Iga Świątek w sobotę 8 czerwca dołączyła do grona wielkich tenisowego świata. Polka czwarty raz w swojej karierze wygrała bowiem turniej na kortach imienia Rolanda Garrosa, a jednocześnie zdobyła piąty tytuł rangi Wielkiego Szlema w swojej karierze. Po części oficjalnej złożonej z wywiadów na korcie oraz konferencji prasowej, Polka stanęła w specjalnie zorganizowanej strefie, gdzie rozmawiała tylko z akredytowanymi na turniej polskimi dziennikarzami. Dziennikarze: Czy już wiesz, jak będą wyglądały Twoje plany startowe na trawie? Myślę, że to jest ważna informacja, szczególnie z perspektywy polskich kibiców, bo jesteś zapisana do startu w Berlinie. Z tego co wiem, tam miały być pełne trybuny polskich kibiców. Iga Świątek: Szczerze, jeszcze nie wiem. Nie rozmawiamy o takich rzeczach w trakcie turnieju. Nie miałam czasu zapytać trenera i też nie widzę teraz takiego sensu, bo i tak będę miała na pewno kilka dni wolnego, więc pewnie on już wie, jaka jest decyzja i mi ją zasugeruje, ale ja jeszcze nie wiem. D: Gdybyś zagrała, to pierwszy mecz miałabyś 19 czerwca, a więc w środę, bo w pierwszej rundzie oczywiście wolny los. Świątek: Zobaczymy, co będzie ważniejsze, granie, czy trenowanie. D: Dwa lata temu zwycięstwo, rok temu zwycięstwo, teraz zwycięstwo, więc koniec jest taki sam, ale może jest coś, co szczególnie zapamiętałaś po tym turnieju? Świątek: Myślę, że ogólnie to, jak odwróciłam ten mecz z Naomi Osaką. To, że byłam w wielkich kłopotach, to zdołałam wygrać ten turniej. Wydaje mi się, że to jest taka rzecz, którą na pewno zapamiętam z tego turnieju. D: Iga, Paolini powiedziała dziś po meczu, że to było dla niej najtrudniejsze doświadczenie w karierze, czy Ty masz jakieś takie spotkanie, które od razu przyszłoby Ci to głowy w tym kontekście? Jakieś takie największe wyzwanie? Świątek: Nie jestem w stanie ocenić tak obiektywnie, bo kiedyś inaczej grałam w tenisa, gorzej grałam w tenisa, więc trudno mi to tak ocenić, ale pamiętam jak w 2019 roku przegrałam z Simoną Halep. Wówczas nie czułam się sobą, jakby mnie nie było na korcie, taka bardzo nieobecna. Wtedy w 2019 zaczynaliśmy dopiero współpracę z Darią Abramowicz i bardzo mocno to przepracowałyśmy. Bardzo mi utkwiło wszystko, co czułam w 2019 i rok później miałam grać z Halep w czwartej rundzie. Wtedy wygrałam już dość gładko i to przepracowane doświadczenie bardzo mi wtedy pomogło. D: Czy musiałaś trochę z Darią popracować, gdy z turniejem żegnały się Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina, bo powszechnie mówiono, że teraz już masz autostradę do zwycięstwa? Świątek: To nie jest tak, że musiałyśmy nad tym jakoś wyjątkowo pracować, bo już wiem, co muszę zrobić w takich sytuacjach, czyli skupić się na sobie i nie patrzeć za bardzo w przyszłość. Trzeba skupić się na kolejnym meczu, a kolejny mecz miałam z Coco, która już wygrała przecież Wielkiego Szlema. Nie pracowałyśmy nad tym jakoś szczególnie, ale faktycznie powiedziałam to na głos i wiedziałam, co z tym zrobić. D: Który z tych wygranych turniejów w Paryżu był dla Ciebie najtrudniejszy pod kątem psychicznym? Świątek: Ten zeszłoroczny. Wówczas przez cały czas bycia w Paryżu czułam się pod wielką presją. Pamiętam, że jak wygrałam, to nie byłam w stanie się tym nawet cieszyć, bo jedyne co wtedy czułam, to jedynie ogromna ulga. Też sama na siebie narzuciłam wtedy dużo presji. Wtedy pierwszy raz broniłam tytułu. W 2022 roku udowodniłam sobie, że mogę faktycznie dobrze grać na tych kortach i przez to potem czułam się pod ogromną presją. Poradziłam sobie, ale było trochę trudniej.