Iga Świątek była numerem jeden w rankingu WTA przez 75 tygodni - od kwietnia 2022 roku do września 2023 roku. Wtedy na szczycie zastąpiła ją Aryna Sabalenka, która od kilku miesięcy naciskała Polkę, aż w końcu dopięła swego. 22-latka z Raszyna nie ukrywała, że utrzymanie się na szczycie listy nie jest zadaniem łatwym. - Szczerze, to muszę nauczyć się czerpać z tego więcej radości. Rozmawiałam o tym z Rogerem w zeszłym tygodniu. Powiedział mi, że najlepsze podejście, to przyjęcie tego, bycie dumnym z osiągnięcia i cieszenie się swoimi wynikami - mówiła Iga podczas US Open. Federer był liderem listy ATP przez ponad 300 tygodni, ma w tym aspekcie wielkie doświadczenie. Ostapenko wykorzystała swoją szansę, mówiła o tym przed meczem. Jedenaście rywalek znalazło sposób na Igę W Nowym Jorku Polka ostatecznie straciła swoją pozycję, właśnie na rzecz Sabalenki. W trakcie swojego liderowania mierzyła się z tą zawodniczką aż sześć razy - czterokrotnie była górą, dwa starcia jednak przegrała - w półfinale WTA Finals w Fort Worth oraz w finale w Madrycie. Każde z tych spotkań miało dodatkowe smaczki, ale przecież 22-latka z Raszyna była w podobnej sytuacji wielokrotnie. - Ona gra bardzo równo, często wygrywa. Niełatwo jednak jest być numerem jeden, każdy chce z tobą wygrać. Postaram się to wykorzystać - mówiła przed meczem w US Open Ostapenko. Ten fakt chciała wykorzystać każda z rywalek Polki. Przez blisko półtora roku sposób na Polkę znalazło 11 przeciwniczek - wygrały z nią łącznie 16 pojedynków. Jedynie Jelenie Rybakinie ta sztuka udała się trzy razy, po dwa takie triumfy miały: Jessica Pegula, Sabalenka i Barbora Krejčíková. Jak na ilość meczów, które Polka rozegrała w tym okresie, to doprawdy niewiele. Teraz zaś, od września, Iga sama znalazła się w sytuacji, że mogła próbować ograć liderkę rankingu. W Cancun dostała w końcu taką okazję. Do trzech razy sztuka. Iga Świątek w końcu dopięła swego Polka jeszcze nigdy nie wygrała bowiem z numerem jeden rankingu WTA. Jako wchodząca do touru nastolatka długo nie miała takiej okazji, choć jeszcze przed 18. urodzinami zmierzyła się z ówczesną trójką, czyli Simoną Halep. W Paryżu, na swojej ukochanej mączce, wygrała zaledwie jednego gema. Później były trzy pojedynki z wiceliderkami rankingu, dwa razy z Halep i raz z Naomi Osaką, aż wreszcie w kwietniu 2021 roku w Madrycie Iga pierwszy raz stanęła oko w oko z liderką cyklu - Ashleigh Barty. Australijka wygrała wówczas 7:5, 6:4, ponownie lepsza w styczniu zeszłego roku w Adelajdzie, w półfinale turnieju WTA 500 (6:2, 6:4). A gdy zakończyła karierę, na pierwszym miejscu zastąpiła ją Polka, która przecież sama siebie... ograć nie mogła. Na trzecią okazję do starcia z liderką rankingu WTA czekała aż do teraz - i ją w końcu wykorzystała, ograła Sabalenkę w Cancun. Jest bardzo prawdopodobne, że ten triumf utoruje Polce drogę na szczyt - albo stanie się to już dziś wieczorem w Meksyku, jeśli pokona Pegulę w finale, albo na początku stycznia, gdy zacznie się nowy sezon.