Partner merytoryczny: Eleven Sports

Nieoczywiste szczegóły od Igi Świątek, szef POLADA Michał Rynkowski reaguje: Ryzyko niebezpiecznie rośnie

- Czasami jest tak, że opinia publiczna żąda krwi, niektórzy nie chcą zagłębiać się w szczegóły sprawy i ją zniuansować. Po prostu wystarczy samo słowo "doping", by od razu kogoś ukrzyżować. Te sprawy czasami są bardzo zawiłe - mówi w rozmowie z Interią Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej. Doktor nauk prawnych przyznaje, że wcześniej Kamil Majchrzak być może został potraktowany zbyt surowo, a także nie ukrywa zdziwienia na wieść o liczbie suplementów i leków, zadeklarowanych przez Igę Świątek na formularzu feralnej kontroli antydopingowej z 12 sierpnia 2024 roku.

Iga Świątek i dyrektor POLADA Michał Rynkowski
Iga Świątek i dyrektor POLADA Michał Rynkowski/ANDY BUCHANAN/AFP / ARTUR WIDAK/NurPhoto/AFP/

Artur Gac, Interia: Od kilkunastu godzin obserwuję rozliczne reakcje, z których niektóre orbitują wokół tego samego, co w rozmowie ze mną wypowiedział ceniony dziennikarz i komentator tenisa Tomasz Wolfke. A mianowicie, że przy okazji takiej sprawy pewnie lepiej być Igą Świątek i Jannikiem Sinnerem, niż na przykład Kamilem Majchrzakiem.

Michał Rynkowski, od 2017 dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA): - Z pewnością lepiej być pierwszym na liście najbogatszych ludzi wg Forbesa niż zamykać setkę (uśmiech), ale to żartem, a już zupełnie serio... Tutaj, w tej sprawie, niekoniecznie. Dlatego, że też były przypadki uniewinnienia choćby w tenisie, które nie dotyczyły aż takiego topu, jak Iga Świątek, ale bardzo dobrych zawodników. Przykładem Marco Bortolotti, włoski zawodnik, który został uniewinniony przy sprawie stosowania clostebolu, a więc chodziło o ten sam steryd anaboliczno-androgenny, co u Jannika Sinnera. Nie chcę oceniać przypadku Sinnera, ale jeśli chodzi o Igę Świątek, to jeśli mamy do czynienia z nieświadomym stosowaniem dopingu, a stopień winy czy zaniedbania jest znikomy, w takiej sytuacji karanie sportowca w sposób surowy, uważam, byłoby niesprawiedliwe. I byłoby złym sygnałem, wysłanym na zewnątrz. A do tego krzywdzącym. 

- Czasami jest tak, że opinia publiczna żąda krwi, niektórzy nie chcą zagłębiać się w szczegóły sprawy i ją zniuansować. Po prostu wystarczy samo słowo "doping", by od razu kogoś ukrzyżować. Te sprawy czasami są bardzo zawiłe. Oczywiście mamy do czynienia z oszustami, również takimi, muszę ich nazwać wprost - perfidnymi, ale również z takimi przypadkami, jak Iga Świątek. Dlatego trzeba być bardzo ostrożnym, a postępowania trzeba przeprowadzać w bardzo wnikliwy i profesjonalny sposób.

Iga Świątek, w świetle przeprowadzonego postępowania, została oczyszczona z zarzutu o stosowanie dopingu. I to jest fakt. Niemniej czy może pan z ręką na sercu powiedzieć, że dokładnie każdy sportowiec, dajmy na to tenisista, tyle że z kolejnych setek rankingu, w takiej sprawie doczekałby się literalnie takiego samego finału, czyli symbolicznego zawieszenia na miesiąc?

- Tak, o ile zawodnik w tak szybki sposób dostarczyłby odpowiednie dowody. Czyli musiałby przeprowadzić analizy laboratoryjne preparatu, którego tyczy się sprawa, musiałby mieć opinie ekspertów. Jeżeli faktycznie zawodnik z nizin rankingowych byłby w stanie przeprowadzić tak złożone dochodzenia, na swój własny koszt, bo tak to wygląda, wówczas z pewnością te sprawy byłyby ocenione tak samo. Problem leży w tym, już abstrahując nawet od kwestii ekonomicznych, że zawodnik nie zawsze wie, co mogło być potencjalnym źródłem pochodzenia tej substancji. Jeśli nie jest w stanie tego wykazać, a tylko by zeznał, że pewnie to był suplement diety, lecz bez wskazania który dokładnie, czyli tego by nie wiedział, powstaje już zbyt mała linia obrony. To zawodnik wraz ze swoim sztabem musi uprawdopodobnić, że do takiej sytuacji doszło. I w momencie, gdy to zrobi, dopiero wówczas sankcja może być łagodniejsza.

Michał Rynkowski: Iga Świątek została potraktowana bardzo łagodnie. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Rzecz w tym, że to zdanie, od którego zaczęliśmy rozmowę, jest bardzo pojemne. I nie jest oczywiście żadnym afrontem wobec naszej tenisistki, która zapracowała na swoją pozycję. Niemniej właśnie fakt, że Iga dysponuje takimi środkami finansowymi i organizacyjnymi, pomaga jej zrobić absolutnie wszystko, chwytając się każdej możliwości w limitowanym czasie, aby udowodnić swoją niewinność.

- Jasne, to jest zrozumiałe. Jeśli zaś chodzi o sprawę Kamila Majchrzaka, też były przeprowadzane dość szybko analizy laboratoryjne, choć być może zostały one bardziej rozwleczone w czasie. Zatem dochodzenie do tego, co było źródłem pochodzenia substancji zakazanych, trwało dłużej. Poza tym u zawodnika też mieliśmy do czynienia z wielością substancji, bo były trzy wyniki pozytywne z różnych kontroli antydopingowych. A ponadto kwestią było to, iż źródłem okazał się suplement diety, a nie lek, co też ma znaczenia, bo przestrzega się zwłaszcza przed przyjmowaniem właśnie suplementów diety. One noszą ze sobą większe ryzyko tego, że potencjalnie znajdą się w nich substancje zabronione. Porównując te dwa przypadki mogę powiedzieć, że może rzeczywiście Kamil Majchrzak powinien być potraktowany nieco łagodniej (ostatecznie International Tennis Integrity Agency zawiesiła Polaka na 13 miesięcy - przyp.). Natomiast organa antydopingowe w takim procesie dokonują także oceny należytej staranności i w zależności, jaką przyjmą ocenę, także od tego zależy wymiar sankcji.

- Rzeczywiście tutaj mamy tych suplementów i leków dużo. Czy wręcz bardzo dużo. Czternaście stosowanych, zakładam że permanentnie... Tego jest dużo. A przy takiej ilości potencjalne ryzyko wystąpienia wyniku pozytywnego jest wyższe. Moim zdaniem powinno się podchodzić do tych kwestii bardzo racjonalnie i ostrożnie.

~ Michał Rynkowski, szef POLADA

Co pana zdaniem powinno być wzięte pod uwagę, by Majchrzaka potraktować nieco łagodniej?

- Oczywiście jest to sprawa bardzo ocenna, a ja też nie znam wszystkich argumentów, które były brane pod uwag. Nie mam także dostępu do aż tak szerokich aktów sprawy, jak to miał organ dyscyplinarny. Więc, być może, doszedłbym do podobnych wniosków... My, jako POLADA, jesteśmy tutaj prokuratorem, a organem sądowym jest panel dyscyplinarny, który jest niezależny od agencji. W każdym razie uważam, że w przypadku Majchrzaka było pole do tego, aby zredukować sankcję. I to finalnie się zadziało. Natomiast czy mogła być bardziej obniżona? Możliwe, że tak, ale o ile bardziej? Teoretycznie przedział w takiej sprawie waha się od nagany do dwóch lat dyskwalifikacji. I ten sam przedział sankcji był obecny przy sprawie Igi Świątek, choć pierwotnie groziły jej cztery lata dyskwalifikacji, więc bardzo poważnie.

Światowa Agencja Antydopingowa WADA przekazała komunikat, iż jak w każdej tego typu sprawie dokładnie rozpatrzy decyzję ITIA (The International Tennis Integrity Agency) i zastrzega sobie prawo do odwołania się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu, jeżeli okaże się to stosowne. Na ile to rutynowe stanowisko, a na ile - patrząc na inne sprawy - może zdarzyć się tak, iż WADA pod przewodnictwem prezydenta Witolda Bańki zakwestionuje tak niewielką sankcję?

- Na wstępie powiem, że jest to jak najbardziej standardowe podejście do sprawy ze strony WADA. Bo rzeczywiście jest zdecydowanie za wcześnie, by Światowa Agencja Antydopingowa w jakikolwiek sposób zajmowała stanowisko. Oni przeanalizują decyzję i akta sprawy, po czym będą mogli zadecydować, czy będą chcieli się odwoływać. Odwołanie potencjalnie może być złożone także przez samą zawodniczkę, choć wątpię, bo miesiąc zawieszenia chyba został przez Igę ostatecznie zaakceptowany i jest oceniany przez nią jako symboliczna kara. W przypadku Jannika Sinnera odwołanie ze strony WADA zostało złożone. Czy tak się stanie w sprawie Igi Świątek? Na to musimy jeszcze chwilę zaczekać. WADA ma 21 dni od otrzymania pełnych akt sprawy na złożenie odwołania. I zakładam, że zostały one już dostarczone.

As Sportu 2024/INTERIA.PL/Interia pl

As Sportu 2024. Natalia Bukowiecka (Kaczmarek) kontra Katarzyna Niewiadoma. Kto zasługuje na awans? Zagłosuj!

W gąszczu podstawowych informacji, po zapoznaniu się z 12-stronicowym dokumentem ITIA, na ciekawą rzecz zwrócił uwagę dziennikarz Simon Cambers. Napisał na portalu X taką wiadomość: "Interesujący szczegół w pełnym orzeczeniu w sprawie Igi Świątek. Wymieniła 14 suplementów i leków w swoim formularzu kontroli antydopingowej 12 sierpnia, w dniu, w którym uzyskała pozytywny wynik testu. Wiem, że zawodnicy biorą dużo suplementów - legalnie - ale tu wybrzmiewa, jak dużo". A następnie dodał: "Nie rzucam podejrzeń na samą Świątek, ale chętnie dowiedziałbym się, ile suplementów średnio spożywają inni zawodnicy i jak bardzo jest to zdrowe". To bardzo interesujące. Jak ta liczba prezentuje się z pańskiego, już długiego doświadczenia?

- Jeśli chodzi o preparaty, które sportowcy deklarują podczas kontroli antydopingowych, jest to bardzo zróżnicowane. Czasami wypisują zupełnie podstawowe, jak chociażby aminokwasy, kreatyna czy witaminy, natomiast rzeczywiście tutaj mamy tych suplementów i leków dużo. Czy wręcz bardzo dużo. Czternaście stosowanych, zakładam że permanentnie...

Z dokumentu wynika, że przyjmowanych w ciągu ostatnich 7 dni.

- Więc to jest dużo. Tego jest dużo. A przy takiej ilości potencjalne ryzyko wystąpienia wyniku pozytywnego jest wyższe. To naturalne, że im więcej przyjmujemy preparatów, tym bardziej prawdopodobne może się okazać, że któryś z nich będzie zanieczyszczony. Oczywiście zgodnie z przepisami to ryzyko bierze na siebie zawodnik, bo to na nim ciąży obowiązek, aby do jego organizmu nie dostała się żadna substancja zabroniona. Niemniej jednak jest to rzeczywiście dużo i od razu rodzi się pytanie, czy jest uzasadnione, żeby aż tyle preparatów stosować na raz. Trudno mi to ocenić, nie mając nazw, zresztą bardziej jest to pytanie do fizjologów i dietetyków. Natomiast ja mogę wskazać, że to na pewno podnosi ryzyko potencjalnego wyniku pozytywnego.

Bez operowania nazwiskami, czy przychodzi panu do głowy przykład sportowca, który wypisał w takim formularzu aż tyle specyfików, iż złapał się pan za głowę? Ma pan swojego rekordzistę?

- Zdarzały się przypadki nawet pod dwadzieścia, czyli bardzo dużo. Tu pojawia się uzasadnione pytanie, czy oprócz wzrostu ryzyka, taka wielość preparatów nie jest stosowana trochę w ciemno. Jednak każdy ma inne potrzeby, procesy treningowe są różne, nieraz pojawiają się niedobory witaminowe, przy czym im większa skala suplementacji, tym ryzyko niebezpiecznie rośnie. Biorąc to wszystko pod uwagę, moim zdaniem powinno się podchodzić do tych kwestii bardzo racjonalnie i ostrożnie.

Rozmawiał Artur Gac

Iga Świątek/ARTUR WIDAK / NurPhoto/AFP
Michał Rynkowski/AFP
Iga Świątek/Artur Widak/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem