W poprzednim sezonie Iga Świątek doskonale radziła sobie w starciach w tenisistkami z TOP 10 rankingu WTA. Na początku roku przegrała z ówczesną liderką listy Ashleigh Barty w Adelajdzie, później wygrała 15 kolejnych takich spotkań i dopiero na końcu, w półfinale WTA Finals, nie sprostała Arynie Sabalence. W United Cup Polka grała wcześniej trzy mecze, ale z rywalkami spoza pierwszej dziesiątki. Powtórzyła się więc sytuacja z poprzedniego sezonu. Pegula wskazała drobny szczegół, który dawał przewagę Amerykanom Jessica Pegula była w poprzednim sezonie rywalką "wymarzoną" dla Igi Świątek. Grały ze sobą cztery razy i tylko w ostatnim pojedynku, w San Diego, Amerykanka zdołała wygrać seta. Tyle że dwa kolejne przegrała 2-6, 2-6, czyli tak samo, jak Polka dzisiaj. Mierzyły się też na twardych kortach w Miami i Nowym Jorku oraz na ziemi w Paryżu. Po dzisiejszym spotkaniu w Sydney Pegula zaznaczyła, że w Australii nawierzchnia była zdecydowanie najszybsza, czyli idealnie jej odpowiadająca. I znalazła jeszcze jeden powód, który mógł mieć wpływ na to spotkanie. W czwartek reprezentacja Polski musiała przenieść się z Brisbane do Sydney, stolice stanów Queensland i Nowa Południowa Walia dzieli tysiąc kilometrów, to półtora godziny lotu i inna strefa czasowa. - Dla nich to mogło być niekorzystne, a dla nas jednak mała przewaga, bo wcześniej graliśmy w Sydney i nigdzie nie musieliśmy się ruszać. Taki atut można później wykorzystać na korcie - stwierdziła Pegula. I dodała: - Chciałam maksymalnie to wykorzystać i sądzę, że wykonałam świetną robotę. Zagrałam agresywnie, mądrze serwowałam i bardzo dobrze zagrałam returnem - mówiła. Pierwszy taki mecz amerykańskiej tenisistki. A miała ogromne problemy Dla Peguli to historyczne zwycięstwo, choć nie nad Świątek, bo ją pokonała już w lipcu 2019 roku w Waszyngotnie, choć wtedy obie przebijały się dopiero do czołówki (Polka była 66. w rankingu, Amerykanka - 79.). Nigdy wcześniej nie pokonała jednak liderki światowego rankingu, a najlepszym takim jej osiągnięciem było pokonanie ogranie światowej dwójki, czyli Naomi Osaki w 2021 roku w Rzymie 7-6, 6-2. Później były już tylko zwycięstwa nad światowymi piątkami czy szóstkami. Pegula miała bowiem ogromne problemy w starciach z zawodniczkami z TOP 10, w 2022 roku wygrała zaledwie trzy z 15 takich spotkań (dwa razy pokonała Marię Sakkari i raz Paulę Badosę). Czy teraz to się wreszcie zmieni i zawodniczka, która zazwyczaj odpadała w ćwierćfinałach wielkich imprez, dokona przełomu i zagrozi potędze Polki?