Linda Noskova i Iga Świątek w czwartek zaczynały całą rywalizację w Mutua Madrid Open, piątym w tym roku turnieju o randze WTA 1000. Obie są w stolicy Hiszpanii rozstawione, a jednocześnie wiedziały już, że jeśli wygrają swoje spotkania, po raz siódmy staną naprzeciw siebie. I choć Polka i Czeszka miały przed sobą mecze-pułapki, to ostatecznie dojdzie do takiego właśnie starcia. Pierwszy raz w historii ich bojów zmierzą się na mączce. A to - w teorii - powinno być atutem 23-letniej Polki. Iga na dzień dobry zmierzyła się z Filipinką Alexandrą Ealą, z którą niedawno sensacyjnie przegrała w Miami. I dziś też długo było źle, a nawet bardzo źle. Chwilę przed Polką na stadionie Manolo Santany podobny bój toczyła Mirra Andriejewa, tyle że młoda Rosjanka bardzo dobrze zaczęła pojedynek z Marie Bouzkovą, a nerwy pojawiły się później. Popełniła 47 niewymuszonych błędów, ale mecz wygrała 6:3, 6:4. U Igi było zaś odwrotnie - fatalnie zaczęła, seryjnie wyrzucała piłkę w aut, przegrała pierwszą partię 4:6. A w drugiej została przełamana w piątym gemie, na 2:3. W porę zdołała jednak odwrócić losy tego meczu, wygrała ważne piłki, a później i seta. W trzecim zaś była już dużo lepsza od rywalki, triumfowała 6:2. Mimo aż 57 błędów, oznaczonych jako "niewymuszone". WTA Madryt. Linda Noskova lepsza od Marii Lourdes Carle. I już mogła czekać na koniec meczu Świątek - Eala W tym momencie końcówkę jej spotkania mogła już oglądać Linda Noskova. Czeszka zaczęła swój bój z Marią Lourdes Carle chwilę przed Polką, ale też uporała się w dwóch setach. Rywalka to zawodniczka "stworzona" do gry na mączce, na tej nawierzchni czuje się najlepiej. Rok temu przeszła tu kwalifikacje, wyeliminowała w pierwszej rundzie Emmę Raducanu, przegrała później z Weroniką Kudiermietową. A teraz historia się powtórzyła - znów udane eliminacje, znów też niespodziewana wygrana w głównej drabince z zawodniczką wyżej notowaną: Słowaczką Rebeccą Sramkovą. I wiele wskazywało też na to, że i w czwartek pierwszy set padnie łupem Argentynki, która niedawno wypadła z pierwszej setki rankingu WTA. Prowadziła z 20-latką z Przerowa 4:2, później uzyskała breaka na 5:4. I serwowała po wygraną. Tyle że na początku meczu własne gemy wygrywała jeszcze regularnie, a z czasem ta skuteczność zupełnie się zagubiła. Mało tego, zmarnowała też pięć break pointów w gemie numer 11, gdy znów mogła objąć prowadzenie. A tak to przegrała seta 5:7, marnując dwie okazje na rozstrzygającego tie-breaka. To był zaś kluczowy moment tej potyczki, bo Noskova, po wygraniu seta, przestała popełniać irytujące błędy. Tych zaś było sporo, samych podwójnych pomyłek przy serwisie naliczono jej aż osiem, w samym pierwszym secie. W drugim zaś szybko odskoczyła na 5:0, wygrała zaś 6:1. I zameldowała się w trzeciej rundzie. Sześć starć Igi Świątek z Lindą Noskovą. Polka wygrała cztery ostatnie, trzy z nich to wielkie thrillery W sobotę zmierzy się z Igą Świątek, a ich pojedynkom towarzyszą ostatnio spore emocje. Grały dotąd sześć razy, pięć razy triumfowała Polka. Dla Igi bardzo bolesna była jednak zeszłoroczna przegrana w trzeciej rundzie Australian Open, zrewanżowała się Noskovej srogim laniem w Indian Wells (6:4, 6:0). Ostatnie trzy potyczki to jednak już horrory - Świątek wygrywała z Czeszką w Miami (6:7, 6:4, 6:4), Billie Jean King Cup w Maladze (7:6, 4:6, 7:5) i niedawno w Dosze (6:7, 6:4, 6:4). W tym ostatnim starciu Noskova posłała aż 16 asów, bardzo długo była to jej ogromna broń w starciu z Polką. W meczu z Carle serwis falował. Owszem, Linda miała pięć asów i sporą skuteczność po tym pierwszym podaniu, ale drugie już szwankowało. Odważnie, niczym Ostapenko, atakowała zaś drugie podanie rywalki. I na to w sobotę musi uważać Świątek.