Iga Świątek przyjechała na tegoroczny Wimbledon z serią 19 wygranych meczów, osiągniętą w Madrycie, Rzymie i na Rolandzie Garrosie. W Londynie udało się ją powiększyć do 21 zwycięstw dzięki tym odniesionym nad Sofią Kenin i Petrą Martić. W trzeciej rundzie nasza rodaczka przegrała z Julią Putincewą w trzech setach, mimo że wygrała pierwszą partię. Nie powtórzyła zatem swojego najlepszego życiowego wyniku z The Championships - w zeszłym roku doszła do ćwierćfinału. Z jej występu zdecydowanie niezadowolona jest dziennikarka Catherine Whitaker. - To był występ kogoś absolutnie pozbawionego pewności siebie. Czułam, że nie była w stanie przenieść pewności siebie z innych typów kortów na trawiasty. Wyglądała, jakby dziś spadła z kosmosu i nigdy nie wygrała Wielkiego Szlema, nigdy nie była numerem jeden na świecie - powiedziała prezenterka BBC Sport. W 2019 roku w swoim debiucie w Londynie raszynianka odpadła już w pierwszej rundzie, w 2021 r. w czwartej, a przed dwoma laty tak jak teraz do trzeciej. Zapewne nie są to wyniki, jakich niektórzy kibice się spodziewali po triumfie w juniorskim turnieju Wimbledonu w 2018 r., ale sama zainteresowana tłumaczyła niedawno, że przeskok poziomu między karierą juniorską a seniorską jest ogromny. Wimbledon trzy tygodnie po Rolandzie Garrosie. Taki układ nie pomaga Świątek Do tego zawsze dochodzi kwestia kalendarza - Wimbledon startuje zaledwie trzy tygodnie po finale French Open, do którego w ostatnich latach raszynianka ma zaszczyt awansować. Whitaker zauważyła, że nie należy się spodziewać żadnych zmian w ułożeniu tych dwóch imprez w terminarzu, więc Świątek będzie musiała w kolejnych latach na The Championships spróbować przezwyciężyć zmęczenie po rywalizacji w Paryżu. Kwestią dyskusji jest także pytanie, czy powinna przed Wimbledonem grać jakiś turniej podprowadzający, jak chociażby ten w Berlinie. - Iga nigdy nie czuła się dobrze na tej nawierzchni. Nie czuje się tak teraz i nie będzie się czuć w przyszłości. Oczywiście, możemy liczyć, że kiedyś na Wimbledonie zagra znowu w ćwierćfinale czy nawet półfinale, bo jest tej klasy zawodniczką, że stać ją na takie osiągnięcie. Jednak jest to jej najmniej ulubiona nawierzchnia i są tego skutki - mówił niedawno w rozmowie z Polską Agencją Prasową trener tenisowy Paweł Ostrowski. Temat gry na trawie odpadnie teraz na kolejne 11 miesięcy, choć na pewno będzie powracał w myślach kibiców. Czas pokaże, czy Polka zrobi progres na tej nawierzchni w sezonie 2025 już bez presji igrzysk rozgrywanych na kortach ziemnych.