Przypomnijmy, że wczorajsze spotkanie pomiędzy Igą Świątek i Aryną Sabalenką zostało przerwane z powodu deszczu przy stanie 2:1 30-30 z perspektywy Polki, ale przy serwisie Białorusinki. Ostatecznie podjęto decyzję, że spotkanie zostanie dokończone w niedzielę czasu lokalnego. Dzisiaj, po początkowym 45-minutowym opóźnieniu, rywalizacja w Cancun przebiegała już bez większych problemów. W finale czekała już Jessica Pegula. Amerykanka nie miała jednak wolnej niedzieli, bowiem wyszła dzisiaj na kort, by zagrać w deblu u boku Coco Gauff. Amerykanki miały potencjalnie do rozegrania trzy spotkania w przypadku awansu do finału w grze podwójnej, ale najpierw musiały wygrać dokańczane spotkanie grupowe z Laurą Siegemund i Wierą Zwonariową. Ta sztuka się nie powiodła, zatem Pegula mogła już odpoczywać przed finałem singla, który zaplanowano na poniedziałek o godz. 22:30 czasu polskiego. Wiedzieliśmy, że pierwsze punkty po wznowieniu gry w spotkaniu Igi Świątek z Aryną Sabalenką mogą mieć ogromne znaczenie. I tak też się stało. Polka od razu przystąpiła do ataku i wywarła presję na Białorusince, przełamując ją na 3:1. Po chwili liderka rankingu chciała odrobić stratę, ale nasza zawodniczka wyratowała się i potwierdziła przewagę przełamania. Tuż przed piłką na 4:1 doszło do kuriozalnej sytuacji, bowiem... DJ-owi zbyt wcześnie włączyła się muzyka. Mina sędziującej Mariji Cicak była bezcenna. W kolejnym gemie raszynianka miała szansę na podwójne przełamanie, ale tym razem to tenisistka urodzona w Mińsku wyszła z opresji. Nie zachwiało to jednak pewnością siebie 22-latki, która po chwili wygrała swoje podanie do zera. Później Panie solidarnie dołożyły po gemie bez straty punktu i w konsekwencji - Świątek wygrała pierwszego seta 6:3. Początek drugiej partii wyglądał bardzo podobnie do tego, co widzieliśmy na zakończenie inauguracyjnego seta. Obie wygrały gemy przy swoim serwisie. Przełom nastąpił w trzecim gemie, gdy doszło do niezwykle zaciętego gema. Większą cierpliwością wykazała się w nim Polka i w konsekwencji zdobyła ważne przełamanie. Raszynianka poszła za ciosem i potwierdziła przewagę. Grała bardzo mądrze i cierpliwie. Aryna chciała momentami dokładać jeszcze więcej siły do uderzeń i to ją gubiło. Przy stanie 4:2 nasza zawodniczka jeszcze raz przełamała rywalkę i po chwili serwowała po wygraną i awans do finału. Udało się - nasza zawodniczka wygrała drugiego seta 6:2. Imponujące było to, że 22-latka ani razu nie straciła swojego podania w tym spotkaniu. Finałową rywalką Igi Świątek będzie Jessica Pegula. Jeśli Polka wygra to spotkanie, powróci na szczyt kobiecego tenisa i po raz drugi rok z rzędu dostąpi zaszczytu bycia liderką rankingu na koniec sezonu. W przypadku zwycięstwa Amerykanki, numerem jeden pozostanie Aryna Sabalenka. Mecz o tytuł WTA Finals w poniedziałek o godz. 22:30 czasu polskiego.