Gdy pierwszy raz zobaczyłem to wideo, nagrane przez kamerę oficjalnego nadawcy - Eurosportu, od razu przed oczami stanęły mi sceny sprzed blisko trzech lat z igrzysk olimpijskich w Tokio. Wówczas osobiście wykonałem zdjęcie Idze Świątek krótko po odpadnięciu z rywalizacji singlowej z Paulą Badosą. Ja także nie wszedłem w miejsce, gdzie wstęp byłby zakazany. Chwyciłem za telefon i postanowiłem pokazać jednym zdjęciem, jak wygląda samotność sportowca po porażce, gdy odchodzi od swojego teamu, siada na betonie oparty o barierkę i próbuje "przetrawić" pierwsze momenty wielkiego rozczarowania. Iga Świątek o nagraniu z emocjami. "Cały czas mam przypominane, co jest na szali" To samo, w moim mniemaniu, uczynił realizator Eurosportu w Paryżu, rejestrując sceny z szatni. Widzimy, że Iga Świątek jest już w rękach członka swojego sztabu, Macieja Ryszczuka, który od strony fizjoterapeuty zajmuje się jej ciałem po wyczerpującym spotkaniu, a jej w tym momencie emocje całkowicie puszczają. Widzimy płacz najlepszej tenisistki świata, która chwilę wcześniej w genialny sposób uratowała się z koszmarnego położenia w pojedynku z Osaką, broniąc piłki meczowej w trzecim secie. Iga jedną dłonią zasłania oczy, ale jej ciało aż drży od emocji. - 26 lipca 2021 i 29 maja 2024. Zupełnie różne okoliczności, ale wciąż ta sama potęga emocji, których na co dzień nie widać. I teraz pomyślmy sobie, ile tak skrajnych momentów Iga Świątek miała po drodze - napisałem na portalu X, zestawiając oba kadry, ten z Tokio i z Paryża. Na konferencji Iga została zapytana o to wideo, które z prędkością światła obiegło świat. Jeden z dziennikarzy zapytał tenisistkę, czy ten flesz w pewien sposób pokazuje, iż paryski szlem wiąże się dla niej z większą presją i stąd ta poruszająca reakcja. W tym duchu padło także pytanie o porównanie meczów z Osaką i Bouzukovą. W tym sensie, czy zwycięstwa odniesione przy zupełnie innej skali trudności przeciwniczek smakują tak samo. A może ta wygrana, której wyszarpanie kosztuje więcej sił, finalnie daje większą frajdę? - Nie to, że nie chciałabym takich meczów rozgrywać, bo one uczą dużo i inspirują, ale gdybym miała zagrać w turnieju każdy taki mecz, to pewnie fizycznie miałabym kłopot. Ogólnie ten mecz... Faktycznie już czułam, że jestem w ogromnych tarapatach. I to trochę sprawiło, że było dużo emocji po nim, ale ja zawsze będę taką zawodniczką, która lubi wygrywać w komforcie, ale jeśli wyjdzie się z takich opresji, to człowiek dostaje kopa. Niemniej fajniej jest mieć kontrolę i wygrywać zgodnie ze swoimi założeniami - wyjaśniła podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego. Artur Gac, Paryż