Przykro patrzyło się na grę Igi Świątek w pojedynku z Danielle Collins. W pierwszej partii druga rakieta świata zdołała ugrać zaledwie jednego gema. 31-latka zdominowała ją praktycznie na każdej płaszczyźnie - od podania, przez returny, po winnery. Polka ocknęła się w drugim secie, jednak w nim także byliśmy świadkami nieustannej frustracji po kolejnych wyrzuconych piłkach oraz skwaszonej miny, która nie znikała z twarzy Świątek. "Świątek znów znalazła się w rozsypce, podobnie jak w pierwszym secie meczu z Keys czy przez całe spotkanie z Gauff. W piątym gemie raszynianka została przełamana do zera. Przy stanie 5:0 Collins serwowała po zwycięstwo w premierowej odsłonie. Amerykanka nie wykorzystała swojej szansy na uzyskanie tzw. bajgla" - relacjonował Mateusz Stańczyk z Interii Sport. Ostatecznie Amerykanka zwyciężyła 6:1, 7:5 i awansowała do 1/8 finału Internazionali d’Italia Collins zabrała głos po wygranej ze Świątek. Króciutko Nie od dziś wiadomo, że relacje Danielle Collins i Igi Świątek są dosyć skomplikowane, żeby nie powiedzieć: po prostu złe. Na zeszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu reprezentantka Stanów Zjednoczonych nazwała Polkę "fałszywą". Przy okazji kolejnych turniejów Collins regularnie wbijała szpilki w stronę naszej zawodniczki. W sobotę, tuż po wygranej w Rzymie, 31-latka prosto z kortu udzieliła krótkiego pomeczowego wywiadu, w którym odniosła się do starcia ze Świątek. Następnie Amerykanka opowiedziała, w jaki sposób tenis wpłynął na jej życie. - Tenis mocno mnie ukształtował. Jak wiemy, to drogi sport. Kiedy byłam dzieckiem, to często rodzice musieli pracować na dwa etaty, zostawać po godzinach, żeby mieć pieniądze, żebym trenowała, marzyła o profesjonalnej karierze. To bardzo wpłynęło na to, jakim jestem człowiekiem - dodała. W czwartej rundzie zawodów w stolicy Włoch 31-latka zmierzy się ze zwyciężczynią starcia Elina Switolina - Hailey Baptiste.