Olgierd Kwiatkowski, sport.interia.pl: Iga przystępuje do swojego pierwszego meczu po trzech tygodniach przerwy w grze i porażki w IV rundzie US Open z Jeleną Ostapenko. Jak taka przerwa może wpłynąć na zawodnika? Piotr Sierzputowski, były szkoleniowiec Igi Świątek (2016-2021), trener roku WTA w 2020 roku, obecnie prowadzi Amerykankę Shelby Rogers: Zawsze można przegrać mecz, czy się miało przerwę, czy się jej nie miało. Tenis nie jest sportem zerojedynkowym, istnieją w nim odcienie szarości, przecież nawet najlepsi zawodnicy wygrywają 55 procent punktów w meczu, a nie 100 procent. Zawsze można przegrać mecz. Pamiętajmy o tym. Iga w US Swing bardzo dużo się nagrała - 12 spotkań. Nie wszystko poszło po jej myśli. Nie obroniła tytułu w Nowym Jorku. Ale dawka meczów w Ameryce była potężna. A w całym sezonie ma za sobą 66 rozegranych meczów. Ona nie potrzebuje więcej grać, potrzebuje poczuć trochę świeżości, zresetować się. Długa przerwa była dla Igi najlepszym z możliwych rozwiązań. Niestety, wybiegając trochę w przyszłość, WTA chce zwiększać obciążenia dla zawodniczek i nakłaniać je do grania w jeszcze większej liczbie turniejów. Absurd. W tenisie żyjemy w chaosie. Tu się nie da nic zaplanować. Czasami mecze kończą się w nocy, albo spotkania są przesuwane o kilka godzin, bo pada deszcz. Nie możemy przewidzieć, co się wydarzy. Tenis jest pod tym względem bardzo trudny. Każdy tydzień, dwa odpoczynku jest dla zawodniczki na wagę złota i działa tylko i wyłącznie na jej korzyść. Myślę, że Iga będzie w Azji grała dobrze. Pierwsze mecze mogą być takie, jak to mówimy "zardzewiałe", nie będą perfekcyjne, ale trzeba wygrywać, jak się gra kiepsko, bo dobrze to się gra dwa razy w roku. Pierwszy raz w tym roku i drugi raz w karierze, po igrzyskach olimpijskich w Tokio, Iga zagra w Azji. Czy to może mieć dla niej jakieś znaczenie? - Pierwszy start w nowym miejscu może odgrywać pewną rolę, ale jakością gry, przygotowania, Iga przewyższa większość zawodniczek. Jeśli ona zagra - z powodu przystosowania się do nowego miejsca - o 10 procent gorzej, to i tak 90 procent meczów powinna wygrać. Jak "złapie" te dwa, trzy pierwsze mecze, to nie sądzę, żeby pojawił się u niej jakiś problem. Pan był na igrzyskach olimpijskich w Tokio Po porażce z Paulą Badosą były łzy, Iga długo nie chciała zejść z kortu. Co się wtedy z nią działo? Dlaczego to było dla niej tak bardzo trudne doświadczenie? - Ciężkie jak każda porażka, zwłaszcza w turnieju, który się gra raz na cztery lata. Igrzyska olimpijskie w karierze tenisisty może nie są tak bardzo istotne, ale w życiu Polaka, Polki - tak, to bardzo ważne wydarzenie. Gra się dla kraju, nie tylko dla siebie. Dlatego Iga tak bardzo przeżyła porażkę z Badosą. Ale trzeba przypomnieć okoliczności. Wciąż żyliśmy w czasie pandemii, w "bańce" sanitarnej, był Covid. Znajdowaliśmy się w przepięknym mieście, ale widzieliśmy je tylko z okien autobusu. Nic nie można było zobaczyć. Maski, szybki, płyny, testy, brak kontaktu z innymi - to nie ułatwiało nam życia. Trzeba powiedzieć też o aspekcie sportowym. Badosa zagrała jeden z najlepszych meczów w swoim życiu, a potem miała wspaniały czas zakończony drugim miejscem w rankingu kilka miesięcy później. Iga nie zagrała bardzo słabego meczu, zabrakło kilku procent, dwie trzy piłki lepiej zagrane w tie-breaku (Polka przegrała 3:6, 6:7 (4) - przyp. ok) i można to było odwrócić i być zupełnie gdzie indziej w igrzyskach. Tylko po drugiej stronie siatki był mocny przeciwnik. Nie ma co dziś tego tak przeżywać. W życiu tenisisty to był jeden z wielu turniejów i mimo wszystko mniej istotny. W pierwszej rundzie rywalką Igi będzie Mai Hontama, z którą grała kiedyś w juniorskm Roland Garrosie. - To było tyle lat temu. Nie ma co do tego wracać. Możemy rozmawiać o różnych zawodniczkach, ale poza pierwszą 10-tką i kilkoma pojedynczymi strzelbami spoza top 10 jak Madison Keys, Jelena Ostapenko, nawet grającej na 70 procent swoich możliwości Idze, żadna nie jest w stanie zagrozić. Iga Świątek poznała rywalkę w Tokio. W WTA nigdy ze sobą nie grały Iga straciła pozycję liderki WTA. Czy warto się bić za wszelką cenę o powrót na pierwsze miejsce? Czy może lepiej obrać sobie inne priorytety? - Uważam, że za dużo ludzi się na tym koncentruje. Taki wynik jest efektem ubocznej, bardzo ciężkiej, pracy. Sądzę jednak, że Iga ma własne cele i także takie ustalone ze swoim zespołem. Są cele długo- i krótkoterminowe. Są też marzenia. Ja pamiętam jak Iga powtarzała, że chce wygrać wszystkie Wielkie Szlemy. I powiem, że to jest super cel i sądzę, że nadal aktualny. Nie jest łatwy do zrealizowania. Trzeba pokazać, że jest się kompletnym zawodnikiem, grającym dobrze na każdej nawierzchni. To zajmuje lata i jest bardzo trudnym zadaniem, nawet dla Rogera Federera, który dopiero po kilku startach wygrał Roland Garros. Myślę, że Iga nie myślała o tym, żeby koniecznie być numerem 1. To był cel Aryny Sabalenki. Widać było jak Białorusinka się spinała, żeby do tego dojść. Ale to jest trochę bezsensowne. Przeżywa się pojedyncze mecze i porażki. Po co? Iga jest na tyle dojrzała i jej zespół także, że teraz dążą do tego, aby być lepszym. W czym Iga musi się poprawić, by być tą lepszą tenisistką? - To widać było na US Open, gdzie lepiej grała serwis, poszła na siatkę i czasami zagrała skrót. Bardzo pozytywnie odbieram tę zmianę i widzę w tym pewne planowanie. Ktoś powie, że po co w takim momencie? A ja odpowiem: "A kiedy?". Najlepiej to przećwiczyć w warunkach meczowych. To jedyna droga. Jeżeli Iga rozwinie się o te dwa, trzy poziomy, to zaraz tak wszystkim odskoczy, że taka Sabalenka nie będzie miała wielu szans. Nie chodzi mi o to, że Iga będzie wygrywać z nią wszystkie mecze, ale w całym sezonie, w długim okresie będzie dominować. A tu wrzuci jakiegoś slajsa, a to wyższą piłkę topspinową nagle się okaże, że posiada tyle umiejętności, że przeciwniczki będą się tłukły w głowę, bo fizycznie do Igi nikt jeszcze nawet się nie zbliżył. Iga potrafi grać skuteczniej przy siatce? - Można się cofnąć do 2020 roku jak Iga wygrywała Roland Garrosa, obejrzeć skróty meczów z Simoną Halep. Ona to ma, ona umie to grać. Trzeba tylko podjąć zdecydowaną decyzję, że: "Robię to niezależnie od efektów". Nie przejmować się tym, że nie wychodzi jak to było w US Open. Długofalowo ta taktyka będzie słuszna. A skróty? - Wystarczy spojrzeć na Carlosa Alcaraza. Gra tyle skrótów i co, czy on je wszystkie wygrywa? Nie. Może 70 procent. Ale tym zagraniem zmusza przeciwników do tego, że oni muszą przebiec w meczu dodatkowych kilkaset metrów, a taki sprint do siatki i z powrotem naprawdę dużo kosztuje. Trzeba urozmaicać grę. Każdy tak robi. Rafa Nadal pod koniec kariery też zaczął grać serve and volley. A na początku zawodowej kariery unikał takiej gry. U Igi ta droga może być podobna. Ona może ograniczyła pewne zagrania, aby uprościć swoją grę, bo i tak taka gra była dużo lepsza od przeciwniczek. Teraz czas na to, żeby zacząć rywalki zaskakiwać nowymi elementami. Jak dorzuci skrót, to przecież zanim rywalki dobiegną spod plandeki do siatki, to złapią taką zadyszkę, że nie będą wiedziały co robić. WTA Tokio 2023. Wyniki i terminarz. Kiedy mecze turniejowe Jaki cel może mieć Iga Świątek na końcówkę sezonu? Zwycięstwo w WTA Finals? - Ciężko się gra po ostatnim Wielkim Szlemie. WTA Finals jest najważniejszym turniejem w tym czasie, ale nie ma takiego prestiżu jak Wielkie Szlemy, które mocniej siedzą w kulturze i wyobraźni kibica. Jak ocenia pan dotychczasowy sezon Igi Świątek. - Przed sezonem przewidywałem, że będzie trudny, bo inne zawodniczki będą doskakiwać do Igi. W zeszłym roku nie wiedziały, co się dzieje, były w rozsypce. W tym roku ją trochę poszczypały, ale i tak wyszła z tego obronną ręką. Dalej jest najlepszą wraz z Sabalenką zawodniczką na świecie. To kolejny dobry sezon, fajnie byłoby zwieńczyć go jeszcze zwycięstwem w Mastersie. Na horyzoncie pojawiła się nowa mocna rywalka - Coco Gauff, zwyciężczyni US Open. Będzie - jak piszą Amerykanie - nową Sereną Williams? - Czy to Serena? To trochę inny kaliber i inny kaliber przeciwniczek, które miały i Serena i Venus. Coco posiada ogromny potencjał i zawsze go miała. Ma dopiero 19 lat i cztery lata doświadczenia w WTA. Niewiarygodne. Ma obok siebie świetnego fachowca - Brada Gilberta. Rozpoczął z nią współpracę przed US Open. Kiedy przyszedł wszyscy mówili mu, że trzeba Coco zmienić forhend. A on powiedział: "Nie dziś, nie teraz, skoncentrujmy się na silnych stronach". I miał 100 procent racji. Co z tego, że forhend był słaby, skoro wygrała US Open. Za 10 lat każdy będzie pamiętał o ostatecznym wyniku. A w Polsce pojawiają się głosy, nagłówki "zmiany w sztabie szkoleniowym Igi Świątek", mimo że nadal wygrywa Wielkie Szlemy, turnieje WTA, jest druga na świecie? - Takie opinie będą się pojawiać. Sama zawodniczka i sam trener wiedzą, czy im się dobrze pracuje i czy się oboje rozwijają i czy dalej to ciągnąć. Jeżeli trener uważa, że wie najlepiej nie powinien być w tym miejscu, czy to w WTA, w ATP. Najlepsi trenerzy zawsze zakładają, że nie wiedzą i mają rację. Każdy zawodnik jest inny, każda zawodniczka jest inna. Zawsze trzeba mieć inne podejście. Najlepsi trenerzy muszą się uczyć. Nie wszystko zależy od wyniku, ale od długofalowej wizji pracy. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski