Zbigniew Czyż, Interia: W ubiegłym roku złożył pan wypowiedzenie o współpracy Warsaw Sports Group, która reprezentowała interesy Igi przez trzy lata. Druga strona utrzymuje, że umowa nie została wypowiedziana tak jak należy, ponadto domaga się zwrotu części kosztów poniesionych za tamten okres. W ubiegłym tygodniu wasi przedstawiciele spotkali się w sprawie ewentualnej ugody, ale do porozumienia nie doszło, dlaczego? Tomasz Świątek, ojciec Igi Świątek: - WSG zaproponowało to spotkanie. Trwało dosyć krótko, może pół godziny. Otrzymaliśmy dwie propozycje na piśmie. Jedna była z kosmosu, druga trochę mniej wariacka. Obydwie zostały przez nas odrzucone. Dlaczego? - Mają wobec nas dziwne roszczenia i wymagania. Nie są w stanie zaakceptować naszego punktu widzenia. Uważam, że z naszej strony zrobiliśmy wszystko tak jak należy. Ja w dalszym ciągu deklaruję chęć rozliczenia się z tego co Iga otrzymała w formie pomocy. Nie zapłacę jednak za nic, co jest wirtualnym wymysłem tej fundacji. Rozbieżności między wami są duże? - Duże, a nawet bardzo duże. Nie chcę rzucać cyframi, mogę jedynie powiedzieć, że są to bardzo duże kwoty. To wszystko skończy się w sądzie. Propozycja Warsaw Sports Group nie jest ugodowa. Jest nie do zaakceptowania. Uważam, że kiedy przystępuje się do ugody, to każda ze stron musi ustąpić. Dlaczego nie chcecie zaakceptować argumentów WSG, co do spłaty oczekiwanych przez fundację roszczeń? - Prawda jest taka, że gdy Iga skończyła 18 lat, to ja złożyłem wypowiedzenie tej umowy. Iga już nie jest w WSG. Chcę to mocno podkreślić, że córka nie jest już zawodniczką Warsaw Sports Group. W tej chwili jest zawodniczką niezrzeszoną. Niestety, moje prośby, żeby mieć wgląd do tych wszystkich faktur były lekceważone. Zadaję głośno pytanie: dlaczego, skoro ja wypowiedziałem tę umowę już prawie półtora roku temu, to dlaczego w tym czasie, WSG, jeśli jej przedstawiciele uważają, że zrobiłem coś źle lub czuli się pokrzywdzeni, dlaczego nie wytoczyli mi sprawy sądowej? Przecież mogli mnie wezwać do sądu. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij! Według pana dlaczego do tego nie doszło? - Ponieważ nie do końca jest tak jak twierdzą, że z ich strony wszystko zostało zrobione tak jak trzeba. To my złożyliśmy sprawę do sądu i teraz WSG otrzymało zakaz wypowiadania się na temat mojej córki. Jest to takie zabezpieczenie dobrego imienia Igi. To był nasz krok, żeby próbować zakończyć tę sprawę jakoś inaczej, ale niestety nie uda się tego chyba załatwić przy zielonym stoliku. Będziemy musieli to zakończyć przez sąd. Warsaw Sports Group kieruje wobec was nierealne oczekiwania finansowe? - Tak. To są nierealne oczekiwania i dlatego nie jesteśmy się w stanie dogadać. Co teraz? - Teraz czekamy na to, co się będzie działo ze strony WSG lub na to, jakie decyzje w najbliższym czasie podejmie sąd.