I znów to samo - można by rzecz, patrząc na bezwzględne liczby, które oddają przebieg meczu Igi Świątek z Jessicą Pegulą. Jeśli jeszcze wielu kibiców wciąż pamięta nieprawdopodobne serie Igi Świątek, to z jaką powtarzalnością była w stanie wygrywać z najgroźniejszymi przeciwniczkami, być może pora zdać sobie takiej sprawy, że takiej regularności już (przez jakiś czas?) nie będzie. Iga Świątek przegrała na korcie, a później z emocjami. Rosjanie robią materiał Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego była już bardzo blisko, aby powalczyć w finale o drugi w karierze triumf w US Open, ale przecież dopiero utyskiwaliśmy, że niewiele na to wskazywało. Nasza gwiazda męczyła się na Arthur Ashe Stadium w starciu pierwszej rundy z Kamillą Rachimową. Rówieśniczka Polki, 23-letnia Rosjanka, grała bardzo dobrze, ale też premiował ją fakt, że po stronie Świątek dosłownie roiło się od błędów. Iga popełniła aż 41 niewymuszonych pomyłek. W kolejnych pojedynkach nasza zawodniczka wyglądała już dużo pewniej, sama podkreślała ten fakt w pomeczowych wypowiedziach, aż przyszedł ćwierćfinał z Amerykanką i... historia zatoczyła koło. Liczbą dnia, w nocy polskiego czasu, znów była wartość "41" - ponownie tyle błędów popełniła liderka rankingu WTA. A że nie sposób wygrać meczu na tym poziomie, gdy rywalka oddaje za darmo niemal połowę mniej piłek (22), to nasza reprezentantka przegrała wyraźnie 2:6, 4:6 i pożegnała się z Nowym Jorkiem. To się stało zaraz po porażce Świątek. Amerykanka natychmiast reaguje. Krótko i dosadnie Iga cały czas dojrzewa i uczy się, że porażki trzeba znosić mniej emocjonalnie. Choć oczywiście to nie jest łatwe zadanie, gdy mowa o tenisistce, która zdecydowanie bardziej jest przyzwyczajona do rutyny wygrywania. Emocji nie ukrywała niedawno w Paryżu, gdzie pragnęła potwierdzić swoją supremację na kortach Rolanda Garrosa podczas igrzysk olimpijskich, a teraz także w niewielkim stopniu dała ujście smutkowi. Doszło do tego, że osobny materiał dotyczący tej delikatnej sprawy opublikował jeden z rosyjskich portali gotennis.ru. W krótkim tekście znalazł się na tę okoliczność dowód, a mianowicie zrzut ekranu z transmisji w stacji ESPN, gdy kamera towarzyszyła Świątek w chwili, gdy nasza zawodniczka znalazła się w rękach fizjoterapeuty.