Po tym, co Naomi Osaka pokazała w konfrontacji z Iga Świątek, możemy zacierać ręce. Bo jeśli tylko zdrowie nie pokrzyżuje szyków Japonce, w krótkim czasie najściślejszy top tenisistek świata na nowo powinien wzbogacić się o byłą liderkę WTA i czterokrotną triumfatorkę Wielkich Szlemów. To nie są przesadne peany, bo jeśli zawodniczka pierwsze mecze po kilkunastomiesięcznej przerwie spowodowanej macierzyństwem rozgrywa w styczniu, a teraz wznosi się na taki poziom nie na "swojej" nawierzchni, to perspektywy są szalenie optymistyczne. Iga Świątek komentuje reakcję na swój apel: Uważam, że ludzie słuchają i okazują szacunek Nas najbardziej ucieszyło, że mimo obiektywnie gigantycznych kłopotów, włącznie z koniecznością bronienia piłki meczowej w trzecim secie, Iga Świątek znów pokazała, dlaczego dzisiaj "odjechała" wszystkim przeciwniczkom. Jest nie tylko coraz lepsza pod względem techniki i umiejętności, ile fenomenalnie znosi presję, a ciężkie momenty potrafi obrócić w swój atut. W tym spotkaniu było jednak tak wiele emocji, że te udzielały się także kibicom. Nie wszyscy pamiętali, że w tenisie winny obowiązywać "święte" zasady i w momencie, gdy trwa akcja, nie powinno się w żaden sposób przeszkadzać, a zatem dekoncentrować głównych aktorów widowiska. W jednej z sytuacji, po zepsutym punkcie, Iga reklamowała taką sytuację, za co spotkało ją chwilowe buczenie. Skandal na French Open, tenisista grzmi z całych sił. Francuska gwiazda reaguje Dlatego po spotkaniu, choć buzowały w niej ogromne emocje, zebrała myśli i wygłosiła w tej sprawie ważny apel. W zasadzie to od niego rozpoczęła rozmowę z wysokości kortu, nic więc dziwnego, że jej słowa szybko odbiły się głośnym echem. A stanowisko naszej mistrzyni, podobnie jak wcześniejsze "kibolskie" akty pod adresem Davida Goffina, doczekało się reakcji szefostwa French Open, na czele z dyrektorką turnieju Amelie Mauresmo. Iga Świątek: Mam nadzieję, że kibice nie są na mnie źli Dużą zmianę, będąc obserwatorem z wysokości trybun każdego meczu Świątek w tej edycji French Open, zauważyłem już w kolejnym pojedynku Polki z Czeszką Marie Bouzkovą. Materiał, który zatytułowałem: "Przedziwność w meczu Igi Świątek. Polka 'zgotowała sobie' ten los?", w zamierzeniu miał być oczywiście grą słów, bo zgotowania właśnie takiego losu życzyła sobie podopieczna Tomasza Wiktorowskiego. Kontynuacja takiego stanu rzeczy nastąpiła w starciu z Anastazją Potapową, choć Bogiem a prawdą kibice nawet nie zdążyli się rozgrzać, a m.in. Agnieszka Radwańska nawet nie dotarła na kort, gdy było już po zawodach. Niemniej po raz drugi z rzędu Iga miała już takie warunki, na jakich jej zależało. W anglojęzycznej części spotkania z przedstawicielami mediów została zapytana po rozbiciu Rosjanki, czy odczuwa jakąś zmianę w nastawieniu francuskiej publiczności po tym, jak kilka dni wcześniej poprosiła o ciszę podczas przemowy. Artur Gac, Paryż