktem". Tenisista zwraca także uwagę na absurdalne sytuacje, bo zawodnicy muszą być czujni nawet na najmniejsze szczegóły Zieliński zaznaczył ponadto, że nie tylko Świątek bierze melatoninę na problemy ze snem i jest to powszechny sposób radzenia sobie z zaśnięciem. Dodał jednocześnie, że trudno było się spodziewać i sprawdzać lek, który jest powszechnie dostępny na rynku.