Świat tenisa jako jeden z nielicznych w bardzo ulgowy sposób potraktował sportowców z Rosji i Białorusi po napaści wojsk Putina na Ukrainę w lutym zeszłego roku. Bez żadnych problemów mogą oni startować w turniejach, wyłamali się z tego w zeszłym roku jedynie Brytyjczycy, którzy nie dopuścili tenisistów z kraju agresora oraz jego cichego sprzymierzeńca do rywalizacji. Wimbledon został zresztą za to ukarany przez ATP i WTA - rywalizacja odbywała się bez punktów do rankingu, po czasie organizatorzy dostali wysokie kary finansowe. Jedyne ograniczenie dla Rosjan i Białorusinów jest takie, że nie mogą startować pod narodowymi symbolami, wykluczeni są też z rywalizacji drużynowej. Łesia Curenko nie wytrzymała. Zaczęło się od skandalicznego przekazu szefa WTA Sytuacja wróciła na pierwsze strony gazet w ostatnich dniach, gdy Ukrainka Łesia Curenko w Indian Wells oddała walkowerem mecz z Aryną Sabalenką. Nie dlatego, że tego dokonała, ale z uwagi na powód. A był nim szokujący przekaz szefa WTA Steve'a Simona, który tenisistce z Kijowa miał prywatnie powiedzieć, że choć sam nie popiera inwazji Rosji na Ukrainę, to "inne zdanie tenisistów Rosji i Białorusi nie powinno denerwować Curenko". Mało tego, Simon przedstawił swoje zdanie, że tenisiści z tych krajów powinni wziąć udział w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu, bo byłoby to zgodne z ideą fair play. Te słowa rozbiły Curenko. - Byłam kompletnie zszokowana tymi słowami, a już ostatnio, kiedy Donna Vekić nie podała mi ręki, było trudno grać. Kiedy więc przyszło mi wyjść na kort, dostałam ataku paniki i nie mogłam się zebrać. Mówiąc szczerze, moja psychika się rozsypała - powiedziała wtedy Ukrainka. Tenisistki z jej kraju poprosiły o rozmowę z zarządem WTA, domagając się jasnego stanowiska. Curenko podważyła też pozycję samego Simona. Rosjanka Potapowa dolała oliwy do ognia. Skandaliczna prowokacja w Indian Wells Mało tego - niedługo po sytuacji z Curenko wybuchła sprawa Anastazji Potapowej - Rosjanki, która na kort przed spotkaniem z Jessicą Pegulą wyszła ubrana w t-shirt Spartaka Moskwa. Powszechnie uznano to za zachowanie prowokacyjne, ale prawdopodobnie też jest niezgodne z regułami WTA. Potapowa uznała, że nic się nie stało, nie przeprosiła za swoje zachowanie. Wtedy zdecydowanie zareagowała Iga Świątek, liderka rankingu WTA i najlepsza tenisistka na świecie. Polka "porozmawiała z WTA i otrzymała zapewnienie, ze tych sytuacji będzie mniej". Teraz jednak poszła za ciosem i przedstawiła znacznie mocniejsze stanowisko - już po nocnym starciu z Emmą Raducanu. Mocne stanowisko Polski. Trzeba pomóc sportowcom z Ukrainy, mniejszą uwagę zwracać na tych z Rosji i Białorusi - W szatni jest olbrzymie napięcie, ale to oczywiste, skoro mamy wojnę. Może byłoby mniejsze, gdy WTA podjęła na samym początku działania, które by określiły, co jest w porządku, a co nie - mówiła Polka, cytowana przez Reutersa. Wsparła Curenko i zaznaczyła: - Całkowicie ją rozumiem i jej decyzję o wycofaniu. Słowa Polki można odbierać jako dość mocne uderzenie w stanowisko szefa WTA - i nie powinno to dziwić. Iga od samego początku agresji wojsk Putina wspierała Ukrainę, do dziś gra z przypinką w ukraińskich barwach na swojej czapce. Świątek wskazała też na drobny aspekt, aczkolwiek niezwykle istotny w pojmowaniu tej sytuacji. - Czuję, że trzeba coś więcej zrobić aby im pomóc. Mam wrażenie, że wszystko, o czym rozmawiamy w tenisie, dotyczy sportowców z Rosji i Białorusi i tego, co im wolno. A nie tego, jak pomóc Ukraińcom. I to nie jest w porządku, trzeba zapewnić im wszystko, czego potrzebują. To oni bowiem w dużej mierze opiekują się swoimi rodzinami, na ich barkach spoczywa ten ciężar - zaznaczyła Polka. Iga Świątek wciąż rywalizuje w Indian Wells - nad ranem polskiego czasu zameldowała się w ćwierćfinale. W nim, w czwartek, zmierzy się z Rumunką Soraną Cîrsteą.