Coco Gauff, Jelena Rybakina, Iga Świątek - trzy z wąskiego grona pięciu, może sześciu najlepszych tenisistek świata zakończyły w ostatnich tygodniach pracę ze swoimi trenerami. Rybakina pracowała ze Stefano Vukovem ponad pięć lat, Iga z Tomaszem Wiktorowskim - prawie trzy. To jej decyzja wywołała ogromne poruszenie w świecie sportu, bo przecież raszynianka wciąż jest liderką rankingu WTA, wygrała w tym sezonie pięć ważnych turniejów. Możliwe jednak, że wiele wyników jej nie odpowiadała, zwłaszcza tych wielkoszlemowych poza French Open. I potrzebuje dodatkowego bodźca, by wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. A osoba Wima Fissette, 44-letniego Belga, zdaje się potwierdzać te przypuszczenia. Bo choć szkoleniowiec ma pewne wady, to można znaleźć w jego pracy jeszcze więcej pozytywnych elementów. Takich, których teraz potrzebuje Polka. Oficjalnie: Iga Świątek ogłosiła nazwisko nowego trenera Wim Fissette: 15 lat pracy, trzynasta trenerska zmiana. Współpraca z Igą Świątek może nie być długa, ale wiele dać Polce Gdy trwały dywagacje, kto zastąpi Wiktorowskiego, w swoim programie Break Point na kanale YouTube potencjalnych następców Polaka oceniał Marek Furjan, tenisowy ekspert i komentator. Najwięcej czasu poświęcił właśnie Wimowi Fissette, bo ten od początku był faworytem do pracy z Polką. I kto wie, czy coś na rzeczy nie było już w połowie września, gdy Naomi Osaka ogłosiła rozstanie z tym szkoleniowcem, szybko zastępując go kontrowersyjnym Patrickiem Mouratoglou. Fissette zaś zmiany lubi, przyzwyczaił się do nich. Jak to powiedział Marek Furjan, "z niejednego tenisowego pieca chlebek podgryzał". Przez 15 lat prowadził 10 zawodniczek: Kim Clijsters, Sabinę Lisicki, Simonę Halep, Wiktorię Azarenkę, Petrę Kvitovą, Sarę Errani, Johannę Kontę, Angelique Kerber, Naomi Osakę i Qinwen Zheng. Przy czym Azarenkę i Osakę - dwukrotnie, irytując Zheng, z którą nagle, z dnia na dzień, zerwał kontrakt, by wrócić do Japonki. Pięć z nich to byłe liderki rankingu WTA, sześciokrotnie zdobywał z nimi wielkoszlemowe tytuły: trzykrotnie z Clijsters, a wcześniej był przecież jej sparingpartnerem, dwukrotnie z Osaką i raz z Kerber. Tyle że to tylko część sukcesów. Marek Furjan: Iga nie może pozwolić sobie na to, by ktoś się przy niej uczył Jak mówił bowiem Marek Furjan w Break Poincie, Belg poprawiał bowiem - na bazie wyników - każdą zawodniczkę. Halep pod jego wodzą dotarła do pierwszego wielkoszlemowego ćwierćfinału, a później finału, Kontę, pierwszą Brytyjkę od 40 lat, wprowadził do półfinału Wimbledonu. Wreszcie Lisicki dostąpiła zaszczytu gry w finale w Londynie, kończąc w 2013 roku po drodze serię 34 kolejnych zwycięstw Sereny Williams. A później, w półfinale, Niemka pokonała też Agnieszkę Radwańską, wygrała trzeciego seta 9:7. - Gdy się go ktoś spytał o styl pracy, to nie był w stanie tego sprecyzować, bo z tyloma typami zawodniczek pracował - mówi Furjan. I rzeczywiście, trudno tu porównać Errani czy Kerber do Kvitovej albo Osaki. Co świadczy o jego wszechstronności i umiejętności dopasowania. Ekspert poruszył inną ważną kwestię, która też może ciążyć Idze Świątek. W tym roku Polka nie dotarła nawet do ćwierćfinału w Melbourne i Londynie, rok temu podobnie było podczas w Australian i US Open. A zawodniczkę na szczycie to może boleć. Potrafi sobie radzić w turniejach dwutygodniowych, pokazywała to w Indian Wells, Miami czy Rzymie, ale szlemy są tylko cztery. I tu miejsca na błąd nie ma. Wskazuje też, że Belg uwielbia największe areny, zainteresowanie mediów, ale też pracę z gwiazdami. Bo to gwiazdy kierują uwagę również na jego osobę. - Mówił kiedyś, że jego niespełnionym marzeniem była praca z Marią Szarapową. Globalną gwiazdą, bo nie chodziło o ówczesne umiejętności tenisowe, ale skalę rozpoznawalności. W czasach swojej świetności stała się ikoną - opisuje Rosjankę Furjan. Świątek zaś za kamerami nie przepada, rzadko spotyka się z dziennikarzami, co najwyżej uczestniczy w obowiązkowych konferencjach. Fissette może tu ją zastąpić. Iga Świątek też będzie oceniana przez trenera? A może wskaże jej braki? Z tym Polka się nie spotykała Z drugiej strony Belg lubi otarcie mówić o swoich zawodniczkach, wskazywać ich braki, do czego z kolei Iga nie jest przyzwyczajona. Bo Tomasz Wiktorowski, czy wcześniej Piotr Sierzputowski, o tym nie mówili. - Wim na początku pracy z Qinwen Zheng nazwał ją "surową w wielu tenisowych względach". Opisywał, na czym polegają błędy w forhendzie, w rolowaniu ciała przy uderzeniach, w poruszaniu się. Dla Igi to by było coś nowego - twierdzi Furjan. I wspomina, że ważną zaletą tego szkoleniowca jest przygotowywanie zawodniczek na zaskakujące okoliczności, tworzenie tzw. planu B. Idze zaś tego brakowało, gdy rywalki pokazywały coś nowego, bądź jej wiele nie wychodziło. Jak w meczu z Pegulą w US Open, z Zheng w igrzyskach. - Wim powtarzał, że przejmując zawodniczkę, ma o niej tylko 50 proc. wiedzy. I to jest hazard. Postępy będą później. Nie powinniśmy się spodziewać, że Iga nagle zmieni swoją grę - ocenił ekspert. Iga Świątek wróci do gry 2 lub 3 listopada - wtedy w Rijadzie rozpocznie się WTA Finals.