Iga Świątek jest już sportsmenką tego formatu, że w oczywisty sposób nie może być na wyciągnięcie ręki zawsze i wszędzie, na każde zawołanie. Wprawdzie to właśnie takie postaci, jak wśród kobiet najlepsza rakieta świata z Polski oraz inne najbardziej rozpoznawalne zawodniczki, a wśród mężczyzn zwłaszcza "Jego Wysokość Paryża" Rafael Nadal i geniusz Novak Djoković, działają jak najpotężniejsze magnesy na planecie. Przy czym obecność tutaj - na pierwszym miejscu - jest dla nich przede wszystkim pracą i pragnieniem podtrzymania supremacji. "Podziwiam, naprawdę". Wspaniała ocena postawy Igi Świątek i Huberta Hurkacza Największą ucztą są oczywiście mecze, zwłaszcza gdy można je oglądać w arenach, które działają na wyobraźnię kibiców na całym świecie, jak wspomniany 15-tysięcznik im. Philippe’a Chatriera, perła w koronie na Stade Roland Garros. To na nim swoje tegoroczne zmagania od razu rozpoczęła Świątek. Oglądanie wielkoszlemowej batalii, nawet z wysokości korony stadionu, pozwala poczuć się kibicowi tak, jakby współuczestniczył w wydarzeniu mistycznym, ale gratką w tym "wesołym miasteczku" są także sesje treningowe. Wówczas jest okazja, aby z wysokości niewielkiej trybunki, która daje możliwość, by w zasadzie na wyciągnięcie ręki mieć swojego ulubieńca, "poczuć" każde jego zagranie. A przy tym posłuchać jak brzmią podpowiedzi trenera i zorientować się, w jaki sposób wygląda komunikacja oraz etyka pracy na najwyższym poziomie. Jednymi z widzów podczas takiej sesji byli pan Andrzej Mierzwa oraz jego córka, z którymi spotkaliśmy się nieopodal stadionu Suzanne Lenglen. Roztaczająca czar dziewczynka, z powiększoną wersją tenisowej piłki w dłoniach, od razu się przedstawiła. - Jestem Wiktoria, mam 11 lat. Sama chciałam tutaj przyjechać, to taki mój wymarzony prezent. Pierwszy raz tutaj jestem - powiedziała z uśmiechem. - Przyspieszony Dzień Dziecka. I już mamy podpisy Igi Świątek i Huberta Hurkacza - doprecyzował pan Andrzej. Odpowiedź na pytanie, w jaki sposób udało się zdobyć autografy, okazała się być banalna. - Pani Iga jest wyjątkowo uprzejma jeśli chodzi o podpisy. Na końcu sesji treningowej cierpliwie podeszła do balustrady i złożyła kilkadziesiąt podpisów. Podziwiam, naprawdę. Bardzo fajnie. Ja rozumiem, że wszyscy gracze są zajęci i zmęczeni, czasami zestresowani, ale z drugiej strony być przez nich zauważonym, jako publika, to jest bardzo fajne uczucie dla nas. Tak że bardzo dziękujemy pani Idze, podobnie jak panu Hubertowi Hurkaczowi - mówił pan Mierzwa. Okazało się, że nastoletnia Wiktoria jeździ za Igą Świątek od dwóch lat, wtedy zdobyła pierwszy autograf od najlepszej tenisistki świata. W tamtym czasie sama zaczęła trenować ten sport i jak zapewnia jej ojciec, idzie jej nieźle. - Trenuje dwa razy w tygodniu. No i szykujemy się z żoną na poważne wydatki - roześmiał się pan Andrzej, dodając: - Trener mówi, że wieści są dobre. "Pani Iga nie gwiazdorzy, co w tym sporcie nie zawsze jest regułą" Kilkuset widzów zgromadzonych na sesji treningowej Igi Świątek, gdy dla porównania obok u Marii Sakkari zajęciom przyglądało się, licząc na szybko, z cztery razy mniej sympatyków, wysyłało jasny sygnał, jak wielką popularnością cieszy się 22-letnia podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego. Wystarczyły dwa słowa "Roland Garros", by zorientować się, że ów kibic ma kapitalny francuski akcent. Okazało się, że tak naprawdę jego serce jest w połowie polskie, a w połowie "trójkolorowe". - Za mną lata mieszkania tutaj, jak to się mówi mam serce po dwóch stronach. Jestem Polakiem z krwi i kości, ale do Francji wyemigrowałem w 1982 roku. W tej chwili zawodowo wracam do Polski - powiedział Andrzej Mierzwa, pozując razem z Wiktorią do pamiątkowego zdjęcia. Artur Gac, Paryż