"Mam wieści, które obiecywałam i bardzo się cieszę na ten nowy rozdział w mojej karierze. Miło mi ogłosić, że do mojego zespołu dołącza Wim Fissette" - obwieściła Iga Świątek początkiem października zeszłego roku. To właśnie Belg zastąpił Tomasza Wiktorowskiego na stanowisku jej głównego trenera. Zmiana ta łączyła się z dużymi oczekiwaniami i nadziejami, podyktowana była chęcią rozwoju i osiągania jeszcze lepszych wyników. Tymczasem, jak na razie, jest w zasadzie tylko gorzej. Iga przegrywa w turniejach, nie broni wcześniej zdobytych punktów i zdaje się, że na korcie puszczają jej nerwy. Przy okazji dotkliwej porażki z Coco Gauff w półfinale zawodów w Madrycie nie kryła ogromnych emocji, co jest przedmiotem dyskusji w prasie nie tylko polskiej, ale i światowej. "New York Times" opisał, co działo się w trakcie meczu z Amerykanką. Jeszcze przed eliminacją Igi z gry w Madrid Open o słowa komentarza co do współpracy poproszony został Wim Fissette. W rozmowie z serwisem Tennis Sweet Spot przekonywał, że znalazł się w wyjątkowej sytuacji. Zazwyczaj bowiem nowy trener przychodzi wtedy, gdy zawodniczce nie idzie i kiedy trzeba coś zmienić. Tu było inaczej. Wkroczył do akcji w momencie, w którym Świątek miała na koncie wiele sukcesów. Postawił sobie więc za cel, by nie dokonać rewolucji, a wprowadzić kilka zmian, które poprawią grę Polki. Zaznaczał, że na efekty trzeba poczekać. Cierpliwość kibiców powoli się jednak kończy. A sama relacja Świątek - Fissette budzi wątpliwości. Nowe doniesienia mogą je tylko spotęgować. Co dzieje się w boksie Igi Świątek? "To jest dosyć ciekawe" Interesującymi spostrzeżeniami po meczu Polki z Coco Gauff dzieli się były tenisista Michał Dembek. Jego słowa kreślą dość osobliwy obraz kontaktów w sztabie Świątek. Wyglądało to tak, jakby - co zaskakujące - Iga nie komunikowała się z trenerem, a z kimś innym. "Odpowiedzi z boksu Maćka Ryszczuka, ale też Darii Abramowicz, na którą Iga też wciąż się niestety denerwuje... Dosyć mnie to mocno dziwi, jeżeli chodzi o komunikację w boksie, że Iga Świątek mówi coś po polsku. Przecież dobrze wiemy, że Wim Fissette nie rozumie polskiego na tyle dobrze, żeby doskonale wiedzieć, co Iga do niego mówi. Wim odpowiada po angielsku" - mówi na kanale "Sofa Sportowa". To nie wszystko. Zdziwił go również fakt, że Wim Fissette - w trakcie spotkania swojej podopiecznej w Madrycie - siedział w drugim rzędzie, jakby odstawiony na boczny tor. "Nie spotkałem się z tym w wielkim tenisie" - tłumaczy. Dodaje, że w takich sytuacjach to trener zwykle gra pierwsze skrzypce, a tu było inaczej. "To on jest zazwyczaj tą pierwszoplanową postacią i to on jest tą osobą, która idzie na pierwszy ogień, jeżeli chodzi o reakcję swojej podopiecznej. To jest dosyć ciekawe" - podsumowuje.