59 minut - to coś niespotykanego w zawodowym tenisie, gdy walczą dwie zawodniczki ze ścisłego światowego topu. Gdy stawką jest blisko 1,5 miliona dolarów, a dla Polki - także tytuł najlepszej zawodniczki roku na świecie. A przecież po dwóch gemach było 1:1, Jessica Pegula wyrównała stan meczu dość łatwo, przy swoim serwisie, do 15. Później Amerykanka została rozbita - przegrała kolejnych 11 gemów, choć starała się znaleźć sposób na Polkę. Nie była jednak w stanie, Iga przebijała każdą piłkę, zabierała rywalce wszelką nadzieję. Iga zapisała się w historii WTA Finals. W swoim pierwszym finale! 50. finał sezonu w WTA przeszedł do historii jako ten, który był najbardziej jednostronny. Żadnej zawodniczce nie udało się dotąd wygrać rywalizacji, gdy rywalka zdobyła zaledwie jednego gema. Od 1984 do 1998 roku, z jednym wyjątkiem, rywalizacja odbywała się do trzech wygranych setów. Tym wyjątkiem był rok 1983, gdy Martina Navratilova rozbiła w nowojorskiej Madison Square Garden Chris Evert 6:2, 6:0. 2,5 roku później Navratilova dwa pierwsze sety wygrała w takim samym stosunku z Haną Mandlikovą, ale wtedy rywalizacja odbywała się już w formacie best-of-five i trzeciego seta wygrała rywalka: 6:3. Drugi przypadek z wynikiem 6:2, 6:0 miał miejsce w 2003 roku - wtedy Kim Clijsters pokonała Amelie Mauresmo. Iga Świątek ich wynik w Cancun przebiła. Jako druga Polka wywalczyła ten prestiżowy tytuł - po Agnieszce Radwańskiej, która w 2015 roku ograła Petrę Kvitovą 6:2, 4:6, 6:3. Iga Świątek znów liderką rankingu WTA. Być może na długie tygodnie Ta wygrana dała Polce powrót na pozycję liderki światowego rankingu - i co ważne - musiałby jakiś kataklizm nastąpić, by to pierwsze miejsce Świątek było zagrożone do połowy lutego. A jeśli raszynianka wróci po urlopie podobnie bojowo nastawiona i tak samo konsekwentna, ciężko może być którejkolwiek rywalce zbliżyć się na liście WTA.