- Tak, faktycznie. Dzisiaj na korcie nie było żadnej takiej sytuacji, gdzie nie czułabym kontroli. Na pewno było to komfortowe i cieszę się, że zapracowałam na taki wynik oraz że pozostałam w optymalnym skupieniu i dyscyplinie - odparła Iga Świątek na konferencji prasowej, odnosząc się do przebiegu swojego najszybciej rozstrzygniętego spotkania na mączce w karierze. Mało tego, jak wyliczyła na portalu X OptaAce 40 był to najszybciej wygrany mecz w drabince głównej na Roland Garros, odkąd to statystyczne konto w 2015 roku zaczęło gromadzić tego rodzaju dane. Iga Świątek: Wtedy w ogóle nie myślałam, że mam dobre losowanie Rozbicie w 1/8 finału na centralnym korcie Potapowej wpisała się w ulubiony scenariusz Polki, czyli wygrywanie gdy mecz ma pod pełną kontrolę i czuje się komfortowo. Z tego punktu widzenia zakończony wynikiem 6:0, 6:0 mecz był dla Polki niemalże idealnym spotkaniem. Na dyspozycję Igi w żadnej sposób nie wpłynęły także warunki na obiekcie Philippe'a Chatriera. Z jednej strony bowiem w końcu można było rozsunąć dach i po raz pierwszy na meczu Świątek wpadło dużo naturalnego światła, ale jednocześnie było bardzo zimno. Słupki rtęci wskazywały ledwie 14 stopni Celsjusza, ani przez moment przez gęste chmury nie przebiło się słońce, a do tego zawiewały mocniejsze podmuchy chłodnego wiatru. - Na ile to wpływało na moje granie? Taktycznie nic nie zmieniałam, ani nie czułam, że muszę się jakoś mega dostosowywać. Raczej to było naturalne dla mnie. Musiałam jedynie dostosowywać się do wiatru, bo faktycznie był mocny z jednej strony. A czy się ucieszyłam? Myślę, że to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Gdybym się ucieszyła podczas rozgrzewki, że mam otwarty dach, a później musiałby zostać zamknięty, to miałabym stać się smutna? Raczej nie zwracam na to uwagi, dostosowuję się do tego, co jest - wyjaśniła obrończyni tytułu. Raz jeszcze powróciło pytanie, po wygranej w takim stylu, czy ten istotny dla niektórych kibiców aspekt, że był to polsko-rosyjski pojedynek, choć przez chwilę pojawił się w myślach naszej mistrzyni i dodawał jej dodatkowej energii? W ćwierćfinale rywalką Igi będzie 24-letnia Marketa Vondrousova, z którą Polka dotąd rozegrała trzy spotkania, wszystkie wygrane. Co jednak ciekawe, po raz pierwszym zmierzyły się w 2020 roku przy okazji Rolanda Garrosa. Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego opowiadała, jak wiele się od tego czasu zmieniło, z naciskiem na sprawy, które są istotne w nadchodzącej kolejnej odsłonie rywalizacji z Czeszką. Świątek: Mogłam zregenerować siły po meczu z Naomi, dziś czułam się naprawdę świeżo - Wtedy grałyśmy po raz pierwszy, więc praktycznie nie było żadnej rywalizacji. Po prostu grałam z zawodniczką, z którą nigdy wcześniej nie grałam. Ona rok wcześniej była w finale Rolanda Garrosa, więc w ogóle nie myślałam, że mam dobre losowanie. Raczej grałam totalnie bez oczekiwań i myślałam, że może być ciężko, ale po prostu zaprezentowałam się solidnie. Wtedy grałyśmy na bocznym korcie, więc zmieniło się może to, że teraz obie jesteśmy utytułowanymi zawodniczkami i bardzo doświadczonymi. Marketa w zeszłym roku wygrała Wimbledon, no i taktycznie grałyśmy kilka meczów przeciwko sobie, więc po prostu pewnie lepiej znamy swoją grę - obszernie odpowiedziała Świątek. Dzięki temu piorunującemu zwycięstwo Świątek zapewniła sobie więcej czasu wolnego przed wtorkowym starciem z Czeszką. Powiedziała nam wprost, że choć w przeszłości kilka razy zdarzyło się, iż po takim spotkaniu odbywała jeszcze tego samego dnia trening, ale tym razem nie odczuwa takiej potrzeby. Jutro mamy czas na trening, więc nie ma potrzeby robić go dzisiaj - rozstrzygnęła kwestię, która frapowała dziennikarzy. - Jestem szczęśliwa, że mogłam zregenerować siły po meczu z Naomi Osaką, bo w przypadku trzygodzinnych meczów zostaje się z ich skutkami przez kilka dni. Dzisiaj czułam się naprawdę świeżo, ale lepiej jeszcze bardziej dojść do siebie - uśmiechała się liderka rankingu WTA. Artur Gac, Paryż