Najważniejszą częścią eventu było tenisowe spotkanie aktualnych gwiazd i byłych tenisistów. W rywalizacji miksta wzięli udział: Iga Świątek, Agnieszka Radwańska, Serhij Stachowski i Martyn Pawelski. Największe zdecydowanie owacje publiczności zebrała rodowita krakowianka w tym gronie, czyli Radwańska. Sędziną stołkową była znana ukraińska tenisistka Elina Switolina, której udział w wydarzeniu był tym istotniejszy, że jej Fundacja Eliny Switoliny wspomagała organizatorów eventu. Zawodniczka z Odessy wielokrotnie podkreślała, że bardzo przeżyła wybuch wojny w Ukrainie i przyznała wręcz, że nie była się w stanie koncentrować na grze w tenisa, gdy jej rodzina była w samym centrum tego dramatu. Czytaj także: Andrij Szewczenko pełen wdzięczności dla Igi Świątek. "Wojna wciąż trwa!" Na korcie przed startem rywalizacji nie zabrakło też gościa specjalnego, czyli byłego selekcjonera kadry Ukrainy Andrija Szewczenki, ambasadora United24. "Szewa" nie wziął jednak rakiety do ręki. Event "Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy" poprowadziła ex-tenisistka i komentatorka Joanna Sakowicz-Kostecka. Główni bohaterowie wydarzenia mieli przypięte mikrofony, by widzowie zgromadzeni na trybunach mogli usłyszeć ich dialogi podczas meczu. Mogli na żywo poznać reakcje Świątek czy Radwańskiej na drobne wpadki i pomyłki podczas gry. Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy. "Radwańska jest jak ściana" Starcie miksta, czyli "Teamu Igi" oraz "Teamu Agi" było pierwszym punktem programu. Drugim była singlowa konfrontacja Świątek i Radwańskiej, czyli dwóch najlepszych polskich tenisistek w historii. W mikście naprzeciwko siebie stanęli Stachowski z Radwańską oraz Świątek z Pawelskim. Już na samym początku meczu "Isia" rozłożyła ręce w geście bezradności, gdy Stachowski koncertowo zepsuł jej piękną wymianę piłek z Igą. Radwańska nie żałowała rywalom, czyli Świątek i Pawelskiemu, swoich "firmowych" drop-szotów. "Agnieszka jest jak ściana" - padło w pewnym momencie z ust Świątek. Było widać, że "Isia" i Stachowski złapali na korcie nić porozumienia. Jednocześnie tempo meczu było na tyle dobre, że Stachowski szybko zaczął ciężko oddychać. On w końcu nie jest już w regularnym rytmie treningowym. Ale motywował Radwańską: "Pamiętaj, bez litości!" Generalnie 36-latek najwięcej wysiłku wkładał w dopingowanie koleżanki: "Aga, mam w Ciebie stuprocentową wiarę!". Ostatecznie o wyniku zadecydował "Złoty punkt". Mecz wygrała para Świątek - Pawelski, czyli "Iga Team", ale zdecydowanie większy show zrobili na korcie "Isia" i Stachowski. Kiedy panowie zeszli z kortu, zostały na nim już tylko dwie największe gwiazdy: Radwańska i Świątek. Czyli to, na co widzowie czekali najbardziej. Tu lepsza była bardziej doświadczona w bojach "Isia". "Królowa Krakowa" - jak skandowali widzowie. Kiedy na koniec Iga Świątek wzięła do ręki mikrofon, przyznała: - Nie wiem, czy to ja się powinnam wypowiadać, skoro przegrałam tego singla. Ale dziękuję, że przyszliście i byliście z nami! Dochód z tego charytatywnego wydarzenia ma zostać przeznaczony na wsparcie dla ukraińskich dzieci i młodzieży dotkniętych przez wojnę. Iga Świątek przed meczem tłumaczyła, dlaczego tak ważna dla niej była organizacja tego meczu. Nie ukrywała, że chce konsekwentnie przypominać światu o trwającym w Ukrainie dramacie.