Iga Świątek spotka się z Magdą Linette na pewno już za kilkanaście dni w Maladze, tam obie będą reprezentowały Polskę w finałach Billie Jean King Cup. Być może wcześniej wiceliderka światowego rankingu przyleci do Polski, ale to będzie zależne od jej wyników w WTA Finals w Rijadzie. I jeśli zostanie do samego końca, czyli awansuje do finału, do koleżanek z kadry dołączy zapewne dopiero w Hiszpanii. Linette zaś do końca tygodnia trenuje w Poznaniu, od poniedziałku będzie już pracować w Warszawie pod okiem Dawida Celta. I będzie również śledziła, jak przebiega finał sezonu w Rijadzie. Arcytrudne zadanie Igi Świątek w Rijadzie. Sabalenka ma też pewną przewagę W tym finale w stolicy Arabii Saudyjskiej wreszcie pojawi się Iga Świątek - raszynianka od niedzieli jest już na miejscu, trenuje, dziś sparowała nawet z Aryną Sabalenką. Obie wymieniały uśmiechy, ale w sobotę i niedzielę rozpoczną rywalizację o to, która z nich zakończy rok na szczycie. Polka ma na to szansę po raz trzeci z rzędu, zawodniczka z Mińska - po raz pierwszy w karierze. Sytuacja jest korzystna dla Białorusinki, ma aż 1046 punktów przewagi nad Igą, tak naprawdę wystarczą jej trzy wygrane mecze w fazie grupowej. A wtedy nawet końcowy triumf Świątek nie da jej powrót na fotel liderki. Sabalenka ma też pewną przewagę, ona do rywalizacji wraca po krótkiej przerwie, a przecież przed nią prezentowała się wyśmienicie. I nie chodzi nawet o same sierpniowo-wrześniowe triumfy, z US Open na czele, ale i dobre występy w Chinach, z triumfem w Wuhanie włącznie. Iga zaś nie grała od 5 września, gdy w US Open uległa Jessice Peguli, a do tego miała jeszcze zawirowania związane ze zmianą trenera. Najdłuższa przerwa między meczami Igi Świątek od czterech lat. Magda Linette mówi, jak to może mieć wpływ na rodaczkę To zaś oznacza, że przerwa między meczami u Igi potrwa aż 59 dni, bo dopiero w niedzielę spotka się z Barborą Krejcikovą. Gdy kończyła sezon rok temu starciem z Jessicą Pegulą w Cancun, a później rozpoczynała w Australii kolejne od boju z Beatriz Haddad Maią, minęły zaledwie 54 dni. A nie liczymy tu spotkań w ramach World Tennis League, towarzyskich. Rok wcześniej też były to 54 dni, pod koniec 2021 roku zaledwie 50, między bojami z Paulą Badosą w Guadalajarze i Darią Saville w Adelajdzie. Aby znaleźć tak długą przerwę u Igi, trzeba się cofnąć aż do pandemicznej jesieni i zimy na przełomie 2020 i 2021 roku, gdy finałowe starcie Rolanda Garros z Sofią Kenin i kolejne Kają Juvan w Melbourne dzieliły blisko cztery miesiące. Wtedy wszystko było jednak zaburzone. - Dla mnie Iga zawsze miała tę niesamowitą sposobność, że po długiej przewie, jak zaczynały się turnieje w Australii, ona potrafiła dochodzić bardzo daleko. Dla mnie to zaś było trudne. Po długim "preseasonie" zawsze czułam się daleka od formy. A ona przyjeżdża i już wygląda to tak, jak powinno - mówiła Interii Magda Linette. - Iga czuje się lepiej, gdy jest wypoczęta niż sfrustrowana i zmęczona. Owszem, będą może w Rijadzie zardzewiałe początku meczów czy gemów, ale jak pierwsze piłki miną, to zobaczymy najlepszą Igę - uspokaja polska rakieta numer trzy. A czy Świątek jest w stanie odrobić ponad tysiąc punktów straty do Sabalenki? - Nie takie rzeczy Iga robiła. Samo granie na igrzyskach było dla niej jeszcze większą presją. A dojście do tego, do czego ta doszła, w związku z oczekiwaniami, przekosmiczną rzeczą. Ja bym sobie nie poradziła z takimi oczekiwaniem. Totalnie nie poradziła. Więc czapki z głów przed nią - mówi Linette. Zmagania w Rijadzie ruszą w sobotę. Relacje z turnieju w Rijadzie będą dostępne za pośrednictwem specjalnej zakładki na stronie Interii.