Iga Świątek już niebawem rozpocznie swój setny tydzień na fotelu liderki rankingu WTA. Polka pierwszy wielki sukces w karierze osiągnęła w pandemicznym sezonie 2020 roku. Nasza tenisistka wówczas pierwszym raz zdobyła korty imienia Rolanda Garrosa w Paryżu. Wówczas w finale pokonała była mistrzynię Australian Open - Sofię Kenin w dwóch setach. W tamtym momencie jasne było, że narodziła się nowa gwiazda, ale tak naprawdę bardzo trudno było wywnioskować, jak potoczy się jej tenisowa przygoda. Błysk Igi Świątek, rywalka szybko odpuściła. Nie miała najmniejszych szans O cały przebieg kariery Świątek zapytaliśmy Adama Romera, redaktora naczelnego "Tenisklub". - Trochę miałem, a trochę nie miałem takiego przekonania, że Iga będzie faktycznie przyszłym numerem jeden kobiecego tenisa na świecie. Pamiętam rozmowy z Piotrem Sierzputowskim (ówczesnym trenerem Igi przyp. red.) zanim ona wygrała ten turniej. Piotrek już wtedy mówił, że ona z samej siły gry jest w czołowej piątce tenisistek na świecie. Wszyscy mieliśmy świadomość, że to jest niewątpliwie bardzo utalentowana zawodniczka. Do bycia jedynką czasem nie wystarczy dobra gra i różne sploty okoliczności nie pozwalają na bycie tą liderką, ale mogę powiedzieć, że wydawało mi się, że ten numer jeden będzie jej - mówi nam dziennikarz. Iga Świątek numerem jeden. 3 kwietnia 2022 na zawsze w pamięci Od tego turnieju na kortach imienia Rolanda Garrosa do pierwszego dnia na fotelu liderki rankingu WTA nie minęło dużo czasu. Ten proces był błyskawiczny. Do imprezy na paryskiej mączce Świątek podchodziła, jako 52. zawodniczka świata. Po wygraniu tamtego turnieju zanotowała oczywiście imponujący awans na 17. lokatę. Rok zakończyła właśnie na tym miejscu. W tamtym momencie śmiało można było wymieniać nazwisko Świątek w gronie najlepszych na świecie. Kolejny sezon zakończyła już w top 10, a w 2022 roku zdobyła do rankingu ponad siedem tysięcy punktów i od 3 kwietnia 2022 roku wskoczyła na fotel liderki. Nie byłoby tego, gdyby nie odejście na emeryturę Ash Barty, choć w tamtym momencie obie panie w rankingu dzieliło już tylko nieco ponad 1200 punktów. - Na pewno mało kto się spodziewał tego, że Barty nagle zakończy karierę i przestanie grać. To był taki element, który niewątpliwie bardzo Idze w osiągnięciu tego celu pomógł. Czasami to jest tak, że jakiś czynnik zewnętrzny musi delikatnie pomóc, a potem już wszystko idzie. Została tą "jedynką" na pewno w optymalnym czasie - dodaje nasz rozmówca. Nie mogli się powstrzymać przed meczem Igi Świątek. Co za słowa o Polce Iga Świątek podobnie, jak Steffi Graff czy Martina Hingins w bardzo młodym wieku stała się liderką rankingu. W przypadku Polki wydarzyło się, to gdy miała ledwie dwadzieścia lat. - Tak jest, to właśnie te absolutnie wybitne jednostki trafiają na ten szczyt rankingu bardzo szybko - stwierdza Romer, zestawiając naszą tenisistkę z absolutnymi legendami tego sportu. Od momentu, gdy Świątek została liderką, jej tenis niewątpliwie bardzo się zmienił i jest to zmiana na lepsze, co pokazują kolejne zdobywane tytuły. Nie jest jednak trudno wskazać element, w którym gołym okiem widać największy postęp. - Na pewno w tym sezonie zmieniła i poprawiła trochę serwis, ale na przestrzeni tych trzech lat ewolucja jej tenisa jest bardzo harmonijna. Na pewno dużo zmieniło się, gdy Tomasz Wiktorowski został jej głównym trenerem. To była bardzo widoczna zmiana. To, co trzeba podkreślać, to to, że ona ten tenis podobnie, jak ikony tego sportu wraz z rozwojem swojej kariery potrafi jeszcze rozbudowywać i urozmaicać. To charakteryzuje tych najlepszych w historii - zachwyca się redaktor naczelny "Tenisklub". Wielka zasługa Igi Świątek. "Wyznaczyła nowe standardy" Gdy przypomnimy sobie, jak wyglądał tenis Igi podczas wspomnianego już kilka razy Roland Garros, to wówczas bardzo dużo zysków Polka miała z grania dropshotów, które od przyjścia Tomasza Wiktorowskiego zniknęły, na co narzeka część fanów. - To jest jakiś rodzaj umowy między nią a trenerem. Nie wiemy do końca, jak to wygląda wewnątrz sztabu, ale widocznie jakieś powody trener Wiktorowski miał, aby w pewnym momencie kariery Igę przestawić na to, żeby nie grała tych dropshotów i praktycznie nie chodziła do siatki. Natomiast teraz to powolutku zaczyna wracać. Widocznie jest za tym jakiś plan i pomysł. Trzeba to zaakceptować. Ja mogę jedynie przypomnieć przykład Jerzego Janowicza, który bardzo lubił grać dropshoty, ale w pewnym momencie kariery przeciwnicy go przeczytali i to przestało być skuteczne - ocenia Adam Romer. Faktycznie gdy spojrzy się na obecny sposób gry Igi, to Polka coraz częściej idzie do siatki i stara się w tamtej przestrzeni zamykać akcje, to kolejny duży plus, a przed nią być może najważniejszy sezon w karierze. W tym roku bowiem poza turniejami rangi Wielkiego Szlema rozgrywane będą także igrzyska olimpijskie, a ta impreza odbędzie się na ukochanej parsykiej mączce. Nie ma wątpliwości, że jeśli Świątek podejdzie do turnieju zdrowa, to będzie jego wielką faworytką. Dramatyczny mecz Polki, ponad 3,5 godziny walki. Wielkie zwroty i ten koniec - Iga oczywiście nie powie, że to jest najważniejszy sezon w karierze, dla niej każdy kolejny jest najważniejszy, bo niesie za sobą nowe wyzwania. Oczywiście zgadzam się, że medal igrzysk olimpijskich jest dla Igi czymś bardzo ważnym. Trzeba jednak pamiętać, że zawodowi sportowcy charakteryzują się tym, że nie patrzą na to, co było, ale na to, co ma nadejść i tam szukają nowych wyzwań. Myślę, że zawsze, jak zapytamy Igi, który sezon jest dla niej najważniejszy, to powie, że ten nadchodzący - stwierdza dziennikarz i ekspert tenisowy. Świątek oczywiście we wszystkim, co robi na korcie, jest przynajmniej bardzo dobra. W jednym elemencie z pewnością znajduje się bardzo wysoko ponad swoimi rywalkami. - To, co wyróżnia Igę na tle wszystkich innych rywalek, to z pewnością jest poruszanie się po korcie. Iga stworzyła zupełnie nowe standardy w tym aspekcie gry w tenisa. Żadna z jej rywalek nie rusza się tak dobrze, jak Iga. One obserwując, jak robi to Polka, starają się przynajmniej iść w tym kierunku. 40 lat temu mówiło się, że Martina Navratilova wprowadziła do tenisa pewnego rodzaju atletyzm, to można powiedzieć, że Iga zadbała o to, żeby napisać nowe standardy poruszania się po korcie, do czego wszystkie inne dziewczyny próbują teraz równać - zachwyca się ponownie nasz rozmówca. Iga znów ucieka Sabalence. Dystans staje się coraz większy W styczniu, gdy Iga Świątek odpadła nawczesnym etapie Australian Open, przegrywając z Lindą Noskovą, wydawało się, że jej pozycja dominatorki może być nieco zagrożona przez Arynę Sabalenkę. Obecnie trudno jednak wypowiedzieć podobne słowa, bo Polka znów odjechała Białorusince. - Na początku roku mówiliśmy o tym, że ten sezon będzie niezwykle ciekawy, bo będziemy mieli nieustanną rywalizację Igi z Sabalenką, a już chyba można śmiało powiedzieć, że nie do końca. Wydaje się, że wszystko, co dzieje się wokół Białorusinki bardzo hamuje jej rozwój. Obawiam się, że będzie jej bardzo trudno rywalizować z naszą tenisitką. Patrząc, na inne dziewczyny, to tak naprawdę jesteśmy świadkami rywalizacji Igi z resztą świata, każda chce ją pokonać. Jasne, muszą się zdarzać takie mecze, jak ten z Noskovą czy Kalininą, ale ten współczynnik zwycięstw i tak będzie gdzieś w okolicach 80 procent, a może nawet lepiej. Nieprzypadkowo to właśnie Iga jest właśnie numerem jeden światowego tenisa - ocenia Romer, zapowiadając kolejny znakomity sezon Świątek.