Nie jest tajemnicą, że Idze Świątek najlepiej gra się na nawierzchni ceglanej. To właśnie na mączce nasza reprezentantka odnosiła do tej pory największe sukcesy, w tym m.in. trzy triumfy w turnieju Rolanda Garrosa oraz dwie wygrane w turnieju WTA 500 w Stuttgarcie. Na krótko przed rozpoczęciem tegorocznej edycji Porsche Tennis Grand Prix ogłoszono, że Polka do Niemiec pojechała bez swojego głównego trenerka, Tomasza Wiktorowskiego. Mimo to 22-letnia raszynianka w pierwszych rundach turnieju zaprezentowała się bardzo dobrze - w drugiej rundzie pokonała Belgijkę Elise Mertens 6:3, 6:4, a w kolejnym etapie rywalizacji rozprawiła się z Emmą Raducanu 7:6(2), 6:3. W sobotnim półfinale na drodze Igi Świątek stanęła bardzo trudna przeciwniczka, Jelena Rybakina. Mistrzyni Wimbledonu z ubiegłego roku pokazała, że nie zamierza poddać się bez walki i od początku spotkania utrudniała grę naszej zawodniczce. Ostatecznie reprezentantka Kazachstanu wygrała pierwszego seta do trzech. Równie dobrze 24-latka radziła sobie w kolejnej partii spotkania, jednak na tym etapie rywalizacji musiała ona uznać wyższość Polki. Pierwszą finalistkę turnieju Porsche Tennis Grand Prix poznaliśmy więc dopiero po trzysetowej batalii. W tej lepsza okazała się rozstawiona z numerem czwartym Rybakina. Niebywała walka i zwroty akcji w meczu Świątek. Przerwana seria Polki w Stuttgarcie Niebywała wpadka organizatorów na meczu Igi Świątek. Nagle pokazali "Tomasza Wiktorowskiego" na trybunach Podczas spotkania Polki z reprezentantką Kazachstanu doszło do dość nietypowej sytuacji. W pewnym momencie realizator transmisji telewizyjnej skierował kamerę na trybuny, a dokładniej na boks, w którym zasiadali członkowie sztabu szkoleniowego i bliscy Igi Świątek. Widzom zaprezentowany został wówczas Maciej Ryszczuk, trener od przygotowania fizycznego liderki światowego rankingu. Co ciekawe, szkoleniowiec podpisany został jednak jako... Tomasz Wiktorowski. Po dwóch akcjach realizator "odpokutował się" i po raz kolejny pokazał Ryszczuka, tym razem jednak już z odpowiednim podpisem. Cała sytuacja nie umknęła jednak polskim mediom. "A mówili, że nie ma Tomasza Wiktorowskiego... Realizatorzy nie popisali się z podpisem" - zażartowano na profilu "Z kortu - informacje tenisowe | Tennis News" na platformie X (dawniej Twitter). To już koniec! Była liderka rankingu WTA ogłosiła zakończenie kariery